Marek Kobylarski Marek Kobylarski
31
BLOG

Wiatr zmian

Marek Kobylarski Marek Kobylarski Polityka Obserwuj notkę 1
Świat obiegła wiadomość. Stany Zjednoczone wybrały nowego Prezydenta. Został nim Afroamerykanin. Jeszcze 50 lat temu coś takiego nie przyśniłoby się nawet filozofom. Oprócz tego zadziwiające są jeszcze inne aspekty tej kampanii i jej finału.

Niedawno na spotkaniu z Tomaszem Lisem usłyszałem, że w Polsce wylać „kubeł gnoju” na drugą osobę to codzienność. Na porządku dziennym jest ośmieszenie a nawet oczernianie przeciwnika. Z tabloidów dobiegają kłamliwe informacje o wielu. Brakuje nam wzajemnego szacunku. W gronie pokrzywdzonych Pan Lis wymieniał takie autorytety jak Gieremek, Kuroń, Wałęsa. Kiedy sam wspomniałem o Prezydencie Kaczyńskim ten skrzywił się. To nie był Jego zdaniem najlepszy przykład. A ja uważam, że najważniejszy. Jeżeli mamy się nawzajem szanować musimy posiadać pewne granice, nieprzekraczalne. Uważam, że złamaniem wszelkich granic jest obrażanie osoby, a zatem urzędu Prezydenta. Osoba, która pełni tą funkcję z mocy nie tylko prawa, ale przede wszystkim autorytetu i najwyższej rangi zasługuje na szacunek. Jeżeli potrafimy wyzwać Prezydenta, kimkolwiek by on aktualnie był i co robił, od chamów, wykrzykiwać w jego stronę „spieprzaj dziadu”, ośmieszać go wykorzystując Jego nazwisko to później nie mamy żadnych zahamowań by obrażać każdego i w najbardziej obraźliwy sposób. Stosujemy zasadę, jeżeli ktoś jest dla nas dobry, zgadzamy się z nim – szanujemy go, jeżeli jest przeciwnie nie mamy zahamowań by go zmieszać z błotem. Brakuje nam wzajemnego poszanowania i każdemu z tym żyje się źle, każdy chce być szanowany, ale prawie nikt nie stosuje tego w stosunku do innych. Może czas zacząć?

To co zadziwiło mnie to postawa McCaina. „To jest mój Prezydent” - powiedział i zadeklarował współpracę. Potrafił unieść się ponad urazy pochodzące z kampanii, ponad różnice ideologiczne. Jest jedna Ameryka i jeden Prezydent i trzeba działać i żyć dla Niej i bezwzględnie szanować jej przywódcę.

Zdziwiła mnie również postawa Amerykanów. Tłumy wiwatujące, euforia, radość, łzy. Tak emocjonalne podejście zwykłych Amerykanów świadczy o tym, że Ameryka jest społeczeństwem obywatelskim. Tam czuje się odpowiedzialność za własny kraj, interesuje się tym i otwarcie żyje sprawami społecznymi. Chciałbym doczekać w Polsce czasów, kiedy ludzie setkami tysięcy wylegną na ulicę, spontanicznie, by cieszyć się ze zwycięstwa swojego kandydata, swojej partii. Że ta nie inscenizowana radość przeniesie się z konwencji zamkniętych partii na pospolite domostwa, miasta i miasteczka. 

Ameryka, co by o niej nie mówić, jest krajem demokratycznym. Swój sukces zarówno ekonomiczny jak i społeczny zawdzięcza prawdziwie uczciwym wyborom w jednomandatowych okręgach wyborczych. 

Ameryka jest też pewnym przykładem kraju, w którym potrafią żyć ludzie różnych ras, kultur, religii. W którym różnice rysują się w typie człowieka, jego osobowości i podejścia do drugiego a nie w kolorze skóry czy wyznaniu. Stanowi przykład, że można. Jednak ponad to, w moim przekonaniu, ufam że świat byłby lepszy, nie dlatego, że możemy osiedlać się tam gdzie chcemy, ale, że tam gdzie się urodziliśmy, gdzie są nasze korzenie, tam znajdziemy podobny dostęp do dóbr jak w każdym innym kraju. Równość powinna polegać na równości w dostępie do szans a nie w dostępie do każdego zakątka świata. Na tym, że właśnie nie muszę emigrować by zarobić na chleb. Ale mogę podróżować i poznawać inne kultury. Moim zdaniem szacunek rodzi się na gruncie dostępu do informacji, dóbr, na przełamywaniu stereotypów przez rozwój człowieka, naukę, a nie przez jego etniczne wymieszanie.

Jednak mam nadzieje, że ten dzień i ten Prezydent najważniejszego Państwa na świecie da początek nowej ery. Ery wzajemnego szacunku, miłości i pokoju. Jednak nie może się tak stać bez wyzbycia się przez państwa i ludzi aspiracji do kontrolowania i górowania nad drugimi. I jak by nie stawał Pan Prezydent Obama na głowie nie uda mu się dokonać zmian bez wprowadzenia tej najważniejszej. Nauczenia, zwłaszcza tych wielkich, których w Ameryce nie brakuje, że człowiek nie może żyć kosztem drugiego człowieka. Że status społeczny, majątek czy pochodzenie nie czyni człowieka lepszym i nie upoważnia do gardzenia drugim. Że człowiek jest celem samym w sobie, jest podmiotem o najwyższej godności a nie przedmiotem, który jest jedynie środkiem do celu. A by to zrozumieć i respektować potrzebna jest moralność. Wiara w Boga i szanowanie wartości. Coś, czego właśnie na tym świecie coraz bardziej zaczyna brakować.

Jeżeli taka zmiana jest w Ameryce możliwa uwierzę w to, że nowy wspaniały świat, który szykują już dla nas nasi zarządcy będzie lepszy od tego dziś. W przeciwnym razie będziemy się nadal staczać, dążyć ku złemu i prędzej czy później upadniemy.

 

Czekam na takie zmiany. Niech ta wileka radość i nadzieja nie pójdzą na marne. Powodzenia Panie Prezedencie.

Niech Bóg błogosławi Amerykę. Niech Bóg błogostawi Świat.

Marek Kobylarski

 



wyborcza w Polsce i Wielkiej Brytanii"; jeden z inicjatorów Akcji Niezależnego Zrzeszenia Studentów "jednomandatowe.pl - poseł odpowiedzialny przed wyborcami", jeden z liderów "Pomarańczowej Alternatywy w stopniu kaprala,sekretarz Partii Polskiej partiapolska.eu(mail: mkobylarski@wp.pl)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka