Mikołaj Cieślak, członek Kabaretu Moralnego Niepokoju, postanowił wyjść przed szereg i potępił obecną formę TVP. Jak stwierdził, chociaż większość jego kolegów z branży cieszy się faktem, że telewizja publiczna nie jest już w rękach PiSu, on nie może dłużej milczeć i twierdzi, że zmiana władzy nie przyniosła nic dobrego. "Pod niektórymi względami jest nawet gorzej i bardziej radykalnie, niż było" - powiedział kabareciarz, który wcielał się w rolę Mariusza Błaszczaka w "Uchu prezesa".
Po zmianie władzy, która miała miejsce w 2023 r., TVP zostało przejęte przez zarząd z nadania rządu koalicyjnego. Dla wielu polskich gwiazd moment ten był prawdziwym przełomem w historii III RP, a wiwatom i aplauzom nie było końca – celebryci tłumnie cieszyli się, że nareszcie telewizja publiczna była wolna od "pisowskiej propagandy”.
Miało być lepiej w TVP
Jak jednak wygląda sytuacja w drugim roku funkcjonowania Telewizji Polskiej w likwidacji? Okazuje się, że nie wszyscy patrzą na sprawę optymistycznie. Do tego grona należy choćby Mikołaj Cieślak, członek Kabaretu Moralnego Niepokoju, który w niedawnej rozmowie dla "Plejady” stwierdził, że rządy Donalda Tuska wcale go nie cieszą, a pod wieloma względami widzi znaczne pogorszenie się sytuacji w naszym kraju względem 8 lat panowania Prawa i Sprawiedliwości. Satyryk podkreślił, że wbrew poglądom wielu osób z branży show-biznesu, wpływy polityczne w Telewizji Polskiej wcale nie zniknęły.
– Jest taka granica, za którą zaczyna być i strasznie, i śmiesznie. W Polsce dawno już ją przekroczyliśmy. Po ostatnich wyborach zmienili się ludzie u władzy, ale nic poza tym. Pod niektórymi względami jest nawet gorzej i bardziej radykalnie, niż było. Telewizja Polska wciąż nie jest telewizją publiczną, wciąż nie jest wolna od politycznych wpływów. Po prostu zarządza nią teraz inna ekipa. Niektórym to nie przeszkadza, a mnie tak – powiedział Cieślak.
Cieślak nie wystąpił w Opolu
Kabareciarz zbojkotował również festiwal w Opolu. W 2024 r. Kabaret Moralnego Niepokoju pojawił się tam bez niego w składzie, co Cieślak uzasadnił niechęcią do wspierania mediów publicznych w obecnej formie. Według niego, pokazanie się na opolskim kabaretonie byłoby równoznaczne ze wspieraniem Telewizji Polskiej w obecnej formie, na co wciąż się nie godzi.
– Gdybym pojechał wtedy do Opola, oznaczałoby to, że akceptuję to, co się dzieje w mediach publicznych. Że jest fajnie, bo władzę przejęli "nasi". No nie. Nie jest fajnie. W związku z tym koledzy wystąpili na festiwalu beze mnie – wyjaśnił satyryk.
Fot. Mikołaj Cieślak/PAP arch.
Salonik24
Inne tematy w dziale Rozmaitości