Wczoraj pod Nowym Miastem zginęło 18 osób. Każdego tygodnia kilkanaście, kilkadziesiąt rodzin pogrążone jest w rozpaczy, bo stracili kogoś na drogach.
Polscy politycy, dziennikarze i blogerzy uwielbają rozmawiać o rzeczach, które wywołują emocje, ale maja często trzeciorzędne znaczenie. Spróbujmy porozmawiać o tym, co nalezy zrobić, by za jakiś czas nie ginęło nas pięć tysięcy rocznie, ale choć o tysiąc czy dwa mniej.
Przez ostatnie dwadzieścia lat straciliśmy w na polskich drogach ludność miasta średniej wielkości. Nie chcę, źebyśmy teraz przerzucali się odpowiedzialnością, kto bardziej winien. Bo winni są i politycy i urzędnicy i działacze samorzadowi i my, którzy ich wybieraliśmy. I my, którym czasem zdarzyło sie jechać po piwie. I my, którzy mamy taki fajny samochód i sprawdziliśmy jak dobrze porzyspiesza. I my, którzy spieszymy sie i często po ludzku nerwy nam puszczają i wtedy przyciskamy pedał gazu.
Porozmawiajmy o tym, co naleźy zrobic, by ginęło nas mniej. Co należy zrobić na róznych poziomach – inwestycji, edukacji, zmiany kultury jazdy, zmiany akceptacji pewnych zachowań społecznych.
Tylko proszę, strajcie się ominąć w tych dyskusjach nazwiska polityków i nazwy partii. Może zaczniemy tutaj jakąs akcję, w wyniku której przeżyje kilka osób więcej.
Piszcie tu i na swoich blogach.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka