Jarosław Marek Rymkiewicz w swoim ogrodzie, kwiecień 2012; fot. Stefan M. Ronisz
Jarosław Marek Rymkiewicz w swoim ogrodzie, kwiecień 2012; fot. Stefan M. Ronisz
Rymek Rymek
1166
BLOG

CZAS RYMKIEWICZA

Rymek Rymek Kultura Obserwuj notkę 0

Czym jest czas? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Jest to wartość umożliwiająca funkcjonowanie  rzeczywistości, rozciągnięta między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością. Ale czy na pewno?  Czy nie jest przypadkiem tak, że teraz w ogóle nie istnieje? Jeśli czas jest wektorem złożonym z jednej strony ze zbioru zdarzeń przeszłych, z drugiej strony przyszłych, to teraźniejszość jest matematycznym, bezwymiarowym punktem, nicością, czymś obiektywnie nie istniejącym. Istotą czasu w takim ujęciu jest nieustanna zamiana przyszłości w przeszłość z pominięciem teraz. A może istnieje tylko teraźniejszość, a raczej teraźniejszości, nieskończenie szybko pojawiające się i równie prędko znikające, zaś przeszłość i przyszłość są jedynie wymysłem poetów, filozofów i fizyków? A może istnieje tylko to, co zaistniało, co na trwale zapisało się w świecie materii i w  ludzkich umysłach, a wszystko to, co nazywamy przyszłością jest jedynie nie zasługującą na miano obiektywnego bytu potencją? A może istnieje tylko przyszłość, tylko to, co wciąż może się zdarzyć, a nie to, co do życia już nigdy przywrócone nie zostanie, co lada dzień ulegnie zapomnieniu i wymazaniu z kart historii? A może czas wreszcie w ogóle nie istnieje?

Jak w tym wszystkim prezentuje się czas rymkiewiczowski? Pozornie i tutaj wszystko wydaje się jasne. Głównym pasem transmisyjnym między między badaczem, rozumianym jako podmiot poznający, a przeszłością jest tekst. To dzięki językowi to, co już dawno minęło, może funkcjonować w ludzkiej świadomości. Problem w tym, że słowa nie powielają rzeczywistości, lecz ją upraszczają, mówią jedynie o jej znikomym wycinku. W połączeniu ze skłonnością ludzkiego umysłu do nasycania konstruowanego przez siebie obrazu świata pierwiastkiem subiektywizmu i niepowtarzalności, możliwość kontaktu z przeszłością, nie mówiąc już o przyszłości, która z natury rzeczy pozostaje nieuchwytna, w jej niezmienionym kształcie wydaje się złudzeniem. Dokonywana w teraźniejszości aktualizacja przeszłości nie jest przywróceniem czasu zaistniałego, lecz jest wobec niego niego bytem autonomicznym, będącym złożonym produktem historyczno-kulturowo-psychologicznego kontekstu panującego w tu i teraz. Wydaje się, że jedyna przeszłość ( to samo tyczy się także przyszłości ) o jakiej można mówić to ta teraźniejsza, gdyż to właśnie przez pryzmat teraźniejszości definiowany jest ogrom rzeczywistości, zarówno tej, która była, jak i tej, która będzie. Należałoby nawet mówić o teraźniejszości przeszło- przyszłej, gdyż to właśnie  teraz  pełni w tym związku czasowym funkcję nadrzędną, przynajmniej pozornie. Czyżby dla Rymkiewicza istniało więc tylko to, co jest? Czyżby tylko teraźniejszość miałaby mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie? Taka ocena byłaby oczywiście uproszczeniem, by nie powiedzieć zakłamaniem.

Jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem, że w całej rzeczywistości to właśnie teraźniejszość jest elementem nadrzędnym, gdyż, co jest dość oczywiste, nie sposób wyabstrahować naszej jaźni z aktualnie panującego kontekstu determinującego nasz sposób odbioru świata w jego całej czasowej rozciągłości, to jednocześnie  podstawowy i prawdziwy byt lokujemy w świadomości. W takim ujęciu bycie jest myśleniem o byciu, zaś istnienie istnieje wówczas, kiedy istnieje jakikolwiek umysł zdolny to istnienie sobie uświadomić i w konsekwencji dokonać jego oceny. Jarosław Marek Rymkiewicz, o czym była już mowa we wcześniejszym tekście, sytuuje nadrzędną rzeczywistość gdzieś indziej, poza świadomością badacza, która nasyca świat zniekształcającą, a raczej upraszczającą warstwą teraźniejszości, w pozaumysłowej  sferze trwania potencjalnego, niekoniecznie dokonanego. Niedokonaność ta oznacza, iż materia nie wyczerpuje definicji rymkiewiczowskiego ziemskiego świata, mimo że mowa jest tu o porządku względem świadomości jednostki niezależnym. Wraz z umiejscowieniem prawdziwego bytu w sferze  transcendentnej, teraźniejszość nie tylko traci swój władczy względem świata charakter, ale także staje się tym, czym umysłowy obraz bycia jest wobec pozaumysłowego istnienia w teraźniejszości, czyli trywializacją owego świata, materializującą jedynie znikomą cząstkę ogromu prawdopodobieństwa, rozumianego jako to, co może, aczkolwiek nie musi zaistnieć. Jak więc widać, umysł względem bytu w jego całej czasowej rozciągłości, czyli bytu, który jest wobec tego umysłu niezależny, gdyż sam akt myślenia przeobraża wektor przeszłość- teraźniejszość- przyszłość, w twór w znacznej mierze definiowany przez  środek owego odcinka, czyli to, co jest , a więc w twór tej rozciągłości pozbawiony, reprezentuje już podwójną podrzędność. Relacja między umysłowym obrazem świata a pozaumysłowym istnieniem w teraźniejszości jest więc po pierwsze taka, jak  między pozaumysłowym istnieniem w teraźniejszości  a  bytem (również pozaumysłowym)  w jego całej czasowej rozciągłości i po drugie taka jak  między teraźniejszością przeszło- przyszłą a zwykłą przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.  Prawie każdy punkt na wektorze czasu, z wyjątkiem teraz, ze względu na wysoki, co i tak jest eufemizmem, stopień niejednorodności i złożoności rzeczywistości zawierającej w sobie szereg możliwych linii rozwojowych, z których tylko jedna ma szansę zaistnieć, ulega rozgałęzieniu, stając się obiektem wielowymiarowym. Patrząc na ten problem z perspektywy umysłowego obrazu rzeczywistości, wielowymiarowość ta wzrasta w miarę oddalania się od teraźniejszości, zarówno w stronę coraz dalszej przeszłości, jak i coraz dalszej przyszłości. Ma to związek z  potęgowaniem się   trudności związanych z możliwością przewidywania coraz odleglejszych stanów czasoprzestrzeni, w wyniku czego  nawarstwieniu ulegają  zbiory tych stanów ( nie zapominajmy, że wciąż mowa tu jest o porządku wtórnym ).  Z perspektywy wykraczającej poza ludzki umysł z kolei, każdy z punktów znajdujących się na osi czasu, oczywiście z wyjątkiem teraźniejszości, reprezentuje tą samą ilość możliwych dróg rozwoju, przy czym liczba ta, w odróżnieniu od perspektywy umysłowej jest nieskończona. Różnica w ilości potencjalnych kształtów rzeczywistości między  obrazem świata funkcjonującego w ludzkim umyśle, a światem samym w sobie, wynika ze zwyczajnej skończoności tegoż to umysłu, który z oczywistych względów nie jest i nigdy nie będzie w stanie pojąć nieskończoności w jej właściwym wymiarze.

Czym jest czas dla milanowskiego poety? Z pewnością jest to wartość obiektywna, wartość, która istniałaby nawet wówczas, kiedy nie byłoby żadnej rzeczy, na której mogłaby ona pozostawić swoje niszczące piętno, kiedy nie istniałby żaden umysł zdolny ją sobie uświadomić, wyobrazić i zrozumieć.  Rymkiewicz dostrzega niejednolitość czasu, którego poszczególne części składowe przypisane są różnym formom rzeczywistości. W konsekwencji elementy te mogą podlegać gradacji. W takim ujęciu czas przestaje być zwykłym, jednowymiarowym wektorem składającym się z punktów reprezentujących analogiczne właściwości, lecz staje się wielowymiarową wartością, aktywnie uczestniczącą w życiu  ziemskiego porządku. Rymkiewicz ukazuje nam jak skomplikowane bywa to, co pozornie jest tak jednorodne i jasno zdefiniowane. Wszelka prostota, o czym niejednokrotnie zapominano, jest tylko złudzeniem. Całe szczęście żyjemy w teraźniejszości, więc nasze umysły nie muszą dźwigać ciężaru wszystkiego, co było i wszystkiego, co będzie, a więc ciężaru całej nieskończoności. Byłoby to dla nas chyba nie do zniesienia.

 

Robert Zybrant

 

Rymek
O mnie Rymek

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura