Na początek dwa słowa wstępu i przedstawienia: od zawsze czytam Gazetę Wyborczą i nawet w swoim czasie się przechwalałem, że jest ona źródłem mojej wiedzy o świecie (oczywiście ze pewną dozą przesady). Ale dzięki temu wiem, co pisali kiedyś. Od jakiegoś czasu czytam już tylko w necie, a na treści też patrzę bardziej krytycznie niż kiedyś. Co nie znaczy, że dopadła mnie histeria antygazetowa.
Do rzeczy: jak dziś pamiętam artykuły w Wyborczej nawołujące do walki z korupcją, akcje, jakieś Transparcency itp. Generalnie w dobrej wierze wzywające do zwalczenia tej hydry, która niszczy polską gospodarkę, konkurencyjność itp. I teraz nagle okazuje się, że - według Wyborczej - korupcji jednak w Polsce nie ma. A może i jest, ale wcale nie taka groźna. Tylko co piąty Polak o niej słyszał. Teza jest tak nachalnie oczywista - PIS walczy z korupcją, więc Wyborcza udowadnia, że korupcji nie ma i PiS walczy z wiatrakami lub, co więcej, z demokracją.
Jak sądzicie - jest jednak w Polsce korupcja? I czy tylko co piąty Polak dał w łapę policjantowi albo lekarzowi?
PS. nie jestem wrogiem Wyborczej ani zwolennikiem PiS (zagłosuję pewnie na PO, choć jeszcze się waham, czy w ogóle pójść).
