Janusz Śniadek Janusz Śniadek
2103
BLOG

Czego nie rozumie Donald Tusk

Janusz Śniadek Janusz Śniadek Polityka Obserwuj notkę 26

Pożegnaliśmy 2011 rok. Rok ważny dla Polski i ważny dla mnie osobiście. W poprzednim przestałem pełnić funkcję przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. Skończył się istotny rozdział w moim życiu. Z tym większym zapałem jesienią 2011 r., wraz ze zdobyciem i objęciem mandatu parlamentarzysty, rozpocząłem następny rozdział tej samej książki o wysiłkach w dążeniu do budowy wolnej i solidarnej Polski.

W nowej roli w sejmowej ławie z największą uwagą słuchałem expose premiera Donalda Tuska. Byłem niesłychanie ciekawy, jak prospołeczne deklaracje Platformy składane podczas kampanii zostaną przełożone na potrzeby walki z kryzysem i naprawy finansów publicznych.

Kwotowa waloryzacja emerytur to rzeczywiście gest w stronę uboższych emerytów, ale kosztem innych, nie zawsze najlepiej sytuowanych. To koniec dobrych wiadomości. Ta najgorsza to zapowiedź podniesienia wieku emerytalnego. Głęboko nie zgadzam się z tym pomysłem. Nie można zaliczyć go ani do działań antykryzysowych, ani do szybko ratujących budżet, bo przyniesie efekty dopiero za wiele lat. Nie może być zgody na podnoszenie wieku emerytalnego dla ratowania sytuacji finansowej systemu bez uprzedniego uszczelnienia go po stronie wpływów, doprowadzenia do solidarnego płacenia składek. To niemoralne i nie ma nic wspólnego z solidaryzmem społecznym. Obawiam się, że nieunikniony i budzący wielkie emocje społeczne spór o wiek emerytalny ma spełnić także inną funkcję. Ma być zasłoną dymną. Odwracać uwagę od niepopularnych działań rządu lub braku innych, potrzebnych.

Zapewnienia premiera Tuska o solidarnym rozkładaniu ciężarów kryzysu dla mnie są zwykłą hipokryzją, niezależnie od zastrzeżenia szefa rządu, że nie chce być posądzony o hipokryzję właśnie. Na przykład zapowiedź podniesienia składki rentowej tylko po stronie pracodawców. Nie potrzeba dużej wyobraźni, by przewidzieć, że większość pracodawców przerzuci te koszty na pracowników za pomocą ruchomych składników wynagrodzenia. Związek pracodawców Lewiatan już wezwał do obciążenia wzrostem składki także pracowników.

Rząd uderza w pracodawców i pracowników, ale utrzymuje nieuzasadniony przywilej 19-procentowego podatku liniowego dla najbogatszych spośród samozatrudnionych, często fałszywie. Przez to Skarb Państwa traci miliardy złotych rocznie. Równocześnie brakuje kilkuset milionów na odmrożenie progów pomocy społecznej, które niezmieniane od siedmiu lat spadły poniżej minimum egzystencji. Najbardziej uderza to w rodziny wielodzietne. W żaden sposób nie mogę zrozumieć, że taką politykę prowadzą ludzie, którzy chętnie odwołują się do ideałów Sierpnia i swoich opozycyjnych rodowodów. Niedawno przez chwilę sądziłem, że jestem bliżej zrozumienia tego paradoksu.

Na początku grudnia w Warszawie spotkała się Rada Prezydentów europejskich organizacji pracodawców. Gościem był sam premier Tusk. W transmitowanym przez telewizję wystąpieniu premier poinformował, że w ciągu ostatnich trzech lat spośród nowych miejsc pracy w całej UE ponad połowa powstała w Polsce. Powtórzył to dobitnie i z dumą dwa razy. W pierwszej chwili pomyślałem: nie rozumie, co wynika z tego, co mówi. Nie zdaje sobie sprawy, że nie ma powodu do dumy, ale trzeba bić na alarm. Bo co to naprawdę oznacza. Jeśli stworzyliśmy najwięcej nowych miejsc pracy w UE, a mimo to bezrobocie z 9,5% w 2008 r. wzrosło do prawie 13% w 2011 r., to znaczy, że mamy najbardziej elastyczny rynek pracy w Europie. Najwięcej zatrudniamy, ale jeszcze więcej zwalniamy. Oznacza to również niezwykle rabunkową i krótkowzroczną politykę. Bez inwestowania w człowieka, w kapitał ludzki.

Przyjmowałem to swoje wyjaśnienie o braku zrozumienia problemu przez premiera tym chętniej, że nie chciałem przypisywać szefowi rządu wyłącznie złych intencji. Świadomego i cynicznego działania bez oglądania się na człowieka i wartości. Dopiero po długim namyśle uznałem, że nie mogę nie doceniać inteligencji premiera i kompetencji jego doradców. Uzmysłowiłem sobie jasno – jest gorzej, niż początkowo myślałem. Premier z pełną świadomością wszystkich uwarunkowań i okoliczności ,,puszczał oko” do europejskich pracodawców, mówiąc im: ,,Wy realizujecie europejskie strategie i zawarte w nich priorytety o ochronie i tworzeniu dobrych miejsc pracy, grzęznąc w kryzysie, a my ze swoją polityką braku troski o pracowników mamy się dużo lepiej”. Jeszcze w kampanii wyborczej jesienią 2007 r. Donald Tusk mówił: ,,Gospodarka to portfele zwykłych ludzi”. Dzisiaj o zwykłych ludziach zapomniał zupełnie. Posądza ich o polityczne gry, gdy pytają „Jak żyć?”.

Lista wielkich polskich problemów się zwiększa: dramatycznie rosnący dług publiczny, zagrożenia kryzysowe, topniejący kapitał społeczny – zanik zaufania ludzi między sobą i instytucjami, nadchodzący, spotęgowany obecną rabunkową polityką ucieczki od stosunku pracy kryzys na rynku pracy. Każda z tych spraw z osobna może okazać się wielką barierą dla przyszłości i rozwoju naszego kraju. Za to, co robimy dzisiaj, ogromną cenę będą płacić nasze dzieci.

Expose nie dało odpowiedzi na żadne z dręczących mnie pytań. Zupełnie nie rozumiem zamiarów, motywacji i systemu wartości premiera i jego otoczenia. Z całą pewnością również odwrotnie. Pan Donald Tusk nie rozumie mnie. Nie rozumie pracowników i zwykłych ludzi myślących podobnie jak ja, ludzi odwołujących się do wartości Sierpnia i podmiotowości człowieka. Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mówił, że ,,prawda to zgodność słów z czynami”.

Jak najwięcej prawdy w życiu publicznym życzę Państwu i sobie w rozpoczętym roku.

Janusz Śniadek


 

Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka