kaminskainen kaminskainen
771
BLOG

Drobna ichtiofauna: biżuteria naszych wód

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 18

W sumie poziom niewiedzy o przyrodzie rodzimej "w aspekcie ryb" jest zastraszający: przeciętny obywatel nawet nie wie, co to jest "jaź" - a gdzie tam dopiero mówić o rozróżnieniu klenia, jazia, jelca i bolenia! A to trochę tak, jakby nie umieć rozróżnić lwa od tygrysa, albo konia od osła. Na dodatek to przecież przyroda rodzima, kraj ojczysty - który ponoć miłujemy. No i last but not least  - trochę ciekawości i szacunku też warto z siebie wykrzesać; nie będzie już Polaków, a jazie i bolenie będą nadal hasać wnajlepsze po tutejszych rzekach. Poradzą sobie bez nas, zwłaszcza bez nas (Polskie wody są szczególnie bezrybne na tle sąsiednich krajów - oczywiście z winy mieszkańców "tego kraju").
Otwieram zatem serię gawędziarsko-fenomenologicznych notek o ichtiofaunie rodzimej - zaczynając od tej najdrobniejszej, akwarystycznej.

Ciernik(Gasterosteus aculeatus)

Mała, kolczasta rybka pokryta przeważnie dodatkowo przejrzystym pancerzykiem płytek kostnych (choć są i formy "nagie" - podobnie, jak w przypadku karpii, gdzie mamy golce, lampasowce i pełnołuskie, no i dzikie sazany). Kolce w ilości od 2 do 5 ma kolka (ludowa nazwa ciernika) na grzbiecie - i jest to przekształcona płetwa grzbietowa. Ale bardziej trzeba uważać na te na brzuchu: nie spodziewamy się ich, a potrafią wbić się głęboko! To z kolei przekształcone płetwy brzuszne. Jak łatwo się domyślić, maleńki ciernik nie jest ulubionym kąskiem drapieżników. Wystarczy założyć go na żywca i poczekać na branie - jeśli weźmie okoń, zaraz ciernika wypluje (tfu!); szczupak może już nie darować, jak głodny. Ale są ryby, które potrafią się ciernikiem zażerać: miętusy i pstrągi z małych, zimnych rzeczek (słaba dostępność innego pokarmu - tam liczny ciernik staje się cennym źródłem białka), ponoć także węgorze, czasem sandacze. No i pstrągi tęczowe (ryba amerykańska, znana ze sklepów rybnych pod mylącą nazwą "pstrąg"), którymi nawet specjalnie zarybia się Zatokę Pucką - gdzie cierniki rozpleniły się niemiłosiernie, wypełniając lukę po innych, wyeksploatowanych populacjach ryb "użytkowych". A ciernik to akurat "użytkowy" nie jest (nazywa się to fachowo "znaczeniem gospodarczym").
Srebrzysty bok ciernika świeci się jak lusterko; oko jest proporcjonalnie zdecydowanie duże, trzon ogonowy cieniutki, ogonek przeźroczysty, podobnie jak spore płetwy piersiowe, którymi ciągle się wachluje. Ciało w pokroju jest idealnie wrzecionowate, zdecydowanie bocznie spłaszczone; ciernik ośmiocentymetrowy to już "dziadziuś ciernik". Barwy, poza świecącym jak polerowany chrom bokiem, skromne, szaro-zielonkawe lub stalowe. Ciekawa jednak rzecz dzieje się w okresie tarłowym, późnowiosennym: samce nabierają intensywnej, czerwonej barwy! Jest to nielada gratka dla akwarysty, który chciałby pohodować coś rodzimego. Trudno o większy efekt niż ten, który zapewni nam samiec ciernika w szacie godowej.
Zaobserwować można ciernika dosłownie w każdej wodzie, szczególnie wiosną. Wystarczy stanąć na mostku nad byle ciurkającym rowem melioracyjnym, by po chwili wypatrzeć ciemne, małe rybki, poruszające się w zabawny sposób (są strasznie "sztywniackie", prawie jak wystrugane z drewna). Któregoś dnia w Goleniowie, kwiecień to był, wypatrzyłem poniżej spiętrzenia na Strudze Goleniowskiej coś jakby warkocze wodorostów, które jednak były jakieś dziwne. Okazało się, że były to warkocze cierników, które płynęły w górę strumienia w mposzukiwaniu bardziej kameralnych tarlisk, niż zbyt ogromna dla nich rzeka Ina. Przedsięwzięłem małą "wyprawę po złote runo" i kilka cierników przyniosłem w słoiku na pobliski plac zabaw, gdzie dzieci miały ,z nich sporo radości. Oczywiście cały ten "chwast rybny" wrócił potem do wody.
Inne zabawne spotkanie miałem nad strugą czy rowem tuż nad morzem. Trzeba wspomnieć, że samczyk ciernika buduje z wodorostów kuliste gniazdo, w którym samice składają ikrę. Samczyk pilnuje potem ikry, a także wylęgłego potomstwa. Nad wspomnianą strugą wypatrzyłem stadko maleńkich cierniczków, dosłownie takich przecinków. Rzuciłem im przed nosy jakieś drobinki traw czy piasku, co oczywiście wzbudziło ich zainteresowanie. Z kolei to poruszenie w stadzie ciernikowego narybku zaniepokoiło tatę-ciernika, który wypłynął spod traw przy brzegu i przyjrzał się sprawie. Uznał jednak, że nic specjalnego się nie dzieje, i wrócił do swojej kryjówki. Przywoływałem go tak kilka razy.
Ciernik, jak już pisałem, jest "bezużyteczny" - ale znalazłem dla niego dwa zastosowania, które zechcę w tym roku wypróbować. Po pierwsze, planuję porobić jakieś fajne nalewki - i wzorem słynnych "żmijówek" i "robalówek", wrzucę do niektórych świeżego ciernika dla ozdoby i bajeru; efekt powinien być zadowalający. Na pytanie "po co to" mogę odpowiadać, że to przyprawa. Druga rzecz, to wykorzystanie zasuszonych cierników w celach "zdobniczych" (jak muszelki czy koniki morskie!) - nazbieram sobie tego suszu na jednym moście, z którego dzieciaki wyławiają cierniki podrywkami i posypują nimi drogę. Ładnie się tam wysuszą na słonku.

Cierniczek(Pungitius pungitius)

Bliski krewniak ciernika, tyle że jeszcze mniejszy i delikatniejszy w budowie (właściwie miniaturka ciernika); ma na grzbiecie więcej kolców, ale drobniejszych. Wziąć takiego do ręki - same śliczności! Czysty klejnot. Ciernik jest przy tym żywym srebrze jakiś taki... aluminiowy.
Cierniczek jest też mniej rozpowszechniony od ciernika - nie spotyka się go za często, choć również bytuje i w najlichszych wodach (rowach), i w naszym morzu.
Mniej spotkań, to i mniej zabawnych historyjek do opowiedzenia. Kolega wydobywał cierniczki z systemu podziemnych drenów na terenie Szczecina. Były tam jakieś studzienki, które umożliwiały odłów przy pomocy np. wiaderka. Cierniczki te, umieszczone w szkolnym akwarium, sprawiały sporo frajdy nie tylko osobliwym wyglądem, ale także swoimi agresywnymi reakcjami na kolor czerwony; potrafiły np. atakować tramwaj przejeżdżający za oknem, przy którym stało akwarium. Cóż, za bystre one nie są.
W zeszłym roku łowiąc nad Wołczenicą (tereny spotkań z pomórnikiem - polską chupacabrą) przegordziłem dla zabawy stopą maleńki ciek wodny tuż przed jego ujściem do rzeki. W "osuszonym korycie" poniżej "tamy" zatrzepotało się pełno kiełży (rodzaj małego skorupiaczka z rzędu równonogów, jakby maleńka krewetka - też temat na notkę) i jedna ryba - cierniczek może trzycentymetrowy. Śliczności moje! Chciało się to zjeść oczami - ale niestety tak się nie da, więc go wypuściłem do rzeki. I właśnie w takich okolicznościach mamy największą szansę na spotkanie z cierniczkiem.

Koza(Cobitis taenia)

Prawdopodobnie każdy bywający "za smyka" nad jakąś małą, piaszczystą rzeczką zachował wspomnienie stadek ruchliwych rybek, po których na widok człowieka zostawały tylko chmurki piasku. To mogły być tylko kozy - właśnie do ich zwyczaju należy błyskawiczne zagrzebywanie się w piasku w przypadku zagrożenia. Jak ktoś się wycwanił, to pewnie próbował łapać kozy ręką, chwytając garść piasku w miejscu, gdzie upatrzona rybka się zakopała. Mnie się czasem udawało, ale utrzymanie takiej gadziny w dłoni nie jest łatwe: jest strasznie śliska i wije się jak węgorz! Na dodatek na "policzkach" ma kolczaste wyrostki - to przekształcone pokrywy skrzelowe. Wycwaniłem się, i trzymałem kozy właśnie za łebki, tak by kolce wbiły się nieco w opuszki palców. Tak jeszcze szło je utrzymać.
Niepostrzeżenie koza stała się u nas gatunkiem zanikającym i zagrożonym - a obecnie prawnie chronionym. Zanikanie kozy sam obserwowałem na przykładzie rzeki Płoni w Szczecinie - konkretnie w Jezierzycach. Za smyka było ich tam pełno, potem dużo, dużo mniej, a od ponad 10 lat nie widziałem zadnej (ostatnie widziane egzemplarze to były smutne, samotne rybki - ani sladu wesołych stadek na złotym piasku). Trochę dłużej można je było obserwować poniżej mostu zaraz przy jeziorze Miedwie, ale ostatnio i tam ich nie było. Za to ciernika - opór.
Rybka to cieńka, walcowata w przekroju, coś jak mniejszy piskorz czy śliz, zwykle dorasta gdzieś do 10 cm. W akwarium na pewno jest ciekawym obiektem do obserwacji - i zresztą jest to rybka do akwarium rekomendowana, podobnie jak pozostali bohaterowie tej notki.

Słonecznica(Leucaspius delineatus)

W końcu ryba marki ryba: srebrna, prawie biała, smukła i rybkowata, z delikatną łuską, przypomina ukleję tyle, że dorasta zaledwie do dziesięciu centymetrów. Łowiło się ją w ramach pozyskiwania żywców w gliniankach, przy samym brzegu - w podrywkę, a czasem i na leciutką wędeczkę. Przysmak okonia, który zjada ją pasjami. Mogę sobie wyobrazić, że duże, dobrze oświetlone akwarium gęsto zasiedlone słonecznicą może się prezentować wspaniale.

Różanka(Rhodeus sericeus)

Kolejna mała karpiowata, tyle że przeciwieństwo słonecznicy: nie smukła, lecz "glapkowata", czyli mocno wygrzbiecona, szeroka. Śliczna rybka, w barwach tarłowych szczególnie. I podobnie jak ciernik - ma bardzo ciekawe zwyczaje tarłowe: składa ikrę do żywego małża przy pomocy specjalnego pokładełka. Wylęgające się różanki w niczym małżowi nie szkodzą.
Gatunek objęty ochroną, jednak wciąż pospolicie występujący w wielu wodach - np. w małych, skanalizowanych rzeczkach Dolnego Śląska (gdzie towarzyszy im najczęściej śliz, ciernik i kiełb).

Strzebla błotna, inaczej przekopowa(Phoxinus perenurus)

Kolejne śliczne maleństwo z rodziny karpiowatych, stworzenie nieszkodliwe i bezbronne, żyjące w ruchliwych stadkach. Jak sama nazwa wskazuje, żyje w "kaczych dołkach", rowach, przekopach i zarastających stawach. Z wyglądu - coś jak mały pstrążek. Gatunek u nas w zaniku, objęty ścisłą ochroną. Naukowcy znają pojedyńcze siedliska na takim przykładowym Mazowszu - dosłownie kilka oczek wodnych, gdzie strzebla się jeszcze uchowała. Podobnie jak piskorz, odchodzi w niebyt w zupełnej ciszy; sama nie zaprotestuje, ani też nie wzbudzi wystarczającego zainteresowania swym smutnym losem ze strony ludzi (cóż, edukacja: kto w ogóle wie o istnieniu takiej rybki? dlaczego na biologii nie uczy się rzeczy podstawowych, jak rozróżnianie rodzimych gatunków ryb czy drzew - a w głowie uczniów zostaje jeno żałosna sieczka po wkuwaniu suchych traktatów o parach chromosomów i strobilizacji jaja jeżowca?). Przyczyną zanikania tych gatunków jest zanik ich siedlisk: torfianek, dołków, rowów - które zarastają, zamulają się coraz bardziej, a w końcu zostaje po nich tylko kępka żywszej zieleni w polu.
A jednak są iskierki nadziei. Dobry znajomy z Kociewia mówi, że u niego i na Kaszubach aż tak źle nie jest - może z pamięci wytypować 10 przykładowych bajorek, jako potencjalnych siedlisk strzebli - i w siedmiu z nich strzeble na pewno będą. W ogóle tamte rejony wyróżniają się na tym polu, o czym wiedzą wędkarze.
Z kolei poprzedniego lata w ogrodzie dendrologicznym we Wrocławiu tradycyjnie lustrowałem tamtejsze zbiorniki wodne, odnotowując zmiany w strukturze ichtiofauny (co roku są spore zmiany!). Ku mojemu zaskoczeniu, mały basenik z fontanną i ozdobnymi roślinami wodnymi okazał się zasiedlony przez stadko strzebli właśnie. Czyli gdzieś w pobliżu, we Wrocławiu albo obok Wrocławia, są jeszcze siedliska strzebli błotnej! Radości było sporo, np. rzucaliśmy im okruszki, a one je sobie zbierały.
Ciekawostka jest punktowe występowanie w Wielkopolsce syberyjskiego podgatunku strzebli błotnej - strzebli Czekanowskiego (czyli chyba Phoxinus czekanowskii; jest to prawdopodobny relikt).
Oprócz strzebli błotnej, żyje też u nas wdzięczna, chroniona rybka strzebla potokowa. Najłatwiej ją zaobserwować w górach i na pogórzu, np. w dorzeczu Kaczawy.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Rozmaitości