j.k.50 j.k.50
2233
BLOG

Tchórzem podszyty Łysiak przeciwko pochówkowi na Wawelu

j.k.50 j.k.50 Polityka Obserwuj notkę 68

 

Uważam Rze rozpoczynam zwykle od felietonu Łysiaka. Ostatni zaskoczył mnie nieprzyjemnie. Łysiak pisze miedzy innymi:

„Pochowanie Lecha Kaczyńskiego z małżonką na Wawelu – obok Piłsudskiego, Batorego, Sobieskiego, księcia Józefa, Kościuszki i in. – nie cieszyło się aprobatą zwłaszcza inteligenckiej części prawicowego elektoratu, myślącej (przy całym szacunku dla Lecha Kaczyńskiego) fredrowskim: „Znaj proporcje, mocium panie”.”

Ten fragment najlepiej wyjaśnia, co nie spodobało mi się w tekście Łysiaka. Z jednej strony dość jasno z tekstu wynika, że nie podobał mu się pochówek na Wawelu, z drugiej nie pisze o tym wprost, tylko uzurpuje sobie prawo do wypowiadania się o odczuciach „inteligenckiej części prawicowego elektoratu”. Tak jakby zabrakło mu odwagi, żeby otwarcie przedstawić własne stanowisko. Dodatkowo całkiem sensownie piętnuje kampanie medialne wymierzone w Lecha Kaczyńskiego (głównie kartofel wyciągnięty z Tagezeitung), co w tym kontekście sprawia wrażenie celowego tonowania wymowy felietonu. Jedynym przykładem owej „inteligenckiej części…” jest ksiądz Isakowicz-Zaleski. Jednak powszechnie znany główny zarzut księdza wobec Lecha Kaczyńskiego pojawia się nie w cytatach z jego książki, tylko w innym miejscu jako „wypięcie się na obchody rzezi wołyńskiej”, które martwiło „ludzi popierających Lecha Kaczyńskiego. W ten sposób zgubiona zostaje główna przyczyna, bardzo krytycznych ocen Isakowicza-Zaleskiego. Niedobrze o Łysiaku świadczy też cytowanie za Torańską Bielana, gdy wiadomo jaki stosunek do tego „wywiadu” miał sam zainteresowany. Irytuje mnie też wyolbrzymianie roli GP w kształtowaniu debaty na temat pochówku. Jej rzekomy „dyktat” i „pancerny parasol” brzmią wręcz histerycznie i absurdalnie, gdy weźmie się pod uwagę jej nakład i opiniotwórczość.

Łysiak nie wie lub zapomniał tylko pisząc ten felieton, że główną przyczyną, która powstrzymywała przed krytyką pochówku na Wawelu była zwykła ludzka przyzwoitość. Taka mała prosta rzecz, która podpowiada, że gdy kogoś chowają, to trzeba zamknąć gębę na kłódkę i dać się ludziom wypłakać. Nawet jeśli nie podoba nam się ten ktoś lub samo miejsce. Lech Kaczyński, niezależnie od oceny jego wielkości i zasług, był osobą zupełnie czystą. Nie popełnił żadnej zbrodni, nie zrobił nic co mogłoby sprawić, że jego pochówek na Wawelu raniłby kogoś boleśnie. Takie motywy nie pojawiły się u kontestujących, a tylko one mogłyby usprawiedliwiać protesty w Tygodniu Żałoby Narodowej.  Bez tego nie znajdowały one żadnego moralnego usprawiedliwienia i to wystarczało, żeby się od nich powstrzymać.

Minęły ponad 2 lata i nie uważam, że pochówek na Wawelu powinien wciąż być tematem tabu. Wyrażanie dziś swojej opinii nie jest tym samym co zakłócanie żałoby. Otwarte jest tylko pytanie czy ma to jakikolwiek sens. Myślę, że nie. Może tylko utrudniać obiektywną historyczną ocenę Lecha Kaczyńskiego i pchać ją w ślepą uliczkę politycznej hucpy. Łysiak najwyraźniej miał potrzebę wyrażenia swojego niezadowolenia. Pewnie nosił się z nią od dawna. Zabrakło mu jednak odwagi, żeby napisać o tym wprost. Może gdzieś z tyłu głowy pozostały mu jednak wątpliwości, że ani ten Wawel taki święty, ani Kaczyński taki mało ważny.

j.k.50
O mnie j.k.50

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (68)

Inne tematy w dziale Polityka