Długo nie zwracałem na niego uwagi. Owszem, wiedziałem, że jest wiceministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, ale nie miał – u mnie rzecz jasna – szans na przebicie się, na tle Macierewicza, Leppera, Giertycha, Fotygi…
Błysnął dopiero pod koniec października 2007, kiedy Polska przegrała przed londyńskim Trybunałem Arbitrażowym spór z Eureko o PZU. A to on właśnie odpowiadał za strategię w tym sporze. Powiedział wtedy: „Jestem wiceministrem w rządzie polskim, a nie w kolonii holenderskiej. Polski rząd nie powinien respektować wyroku Trybunału Arbitrażowego w Londynie nakazującego dokończenie prywatyzacji PZU”.
Wtedy się nim zachwyciłem. Poprzedni tak wielki zachwyt zdarzył mi się w czerwcu 1981 roku, gdy w „Moskwa-Pietuszki” przeczytałem przepis na koktajl „Łzy komsomołki”. A tak na marginesie: czy Pan Prezes na frazę „kondominium rosyjsko-niemieckie” nie wpadł aby natchniony właśnie przez Szałamachę?
Od tego czasu Szałamacha został jednym z moich ulubionych polityków. Szczególnie cenię go za – chyba największy spośród wszystkich polityków PiS – kontrast między formą a treścią wypowiedzi. Mówi on bowiem spokojnie, z uśmiechem, używając niemal wyłącznie słów całkowicie mieszczących się w kanonie człowieka kulturalnego. Tym bardziej dobitna jest treść. Skromna próbka jego możliwości.
18 czerwca 2010 dla Polska The Times (http://www.polskatimes.pl/artykul/270789,pawel-szalamacha-trzeba-polaczyc-polske-a-b-i-c,id,t.html): „Dziś rządzący uważają polską państwowość za ciężar, którego należy się pozbyć. Dlatego chcą zepchnąć jak najwięcej odpowiedzialności na inne państwa, instytucje międzynarodowe, samorządy”.
Na stronie http://mypis.pl/aktualnosci/1707-pozomawiajmy-o-gospodarce-pawel-szalamacha jest rozmowa z nim. Mówi tam m.in., że sprzedaż polskich firm inwestorom zagranicznym jest błędem, bo wtedy centra decyzyjne przenoszą się do podmiotów, które „zupełnie nie będą brały pod uwagę strategii rozwoju kraju”. I podaje rzekomy przykład: „w 2009 roku, kiedy była ta pierwsza fala kryzysu finansowego na świecie, akcja kredytowa w polskich bankach praktycznie ustała, praktycznie została zatrzymana, za wyjątkiem PKO BP. A to dlatego, że niemal wszystkie pozostałe banki są kontrolowane przez akcjonariuszy zagranicznych”.
Oczywiście nie podaje żadnych danych liczbowych, bo i po co. To przecież „oczywista oczywistość”.
20 maja w portalu wpolityce.pl (http://wpolityce.pl/wydarzenia/28934-pawel-szalamacha-powrot-do-przemyslu-przyszlosc-wygraja-kraje-w-ktorych-odbudowana-zostanie-nowoczesna-baza-przemyslowa) zamieścił zarys wystąpienia na Kongresie Polska Wielki Projekt: „Nie zachwycam się przemysłem ciężkim okresu PRL. Był często niekonkurencyjny i kosztowny, stworzony ze względu na cele Układu Warszawskiego, nie zaś na cele Warszawy. Ale mimo bagażu epoki PRL trzeba odrzucić postawę ostatnich dwóch dekad, którą można scharakteryzować stwierdzeniem: »najlepszą polityką przemysłową jest jej brak«. Przypisuje się je ministrowi przemysłu Tadeuszowi Syryjczykowi”.
Piękna fraza: „przypisuje się”. Kto przypisuje? Ktoś umie przywołać źródło tej rzekomej wypowiedzi Syryjczyka?
W młodości myślałem, że komuniści są mistrzami świata we wrednych insynuacjach. Myliłem się głęboko. To byli pełni skrupułów amatorzy.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka