Taka heca: przyszli do naszego biura serwisować klimę, i w jednym z urządzeń zaleźli gniazdo ptasie z maleńkim jajkiem. Ptaszki dostały się do urządzenia wylotem puszczonym przez mur. Co prawda jest tam kratka, ale z prześwitem pozwalającym bez trudu przedostać się do środka najmniejszym ptaszkom. Niestety panowie od klimy powiedzieli, że takiego gniazda nie można w środku zostawić - czyli jego los jest przesądzony i smutny.
W drugiej klimie, w sąsiednim pokoju, na tej samej ścianie budynku, gniazda już nie było - były za to ślady penetracji urządzenia przez ptaszęta: poszarpane okładziny wojłokowe. Najwyraźniej ptaszki pozyskiwały w ten sposób materiał na gniazdo - uwiły je jednak w drugiej klimie. Jeden z panów serwisantów zażartował, że tam widocznie była bardziej intymna atmosfera.
Wszystkim było ptaszków żal - podobno na szczęście takie przypadki nie są szczególnie częste.
A jaskółki to były w sławnym roku 97, w Szczecinie. Walczyliśmy z nimi, nie chcąc mieć obesranego balkonu - więc ulepiły sobie gniazdo pomiędzy balkonami, pod takim skąpym okapem z cynkowanej blachy. Normalnie to miejsce byłoby może i bezpieczne, ale przyszła straszna ulewa, ta poprzedzająca powódź na południu Polski.
Staliśmy przy oknie balkonowym, podziwiając nawałnicę - gdy nagle zobaczyliśmy dwie ulatujące jaskółki, z widocznym trudem utrzymujące się w powietrzu wypełnionym wielkimi, bijącymi kroplami wody. One niemal w tym powietrzu tonęły - a musiały lecieć. I gdzieś nam tam w tej szarości zniknęły.
Potem znaleźliśmy rozmyte szczątki gniazda i jakieś skorupki od jajek. A tego dramatycznego lotu przez ulewę małych ptaków, którym dom się zawalił, chyba nigdy nie zapomnę. Leciały całkowicie samotne, jedna obok drugiej, takimi opadającymi ślizgami - gdy wszystkie inne stworzenia były pochowane w jakichś dziurach. Na co im przyszło!
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości
