rozpylaczek rozpylaczek
1912
BLOG

Kaczyński obnaża nędzę moralną „znacznej części mediów”

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 39

Już dobrze wiemy od Pana Prezesa, że pod rządami Tuska Polska nie jest niepodległym krajem, lecz „kondominium niemiecko-rosyjskim”.

W piątek dowiedzieliśmy się, że to kondominium nie jest też krajem demokratycznym. Pan Prezes powiedział, że dzisiejsza Polska jest oligarchią. Ale na tym nie koniec strasznych wieści. Ta oligarchia jest popierana „w sposób zupełnie niebywały” przez „znaczną część mediów”.

Dziennikarzom rzecz jasna nie ujdzie to na sucho. Jarosław Kaczyński powiedział, że będzie to „Zapisane w annałach historii dziennikarstwa. I to tej czarnej, najgorszej, najbardziej budzącej - no powiedzmy sobie - złe uczucia części tych annałów”.

Jarosław Kaczyński - jak na inteligenta z wyższej półki przystało - używa języka wykwintnego. Lubi frazy rozbudowane, z licznymi dygresjami, więc czasami trudno od razu zrozumieć, o co mu chodzi. Ale to lepiej, bo to nas zmusza do wytężenia wszystkich swoich zasobów percepcyjnych. Na wszelki wypadek wyjaśniam, że nie chodzi o uczucia annałów, tylko o uczucia do annałów. A dokładniej: „annałów historii”, bo Pan Prezes lubi pleonazmy.

Dziennikarz TVN Jakub Sobieniowski zapytał: „Czy panowie badali ten fragment nagrań [z „taśm Serafina”], który mówi o wciskaniu przez Marka Sawickiego ludzi PiS-u?”. Jarosława Kaczyńskiego to pytanie zdenerwowało: „Fragment jest, ale kompletnie nic z niego nie wynika, poza tym, że pan robi nie to, co do pana należy”. A po chwili dodał: „Są dziennikarze i funkcjonariusze”. Następnie między Sobieniowskim i Kaczyńskim wywiązał się taki dialog:

Sobieniowski: To ja chciałbym teraz dopytać, co pan prezes ma na myśli?

Kaczyński: To, co mam.

Sobieniowski: Jeżeli pan prezes mnie nazwał funkcjonariuszem, to chciałbym wiedzieć, jakich służb.

Kaczyński: Nie widzę powodu, żeby z panem rozmawiać.

No bo oczywistą oczywistością jest, że konferencja prasowa nie jest po to, by rozmawiać z dziennikarzami. Potem oczywiście sam Pan Prezes i wszyscy pozostali politycy PiS zżymają się na to, że dziennikarze czemuś ich nie lubią.

A ściślej – znakomicie wiedzą, dlaczego: no bo to nie dziennikarze, tylko funkcjonariusze.

Sobieniowski zapytał też o porównania z aferą hazardową. Odpowiadając na to pytanie, Pan Prezes opisał, jak według niego działają dziennikarze:

„A jeżeli chodzi o porównanie z aferą hazardową to jest tak, że kolejne przypadki są już trudniejsze do obronienia niż tamten. A poza tym ja pamiętam te dwa czy trzy dni, kiedy media się zachowały tak, jak w normalnym kraju demokratycznym, to wtedy poparcie dla PO po prostu zaczęło się walić. No, po trzech dniach, tak jakby tutaj istniał jakiś mechanizm, taki „w tył zwrot”, został dokonany daleko idący… całkowity zwrot. Nagle się okazało, że to policjanci są winni, a nie złodzieje, no i wtedy oczywiście te notowania zostały uratowane. Ale to na tej zasadzie, i to bardzo łatwo można prześledzić atak mediów… Wybuch skandalu – tego, co się w socjologii nazywa skandalem – trwał trzy dni, po trzech dniach ktoś przekręcił kierownicę, czy jakąś śrubę i skandal się skończył. I powtarzam: okazało się, że winien jest Mariusz Kamiński, a nie ci, którzy okradali kraj.”

Niestety, Jarosław Kaczyński zostawił naszej domyślność, kim jest ten ktoś, kto „przekręcił kierownicę, czy jakąś śrubę”. Pewnie osobiście Donald Tusk, albo ktoś z jego podwładnych. Może minister Graś? A może ktoś zupełnie inny? Może w rządzie Tuska jest głęboko zakonspirowana komórka cenzury?

A może decyzje zapadają na jeszcze wyższym szczeblu? W końcu Polska jest kondominium niemiecko-rosyjskim, więc to pewnie Angela Merkel i Władimir Putin regularnie się spotykają i kręcą śrubą polskiego dziennikarstwa?

Ufam, że Pan Prezes to doprecyzuje. Jak nie dziś czy jutro, to w memuarach.

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Polityka