Mysliwy zabił psa na oczach niepełnosprawnego opiekuna

Pies był spokojny, nie wadził nikomu. Dobrzy ludzie go dokarmiali. I przyszedł radny, leśniczy, myśliwy - i psa zabił, na oczach jego niepełnosprawnego opiekuna.

1. Wiadomość z sieci (portal gazeta.pl):

Policyjne zarzuty usłyszał wczoraj radny z Rudy Malenieckiej,który na oczach niepełnosprawnego mężczyzny zastrzelił psa. - Oceniłem,że ma wściekliznę - mówi. - Wścieklizny nie było u nas od sześciu lat -odpowiada wojewódzki lekarz weterynarii.

- Postawiliśmy w tej sprawie zarzuty dwóm mężczyznom i kierujemy sprawę do prokuratury - poinformował "Gazetę" Stanisław Michalski, komendant policji w Końskich.

W środę opisaliśmy sprawę zastrzelenia bezdomnego psa w gminie Ruda Maleniecka.Zwierzę błąkało się kilka miesięcy, mieszkańcy bezskutecznie próbowali znaleźć dla niego dom. Zgłosili więc problem do urzędu gminy. Niedługopotemsamochodem przyjechali po psa miejscowy radny, jednocześnie leśniczy i myśliwy,oraz kierowca szkolnego autobusu. Zwierzę do środka pomógł im zaprowadzić 24-letni niepełnosprawny mężczyzna, który dokarmiał psa.Mieszkańcy byli przekonani, że zwierzę jedzie do schroniska, tymczasem mężczyźni wywieźli psa kilka kilometrów dalej i zastrzelili na oczach 24-latka. Ten z płaczem pobiegł do właścicielki sklepu, która zawiadomiła policję.

2. Jaką trzeba być swołoczą, żeby coś takiego zrobić...

Leżał pies koło sklepu, nikogo nie zaczepiał, nie wadził nikomu, litościwi ludzie go dokarmiali. Wśród dokarmiających był niepełnosprawny młody człowiek. Dla takich ludzi kontakt ze zwierzęciem jest zazwyczaj szczególnie ważny, o są to często ludzie tak samo jak ten pies bezradni, zdani na czyjąś pomocną dłoń. A czasem tak samo jak pies poniewierani...

Nie znam tego człowieka, ale domyślam się że ten pies był po prostu przyjacielem dla tego niepełnosprawnego człowieka. Może jedynym przyjacielem...

I przyszedł łobuz, z mandatem radnego, dyplomem leśniczego i legitymacją Polskiego Związku Łowieckiego w kieszeni i rozstrzelał psa na oczach bezsilnego, przerażonego człowieka.

Jakiż to był dramat, gdy ten zapłakany człowiek przybiegł ze swoją skargą do sklepu?

Co ten człowiek czuje dziś, patrząc na puste miejsce pod sklepem, gdzie jeszcze niedawno radośnie witał go merdający ogonem pies? A on go jeszcze pomagał prowadzić na śmierć do samochodu....

3. Chwała pani sklepowej z Maleńca, że nie bacząc na pozycję radnego i jego wpływy, zawiadomiła policje o egzekucji psa. To z jej strony akt wielkiej, obywatelskiej odwagi.

Coś się w ludziach zmienia na lepsze w podejściu do zwierząt. Ludzie zaczynają reagować na okrucieństwo, nie pozostają obojętni.

No i ta wieś. Funkcjonuje niesprawiedliwy stereotyp, że okrucieństwo wobec zwierząt to wiejska specjalność. A przecież wieś dokarmiała tego psa w Maleńcu, a zabił go leśniczy i myśliwy. Nie chłop, nie żaden rolnik. 

4. Kilka lat temu dowiedziałem sie o podobnej sprawie z pobliskich Końskich (Ruda Maleniecka leży w powiecie koneckim). Jakiś miejscowy notabl przyszedl z fuzją i zastrzelił trzy psy na wysypisku śmieci, a byly to psy, którymi opiekował się bezdomny człowiek. Te psy to była jego rodzina, nikogo na świecie nie miał poza nimi. I też przyszedł drań i tę psią rodzine mu zabił. Odrywał je skamlące od nóg tego bezdomnego człowieka i do nich strzelał. Twierdził, że psy były niebezpieczne, chociaż wśród nich był miesięczny szczeniak. Nikogo nie pogryzły, tylko szczekały czasem bo, pilnowały wysypiska, będącego domem ich gospodarza.

Zabójca psów nie poniósł wtedy żadnej kary. Interweniowałem w tej sprawie w prokuraturze, ale dochodzenie umorzyli. Pisałem do władz Polskiego Związku Łowieckiego, bo tamten łobuz był też, a jakże, myśliwym. I chyba jest nim do tej pory. Może kolega tego radnego z Rudy Malenieckiej...

Tym razem wierzę w skuteczne działania koneckiej policji i prokuratury. MInęlo kilka lat i podejście do "psich" spraw zaczyna się zmieniać.

Ale wspomóżmy te działania naszym wspólnym poparciem. Ludzie lokalnej władzy, w dodatku mysliwi, miewają czasem zadziwiająco duże wpływy, więc niebezpieczeństwo ukręcenia sprawie łba mimo wszystko istnieje. 

Postanowiłem skierować list w tej sprawie do prokuratury, aby miała na tę sprawę baczenie, ale także do do Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych i do Prezesa Polskiego Związku Łowieckiego, aby wyrazić potępienie dla haniebnego postępowania radnego, leśniczego i myśliwego, który dopuścił sę nikczemnego okrucieństwa, wobec psa i wobec człowieka.

Napiszcie też państwo takie listy od siebie.

Rawa Mazowiecka, 26 sierpnia 2011 roku,

Pan Piotr Gładysiewicz

Prokurator Rejonowy w Końskich

26-200 Końskie

ul. Krakowska 34

Pan dr inż. Marian Pigan

Dyrektor Generalny Lasów Państwowych

00-039 Warszawa

ul. Bitwy Warszawskiej 1920 r. 3

sekretariat@lasy.pl

Pan dr Lech Błoch

Prezes Polskiego Związku Łowieckiego

00-029 Warszawa

ul. Nowy Świat 35

pzlow@pzlow.pl

Jestem poruszony informacjami prasowymi o zastrzeleniu bezdomnego psa w Miejscowości Maleniec, gm. Ruda Maleniecka, powiat Końskie, województwo świętokrzyskie.

Według relacji prasowych psa zabił Jerzy K., będący leśniczym (a więc pracownikiem Lasów Państwowych) i myśliwym (a więc członkiem Polskiego Związku Łowieckiego). Bliższych jego personaliów nie znam, ale zainteresowani mogą je bez trudu ustalić.

Według relacji świadków zabicie tego psa nie miało żadnego uzasadnienia, a w dodatku dokonane zostało na oczach młodego, niepełnosprawnego człowieka, który się tym psem opiekował. Był to czyn okrutny nie tylko wobec psa, ale i wobec człowieka.

Zwracam się z prośbą do Pana Prokuratora o szczególny nadzór nad dochodzeniem w tej sprawie.

Do Pana Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych i do władz Polskiego Związku Łowieckiego zwracam się natomiast o wyciągnięcie konsekwencji służbowych i dyscyplinarnych wobec człowieka, którego postępowanie było rażąco nieetyczne i niegodne munduru leśnika i statusu myśliwego.

Z poważaniem

Janusz Wojciechowski