Siedziałem wtedy w młynie pod zegarem, kiedy speaker zapowiedział zmianę i jednocześnie debiut w Widzewie Włodzimierza Smolarka. Było to trzydzieści trzy lata temu podczas meczu z katowickim GKS-em. W Łodzi świętowano wtedy głównie to, że Legii nie udało się go zatrzymać, że pogardził stopniem podoficerskim pomimo stosowania różnych kar (o czym jeszcze będzie) i wrócił do Łodzi. Dopiero rok później zdobył dla Widzewa pierwszego gola - w wyjazdowym meczu ze Stalą Mielec - i od tego meczu strzelił ich jeszcze 60, a ostatniego siedem lat po debiucie, na pożegnanie z Widzewem, przed odejściem do Eintrachtu. Rekord jego goli w jednym meczu to cztery – w wyjazdowym z Szombierkami Bytom.
Raczej wątłej budowy ale nie unikający ostrych starć, co zakończyło się kiedyś złamaniem obojczyka… Najpierw skrzydłowy nie do zatrzymania, a w końcowym okresie gry w Widzewie zawodnik środka pola i lider drużyny. Różne miał ksywy, ja nazwałem go po prostu Smolak, bo jak od smolaka rozpala się ogień w piecu, tak od niego rozpoczynała się akcja na boisku.
To było siedem tłustych lat Widzewa Łódź i w ogóle polskiej piłki nożnej, do czego i on walnie się przyczynił.
Siedem lat tłustych, bo dwa mistrzostwa Polski, trzy wicemistrzostwa dwa razy trzecia lokata i Puchar Polski. Przez tamte lata mieszkałem sto metrów od stadionu Widzewa i wszystkie tamte mecze były osłodą moich chłopackich lat…
Siedem lat tłustych, bo znakomita gra Widzewa w europejskich pucharach. Mecz z Juventusem w Pucharze UEFA jesienią 1980, w którym zdobył pierwszego pucharowego gola, rok później dwa gole w dwumeczu z Anderlechtem w ramach Pucharu Mistrzów, no i następna edycja tych rozgrywek, która przyniosła największe osiągnięcie polskiego klubu w latach osiemdziesiątych. Wcześniej tylko Legia dotarła do tego szczebla, a Górnik Zabrze był finalistą rozgrywek pucharowych. Nie wiem kiedy polski klubowy futbol osiągnie taki poziom, że któryś z polskich klubów dotrze do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i okaże w nim wyższość nad angielskim klubem. Kiedy w Łodzi Widzew pokonał Liverpool 2:0, obawiano się, że to za mało… i na Anfield Road wyspiarze będą górą. Wiele na to wskazywało bo szybko objęli prowadzenie po karnym spowodowanym przez obrońcę Widzewa w chyba najgłupszy na świecie sposób, ale w 39 minucie szarżującego na bramkę Smolarka sfaulował Grobeelaar i Tłokiński z karnego wyrównał stan meczu. No a kiedy po przerwie Smolarek podwyższył na 2:1 było jasne, że tylko jakiś kataklizm musiałby odebrać widzewiakom półfinał, bo stan rywalizacji był 4:1. Liverpool strzelił co prawda jeszcze dwie bramki, ale to była ze strony tej drużyny tylko walka o honor…
Te występy Widzewa w pucharach to była dla nas w tamtych mrocznych i beznadziejnych czasach stanu wojennego jedyna osłoda i jasny punkt tak samo jaki i osiągnięcia reprezentacji Polski na mundialach lat osiemdziesiątych.
Siedem lat tłustych polskiej piłki nożnej dzięki sukcesom reprezentacji, do czego walnie przyczynił się także Włodzimierz Smolarek. Najpierw były eliminacje i z tych wyszliśmy zwycięsko. Najpierw w 1981 roku w bitwie pod Lipskiem, jak ten mecz wtedy określaliśmy, Polska pokonała NRD 3:2 a Smolarek, po zaskakujących przeciwnika rajdach zdobył dwa gole, przy czym pierwszy na 2:0 już w 5 minucie meczu. Pytany przez Ciszewskiego jak doszedł do takich sprinterskich umiejętności odpowiedział, że nauczył się ich w Legii pracując przy koniach. A istotnie w ramach kary wojskowi kierowali go do pracy w stajni. Cztery lata później rajdem przez ponad pół boiska, przy którym przeciwnicy z wrażenie przewracali się i wpadali na siebie otworzył wynik meczu z Grecją. To również dzięki niemu Polska zakwalifikowała się do Mundialu w Meksyku. Na samych Mundialach zdobywa dwie bramki – w 1982 roku w meczy z Peru i była to pierwsza na Mistrzostwach bramka dla Polski zdobyta dopiero w trzecim grupowym meczu. W Meksyku – w meczu z Portugalią i była to pierwsza ale i jedyna bramka, w jedynym zwycięskim meczu na tym turnieju.
Odszedł nieoczekiwanie, w pucharową środę… Jak ten czas leci… 29 lat temu o tej porze roku był pomiędzy pierwszym a rewanżowym meczem z Liverpoolem w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów. Pewnie teraz tam, na niebiańskiej murawie spotka Krzysztofa Surlita i będą sobie wspominać jak wspaniale grało się i strzelało gole na tej widzewskiej i na wielu polskich, europejskich i światowych murawach…
Inne tematy w dziale Rozmaitości