Marzenie dla każdego oznacza co innego

Amerykański koncern Boeing, dosłownie rozpływa się w ,,ochach’’ i ,,achach’’, nad swym nowiutkim modelem – Dreamlinerem. Szczególnie mocno eksponuje zalety samolotu, pod kątem wygody jego przyszłych pasażerów np. to że ciśnienie w kabinie będzie odpowiedniejsze, czy też oświetlenie. Uprzyjemniać podróż mają również wygodne fotele, oraz spora przestrzeń wewnątrz kabiny. Do tego dochodzi znacznie cichsza praca nowoczesnych silników, wobec czego wszystkie powyższe zalety znacząco umilą dość długi przecież lot. Cóż, technika w miejscu nie stoi, a jej niepohamowany rozwój równolegle przekłada się na ułatwianie życia człowiekowi. Jednakże firma z siedzibą w Seattle, nie jest protoplastą, w dziedzinie wygód w lotnictwie. Ponieważ takowe istnieją w nim od wielu, wielu lat.

Już w pierwszej połowie ubiegłego wieku, ludzie mogli pokonywać latającymi maszynami odległe dystanse, w wygodzie co najmniej dostatecznej. Weźmy chociażby sterowce, łącznie z nieszczęsnym Hindenburgiem. Na jego pokładzie bynajmniej nie panowały spartańskie warunki, pasażerowie z tego co mi wiadomo, mieli do dyspozycji kawiarenkę, a nawet palarnię.

Zaś w Ameryce na przestrzeni lat 30 i 40, usługi przewozowe świadczyła nieistniejąca już dzisiaj linia Pan Am, na wielkich łodziach latających. Ich piloci, z nieukrywaną łezką w oku wspominali je, twierdząc, że mimo krótkotrwałej służby tychże hydroplanów, nigdy już nie zaznali zarówno oni, jak i załoga, podobnej przyjemności z lotu. Nawet na aeroplanach dużo nowocześniejszych.

Wiadomo nie od dziś, że każdy producent zachwala pod niebiosa swoje produkty, i Amerykanie nie są odstępstwem od reguły. Niemniej, trzeba im przyznać, że wykonali kawał dobrej roboty, podobnie jak Airbus z modelem A380.Skoro mowa o gigancie z Tuluzy nadmienię jeszcze,iż Europejczycy w wersjach dla wymagającej klienteli, przewidywali nawet możliwość wstawienia doń łóżka, prysznica, oraz niewielkiego baru. Tylko oczekiwać dnia, kiedy inżynierowie zbudują latające miasta.