Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
1749
BLOG

Afera Parafianowicza - kto pociąga za prokuratorskie sznurki?

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 9


Bo to, że pociąga, widać gołym okiem. 

1. Sprawa wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza pokazuje, że uniezależnienie prokuratury, które miało być lekiem na całe zło, okazuje się lekarstwem gorszym od choroby. 
Oto znowu mamy aferę z niejasnymi działaniami prokuratury, z polityką w tle - lecz nie wiadomo, jak tę aferę wyjaśnić, bo prokuratura stała sie nietykalna.

Lecz chyba nie dla wszystkich.... 

2. Nie mam wiedzy - bo i nie mogę mieć - czy minister Parafianowicz w czymś zawinił. czy nie. Jeśli jednak tak było, że wymachiwał dymisją urzędnika skarbowego, żeby na nim wymusić nieuzasadnione zwolnienie rafinerii "Trzebinia" ze zobowiązań podatkowych idących w setki milionów złotych, to skandal byłby wielki i oczywiste przestępstwo nadużycia uprawnień, a niewykluczone, że i korupcji również. I to wielkiej korupcji.
I oto w takiej sprawie w prokuraturze dochodzi do sytuacji, że zwierzchnik powstrzymuje prokuratora prowadzącego śledztwo od przedstawienia ministrowi zarzutów.
Niechby coś takiego stało się w prokuraturze za czasów Ziobry! Byłaby medialna jazda, że drżyjcie narody! A dziś w sprawie Parafianowicza jest zaledwie lekki szmerek. 

3. Prokuratura jest niezależna, podobno też apolityczna, ale chciałoby się wiedzieć, kto i dlaczego broni Parafianowicza przed postawieniem mu zarzutów. Kto, skąd i dlaczego pociąga za sznurki tego śledztwa?
Ale kogo o to zapytać i jak, skoro prokuratura jest tak niezależna, że nie odpowiada nawet przed Bogiem i historią?

4. Gdy Prokuratorem Generalnym był Minister Sprawiedliwości - sytuacja była jasna. Pełna odpowiedzialność spoczywała na Ministrze Sprawiedliwości-Prokuratorze Generalnym. Ministrem był polityk, owszem, ale właśnie jako polityk, wybierany i odpowiedzialny przed wyborcami i przed Trybunałem Stanu, musiał się on szczególnie liczyć z konsekwencją swoich działań lub zaniechań. Opinia publiczna mogła go pytać i żądać odpowiedzi o tym, co dziej się w śledztwach. Mogła o to pytać na przykład poprzez posłów, w tym zwłaszcza opozycji, którzy mogli Prokuratora Generalnego maglować na komisjach sejmowych, mogli mu zadawać pytania, składać interpelacje, mogli go rozliczać z prowadzonej polityki karnej.
Dziś opinia publiczna o żadne śledztwo zapytać nie może, nawet o smoleńskie, bo prokuratura jest niezależna. Prokurator Generalny z łaski odpowiadał na pytania w komisji sejmowej, do czasu, gdy się obraził i zapowiedział, że więcej na komisję nie przyjdzie.
W sprawie Parafianowicza też najprawdopodobniej nie doczekamy się żadnych wyjaśnień.
Po cóż Prokurator Generalny miałby cokolwiek wyjaśniać, skoro nie musi, a posłowie mogą mu jak - jak klient majstrowi ze skeczu Kobuszewskiego, Gołasa i Michnikowskiego - moga mu skoczyć. 

5. Przypomnijmy sobie aferę starachowicką. Ministrem sprawiedliwości i zarazem Prokuratorem Generalnym był wtedy Grzegorz Kurczuk z SLD, który nie stanął w obronie oskarżonych kolegów, choć instrumenty prawne miał w ręku, żeby ich bronić. Sądzę, że nie bronił ich z uczciwości, ale zapewne też z tego powodu, że jako polityk musiał się obawiać fatalnych politycznych skutków takiej obrony.
A dziś mamy aferę hazardową, w której śledztwo prowadzi prokuratura niezależna i apolityczna. I co z tego?
Ani poseł, ani obywatel nie ma prawa nawet zapytać, dlaczego główni bohaterowie tej afery nie mają przedstawionych zarzutów, tylko zeznają w charakterze świadków. Nie ma prawa zapytać, bo prokuratura jest dziś niezależna, samorządna i samonieodpowiedzialna. Jesli zechce kogoś wykończyć, to wykończy (znam przykłady)  Jeśli zechce kogoś sponiewierać, to sponiewiera, a jeśli zechce ukręcić sprawie łeb, to ukręci. Takie prawo uchwaliła koalicja PO-PSL-SLD.

6.  Problem dotyczy nie tylko spraw politycznych, ale też setek innych spraw zwykłych ludzi, w których prokuratura robi albo nie robi co chce. Nikt bowiem, od sprzątaczki do premiera i prezydenta, nie może zapytać Prokuratora Generalnego o konkretne śledztwa. Posłowie którzy zwracają się z pytaniami do prokuratury w związku ze skargami ludzi, dostają aroganckie odpowiedzi, żeby nie wsadzali nosa w nieswoje sprawy. Ludzie przychodzą do biur poselskich, wypłakują się posłom w rękawy (rękawy moich garniturów są mokre od łez, aż po pachy), wybrańcy narodu piszą pisma interwencyjne, a samowybierający się prokuratorzy mają to w dupie (Wańkowicz zezwolił na używanie tego słowa) i interweniujących posłów odsyłąją na drzewo.
Słyszę, że nawet Posłowie Platformy zaczynają już na to zgrzytać zębami. A sami tego chcieli...

7. Ja też mam swoje doświadczenia w bojach i potyczkach z prokuraturą. Ot, taki przykład - prokuratura skierniewicka wbrew wszelkim faktom i dowodom, popełniając skandaliczne błędy, umorzyła sprawę zamordowania młodej kobiety, kpiąc nie tylko z prawa, ale i ze zdrowego rozsądku, poniżając przy tym i upokarzając zbolałych rodziców zamordowanej dziewczyny. Iluż trzeba było pism, apeli, iluż publikacji w prasie, żeby władze prokuratorskie łaskawie uznały, że nie naprawi śledztwa ten sam prokurator, który je spieprzył i litościwie przeniosły to śledztwo poza Skierniewice. Co z tego będzie - nie wiem - ale długo trzeba było wyrywać to śledztwo z rąk ewidentnych partaczy. 

8. Kiedy koalicja PO-PSL przy poparciu SLD z wielkim hukiem zmieniała ustawę i radośnie wprowadzała niezależność prokuratury - ostrzegałem, że bokiem wyjdzie społeczeństwu ta niezależność.
I wychodzi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka