Jakub Pacan Jakub Pacan
584
BLOG

Poparcie mainstreamu dla Tuska się chwieje

Jakub Pacan Jakub Pacan Polityka Obserwuj notkę 6

Strach przed PIS sprzyjał do tej pory PO w mediach. Jednak nieudolności obecnego rządu przelała czarę goryczy i premier Tusk powoli traci poparcie mainstreamu. Konsekwencje tego mogą być większe, niż na pierwszy rzut oka widać.

Nikt z nas nie znosi niewypełnionych deklaracji i niespełnionych obietnic. Świat zbudowany jest na rzetelnie zrealizowanych obowiązkach. Pracownik notorycznie niewywiązujący się ze swoich zadań zostaje zwolniony, dziecko nie wywiązujące się ze złożonych rodzicom obietnic zostaje w końcu ukarane. Nawet w relacjach nieformalnych, przyjacielskich obowiązuje zasada realizowania ustalonych postanowień.

Co w takim razie powiedzieć o premierze rządu, który od trzech lat w sposób cyniczny i bezczelny unika wypełniania wyborczych obietnic nieustannie przy tym kłamiąc? Czy zwolennicy Donalda Tuska mogą mieć jeszcze pretensje, że ci z Polaków, którzy na niego nie głosowali ciągle go krytykują? Donald Tusk nie wywiązał się do tej pory z ani jednej, słownie ani jednej obietnicy wyborczej. Zresztą coraz częściej jego gorliwi obrońcy kapitulują bez walki, gdy jest on atakowany.

Absolutny brak podejmowania jakichkolwiek kroków przez obecna ekipę rządzącą, podniesienie VAT, zamach na OFE oraz gigantyczne pogłębienie długu publicznego pcha Polskę ku finansowej i cywilizacyjnej zapaści, podobnej na wzór Grecji. Oczywiście tych zatrutych owoców swojej bezczynności nie będzie już osobiście konsumował Donald Tusk. Ujawnią się one za kilka, kilkanaście lat. W momencie, gdy Europa będzie już całkowicie wyleczona z kryzysu, Polacy będą deptali po samym jego dnie. I będzie to bezpośredni skutek panowania, bo przecież nie rządzenia, premiera Tuska. Jego dzisiejszy populizm będzie nas w przyszłości kosztował nie tylko spowolnienie gospodarcze, ogromne problemy z finansami publicznymi i rozwalony, antykonstytucyjny system zabezpieczeń społecznych, dzisiejsze rządy przyprawią nas też o regres cywilizacyjny.

Premier Tusk miał wszelkie narzędzia, aby uczynić z Polski drugą Irlandię, zaznaczam tą sprzed kryzysu. Przez ponad dwa lata dysponował około 40% poparciem sondażowym, miał niemal pełnię władzy, sympatię mediów, szacunek ekonomistów i politologów, wzrost wewnętrzny i straszak zewnętrzny w postaci europejskiego kryzysu. To cieplarniane warunki na przeprowadzenia wielkich niepopularnych reform. Zresztą z takim zamiarem szedł do wyborów Donald Tusk. W kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego ciągle słyszeliśmy „dajcie nam 500 dni a zmienimy Polskę”, i faktycznie mogli tego dokonać, mieli przygotowany cały pakiet nazwany szumnie ofensywą ustawodawczą. Dziś można przewrotnie powiedzieć, tak zmieniliście Polskę, na drugą Grecję.

W konsekwencji doszło do tego, czego się nie spodziewałem, ale co miło mnie zaskoczyło. Oto znaczące tytuły naszego rynku medialnego świadome katastrofy, którą ściąga na nas Tusk, coraz odważniej zaczynają wytykać mu błędy. Jakaś masa krytyczna w bezustannym popieraniu Tuska została przekroczona. Kończy się trwający od trzech lat miodowy miesiąc dla PO i media na powrót wracają do swojej podstawowej funkcji: bezstronnego, krytycznego patrzenia władzy na ręce. Oczywiście nie wszystkie i nie od razu. Ale postęp jest widoczny. To dla jakości naszej demokracji, kultury politycznej i debaty publicznej naprawdę doniosła chwila. Coraz częściej w mediach tzw. salonu słychać głośne narzekanie na Platformę z ust profesorów i dziennikarzy, którzy jawnie do tej pory ją popierali. Bardzo znamienny jest ostatni wywiad Cezarego Michalskiego z prof. Aleksandrem Smolarem w najnowszym „Newsweeku”. Prezes Fundacji Batorego wprost nazywa w nim Tuska populistą (to samo czyni zresztą Michalski) oraz zarzuca mu swego rodzaju kuglarstwo polityczne polegające na uprawianiu przez premiera trików marketingowych, składaniu nierealnych obietnic dla zawyżenia sondaży oraz „koncentrowaniu się na okiwaniu kogoś na boisku władzy”. Do niedawna niedopuszczalne, dziś w miarę legalne, krytykowanie rządu Tuska stanie się niedługo modne.

A w perspektywie nadchodzących wyborów jest to dla partii politycznej bardzo niebezpieczne. Odwrót poparcia dla obecnego rządu szybko pokarze jak bardzo król jest nagi. To pociągnie za sobą dalszy spadek popularności PO. Może nawet doprowadzić do sytuacji, w której szanse na zdecydowaną wygraną PO w nadchodzących wyborach stanie pod poważnym znakiem zapytania. To zaś pociąga za sobą dalsze scenariusze.

Wariant pierwszy: w ciągu niecałego roku, który został do wyborów premier widząc, że pali mu się grunt pod nogami, zaczyna w końcu rządzić i naprawiać swoje błędy. Taka postawa przywraca mu sympatię mediów i wyborców. Osobiście nie wierzę w ten wariant. Natura Donalda Tuska się już nie zmieni, ponadto w niecały rok nie da się nadrobić tylu zaniedbań, których się dopuścił przez ostatnie lata.

Wariant drugi: media i wyborcy stwierdzają, że Tusk zawiódł już ostatecznie i nie rokuje żadnych nadziei na przyszłość. Na dodatek rośnie drożyzna wynikająca z podniesienia VAT. Wyborcy i mainstream grzebią w swych sercach i umysłach PO. Ten wariant jest bardziej prawdopodobny, nie oznacza jednak jeszcze przegranej PO. Nawet w bardzo pesymistycznej wersji Platforma nadal mogłaby uzyskać dwadzieścia kilka procent, co z kilku procentami PSL nie dałoby jej większości lub byłaby to minimalna większość i bardzo trudna kadencja.

Wariant trzeci: media i „młodzi, wykształceni z wielkich miast” wściekli na PO i w bojaźni przed powrotem PIS lokują swoje sympatie w Polska Jest Najważniejsza. PJN czując potencjalną koniunkturę wykorzystuje sytuację i wchodzi w taktyczny sojusz z najważniejszymi mediami zapewniając wszem i wobec, że IV RP to absolutnie nie ich bajka. Dziś wydaje się to mało realne. Ale wraz ze słabnięciem PO będzie zyskiwał PIS, lewica nie stanowi tutaj przeciwwagi tylko właśnie PJN. Dlatego z dwojga złego centrowi wyborcy wybiorą mniejsze zło. Ugrupowanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej może się okazać czarnym koniem nadchodzących wyborów.

Rok 2011 jest dla historii polskiego medioznawstwa równie ważny jak rok 2005. W obu przypadkach wystąpiły graniczne daty. W 2005 media głównego nurtu złożyły ofiarę obiektywizmu na ołtarzu obrony demokracji przed, realnymi czy nie tutaj każdy sobie odpowie, autorytarnymi rządami PIS, jednostronnie popierając PO. W 2011 roku te same media głęboko zawiedzione Tuskiem rezygnują, nie od razu wprawdzie ale jednak, z udzielonego wcześniej poparcia. Taka decyzja będzie miała kolosalny wpływ na naszą kulturę polityczną, debatę publiczną i planowane na jesieni wybory parlamentarne.

Jakub Pacan
O mnie Jakub Pacan

Od centrum w prawo - tu mi najlepiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka