21 grudnia 2012 roku – to data końca majańskiego kalendarza. Samozwańczy prorocy snują w oparciu o to teorie spiskowe, wieszcząc Armagedon. Rozhisteryzowany tłum bierze to w ciemno, zamiast pofatygować się, i zasięgnąć do źródła – ichniej Apokalipsy.
Pisze tam czarno na białym, nie o ostatecznym końcu, lecz o ,, ponownym zstąpieniu boga na ziemię, który zmieni zaistniały porządek świata’’, cokolwiek by to miało oznaczać. Opisał to tamtejszy odpowiednik świętego Jana, a jego wizje wielokroć się realizowały.
Naukowcy konstatują, że przedstawiciele ów prekolumbijskiej cywilizacji - mający arkana astronomii w przysłowiowym małym paluszku – zapewne rozumieją to tak, iż sąsiadujące z Ziemią planety ustawią się wobec niej w linii prostej, co może mieć negatywny wpływ na nasz glob. Jednakże skrajne czarnowidztwo jest tu pochopne.
Z drugiej strony co się odwlecze, to nie uciece. Astronomowie obawiają się asteroidy Aphopis, mogącej zbliżyć się na groźną odległość rodzimej planety około 2029 roku. Pocieszające jest to, iż wedle niedawnych szacunków ryzyko kolizji to znikome prawdopodobieństwo , tyle że nie wiadomo, czy po drodze nie zmieni toru, po jakim się porusza.
Abstrahując od autodestrukcji Ziemi z rąk ludzi typu klęski ekologiczne, wojna nuklearna etc. zanosi się, że morderczy cios przyjdzie z nieba. ,,Burze’’ na Słońcu, niosące ,, wiatr słoneczny’’ mogą zniszczyć elektronikę, co cofnie nas do ery kamienia łupanego. A jak ludzkość radzi sobie bez elektryczności, byliśmy świadkami przed paroma laty w USA.
Innie bardzo, bardzo odległe scenariusze, to śmierć Słońca, które pochłonie przy okazji planety Układu Słonecznego, lub zderzenie Drogi Mlecznej z galaktyką Andromedy. Lecz to za miliardy lat, wtedy już dawno będziemy ropą naftową.
A na razie nie zaprzątajmy sobie tym głowy, pogoda za oknem zachęca do spaceru i wypoczynku, nie samobiczowania.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie
