Po Kaczyńskim i Macierewiczu spodziewałem się więcej. Ich sejmowe wystąpienia wyglądały jak odbębnianie przykrego obowiązku. A gdzie pasja i radość z dobrego służenia nieszczęsnej zniewolonej Oyczyźnie?
Obaj są profesjonalistami klasy światowej, więc nawet gdy się nie przykładają specjalnie do roboty, nigdy nie schodzą poniżej bardzo wysokiej średniej. Obudzeni w środku nocy mogą z czapki skomentować dowolną aferę, za każdym razem bezbłędnie trafiając w samo sedno. Takie też wczoraj sprawiali wrażenie.
Antoni Macierewicz przedstawił gotowy wniosek specjalnej komisji sejmowej do spraw wyjaśnienia afery Amber Gold i naprawdę szkoda, że taka komisja nie powstanie, bo byłoby jak znalazł: „Amber Gold to nie jest afera pana syna. I nie jest także aferą pana dziadka z Wehrmachtu. To jest pana afera, bo pan stworzył system mafijny, który w Gdańsku uniemożliwił dojście do prawdy i sprawiedliwości”. I oczywiście dołączył niezbity dowód, w postaci zdjęcia, na którym samolot OLT Jetair ciągną prezydent Gdańska, wiceprezydenci Sopotu i Gdyni oraz marszałek województwa. Jak tylko PiS powróci do władzy, wszyscy ci samorządowcy z pewnością zostaną skazani na wyroki co najmniej tak surowe, jaki dostał w Ameryce Al Capone.
Zaś Jarosław Kaczyński sprawiał wrażenie ucznia, któremu się nie chciało odrobić pracy domowej, więc posłużył się „gotowcem” pasującym do każdej okazji: „premierowi zależy na ograniczaniu demokracji przez osłabianie demokratycznych instytucji i wzmacnianie korporacji”. I – rzecz jasna – bezbłędnie wykrył, że data sejmowej debaty została przez Tuska wybrana nieprzypadkowo, by Polacy jak najszybciej o aferze zapomnieli. Nawet pochwalił Tuska za spryt. „Jutro jest 31 sierpnia, rocznica, pojutrze 1 września, też rocznica i początek roku szkolnego”.
Jednak co mistrz, to mistrz. Nawet przy takiej wypowiedzi od niechcenia Jarosław Kaczyński wygłosił zdanie, które przyniesie mu nieśmiertelną sławę największego po Józefie Stalinie językoznawcy, a także wybitnego logika: „Oczywiście tutaj jako element marginalny, ale istotny staje sprawa pytania o syna Donalda Tuska, bo choćby poprzez tego syna ten związek istnieje”.
Dotąd logika była zawłaszczona przez skompromitowany reżim Tuska i wykluczała jednoczesne istnienie dwóch wykluczających się cech jakiegoś zjawiska. W tej imposybilnej logice coś było albo marginalne, albo istotne. Jarosław Kaczyński przezwyciężył te głupie i szkodliwe ograniczenia.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka