Obejrzałam właśnie program Jana Pospieszalskiego, do którego na publiczną egzekucję zaproszono panią Joannę Senyszyn, zwolenniczkę wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej.
Prowadzący zadziałał według starej propagandowej metody: w komplecie do jednej jedynej Senyszyn w studiu znalazło się troje agresywnych, niekulturalnych i niezbyt logicznie myślących, samozwańczych obrońców Moralności Publicznej oraz poseł Palikot. Żeby zachować "obiektywizm" dyskusji Pospieszalski pilnował, żeby każdy wypowiadał się mniej więcej przez taką samą ilość czasu.
Efekt: Senyszyn mówiła 10 min, jej oponenci łącznie 40 (bo w opozycji znalazł się też Palikot). To się nazywa uczciwa dyskusja. Jestem pod wrażeniem. Dziwię się tylko, że Senyszyn nie wyszła.
Senyszyn nie jest z mojej bajki, ale wiem jedno: zakrzykiwanie ludzi myślących inaczej to nie jest metoda na nic, a już na pewno nie na rzetelną dyskusję.
Nie mówiąc o tym, jak fatalnie świadczy o kimś, kto takie metody stosuje.
Jeśli ktoś nie potrafi rozmawiać bez lęku, że bez manipulacji nie da rady zwyciężyć w debacie - nie powinien rozmawiać.
pracuję ciężko, a hobbystycznie czytam i piszę.
Czasem kupuję ciuchy Prady ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka