Oława jest rzeką dziwną, osobliwą.
Wrocławianie piją wodę właśnie z Oławy, i chyba nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Rzeka ta płynie przez tereny wodonośne, zasilając liczne stawy infiltracyjne - które z kolei zapewniają odpowiedni poziom wody w studniach infiltracyjnych, z których pobierana jest woda do dalszej obróbki (nazywa się ten proces dość zabawnie "produkcją wody" - ale de facto wodę pitną się produkuje, jak proszek do prania albo kwas siarkowy).
Z powodu tego szczególnego statusu Oława podlegała zawsze szczególnej ochronie, dzięki czemu ten cenny ekosystem uchował się do dziś w miarę nienaruszony.
Co jest w Oławie takiego dziwnego i osobliwego? Zwłaszcza dolny bieg - proszę się przejść od ujścia, gdzieś w okolicy siedziby MPWiK, w górę rzeki, aż do dość ponurego Parku Wschodniego i pozostałości po dawnym kąpielisku. Podobnie jest w górę od miejscowości Mokry Dwór.
Oto rzeczka mająca zwykle od kilku do kilkunastu metrów szerokości i średnio leniwy, ale dobrze widoczny nurt (z bystrzynkami w okolicach mostów) zmienia zupełnie charakter płynąc szerokimi rozlewiskami, czasem będącymi całkiem sporymi jeziorkami. Rozlewiska łączą się jedno z drugim przewężeniami, gdzie jednak Oława nadal jest niezwykle szeroka jak na rzeczkę swej wielkości (rozumianej jako ilość wody w jednostce czasu: mało wody = mała rzeczka). Szuwary i nenufary, podtopione brzegi, wyraźne wonie mięty i tataraku, no i spore przestrzenie rozlewisk, sielskie otoczenie - to wszystko współgra tworząc dość oryginalny krajobraz doliny rzecznej.
Co warto wiedzieć - dzięki szczególnej ochronie Oława przetrwała również jako ostoja suma, jedno z niewielu takich miejsc na Dolnym Śląsku (pomijając oczywiście Odrę!). A sumy są tam potężne! Oblegający brzegi wędkarze łowią zaś głównie białoryb, liny i szczupaki. Łowców sumów nie ma wielu, zresztą te największe są nie do złowienia...
Ja za łowieniem w Oławie nie przepadam, może ze względu na sporą presję wędkarską? Lubię za to się tamtędy przejść raz na jakiś czas. Łowię zaś chętnie wyżej, np. w okolicach Maciejowic, gdzie Oława jest już "zwykłą" rzeczką. Za to wiosną, w kwietniu-maju, jest tam bardzo ładnie i dość łatwo o ładnego klenia - można łowić z powodzeniem i na spinning, i na mokrą muchę.
Gdzieś w górnym biegu Oławy uchowały się strumyki, w których przetrwały rdzenne populacje pstrąga potokowego. Podobno trafia się pstrąg i w samej górnej Oławie.
Inne małe rzeki wrocławskie to Ślęza i Widawa, ale nie wyrobiłem sobie jeszcze jakiegoś osobistego stosunku do nich - a zapewne też są warte opisania. Może kiedyś?
Na nowym dla mnie terenie wrocławskim jakos powoli sie adaptuję, ciągle jakoś nie mam przekonania. Minęło kilka lat od wprowadzki i wciąż mam zaległości krajoznawcze. Pewnie to był błąd, że mało próbowałem się w ten krajobraz (przyrodniczy, ale i kulturowy) wgryzać. Ale jakoś czułem opór materii. Przez dobry rok po wprowadzeniu się do tego miasta w ogóle nie jeździłem na ryby w tych okolicach - jak już, to łowiłem w okolicach pra-domu tj. Szczecina. Nie było to ani postanowienie, ani fatum czy "szok zmiany" - po prostu tak to się jakoś działo. Chyba trochę nie mam serca do tych okolic. Szczecin bardziej lubię. To niedoceniane miasto w porównaniu z mocno promowanym Wrocławiem. Moim zdaniem Szczecin jest ładniejszy.
"Rzeczki wrocławskie" to dla mnie trochę punkty zaczepienia, dzięki którym zaczynam się tu czuć "u siebie". Wygląda na to, że do porozumienia ze światem i zaprzyjaźnienia z "krajobrazem rodzimym" dochodzę poprzez przyjaźń z rzekami, osobliwie tymi niewielkimi (potwierdza to znaczenie w moim życiu szczecińskiej rzeki Płoni, na której spędziłem tysiące godzin z wędką i bez - nie ciągnęło mnie na większe wody z większymi rybami). Stąd i te dwa nudnawe tekściki :)
Pozdrawiam.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości