Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
1874
BLOG

„RAZ SIĘ SKURWISZ...” czyli Czeczenia & Sikorski & Orwell

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Polityka Obserwuj notkę 9

Niby odetchnęliśmy z ulgą, gdy Zakajew został uwolniony. Niestety, zarazem przebudziliśmy się z nową świadomością (nie powiem że w innym kraju, bo w innym kraju żyjemy co najmniej od 10 kwietnia).

 

Wystarczy pomyśleć. W wigilię przyjazdu Zakajewa, zamiast jednoznacznej deklaracji, że ten człowiek może poruszać się po Polsce tak samo, jak po innych krajach Unii E. – na przykład jak po Francji, gdzie jego sytuacja prawna jest zdaje się IDENTYCZNA jak u nas – okazuje się, że Polska stanowi w Unii E. jakimś wyjątek. I to w zasadzie nawet „GazWybor” krytykowała. No bo co innego miała zrobić? Rzecz po oczach bije.

 

Nadzieja à la polski MSZ

Przyjrzyjmy się bliżej problemowi. W odpowiedzi na wyrażone mocnymi słowami zaniepokojenie Rosji zjazdem wolnych Czeczenów w Pułtusku, rzecznik polskiego MSZ zapowiedział:

 

„... ‘Będziemy z troską i bardzo uważnie przyglądać się przebiegowi tego zjazdu’ [...]. Jak podkreślił, resort ma nadzieję, że zjazd ‘nie skończy się postulatami, które godzą w polską politykę zagraniczną, na przykład, że nie zostanie sformułowany postulat dezintegracji terytorialnej Rosji, z którą mamy dobrosąsiedzkie stosunki’...”.

 

Po pierwsze, jest jakimś okrutnym absurdem żądać od wolnych Czeczenów wyrzeczenia się marzeń o wolności. A taką właśnie „nadzieję” wygenerował cytowany wyżej rzecznik MSZ. Jeśli zezwalamy opozycyjnym wobec Rosji Czeczenom na pobyt i obradowanie na naszym terytorium, nie powinniśmy zgłaszać zastrzeżeń co do tego, o czym i nad czym obradują, wyjąwszy terroryzm. Ani też nie powinniśmy krytykować tego, że żądają wolności dla zniewolonej ojczyzny. Przecież możemy spokojnie nie przyłączać się do ich politycznych żądań, tak jak czynią inne kraje Unii E. Bez zaprzeczania im.

 

Troska à la polski MSZ

Ale to jeszcze nic. Zapytajmy, co oznaczała w ustach rzecznika owa „troska”, z jaką polska strona miała się zjazdowi przyglądać? Oto co: kompromitujące dla Polski, manifestacyjne zakłócenie obrad (uwaga! nie chodzi tu o aresztowanie Zakajewa!):

 

„...oddziały antyterrorystyczne licznie reprezentowane w Pułtusku nie próżnują. Wieczorem, w dzień rozpoczęcia kongresu dżentelmeni z automatami i w maskach zatrzymują kilkanaście osób, przetrzymują je ponad cztery godziny. Od Czeczenów pobierają odciski palców, przesłuchują, wypuszczają po północy. Wiele innych osób zmierzających na kongres też jest zatrzymanych, tyle że na krócej...” 

 

Mroźny powiew ocieplenia

Niech mi nikt nie mówi, że są to rutynowe działania. To są działania manifestacyjne. Te karabiny, kamizelki kuloodporne, czarne kominiarki... I niech mi nikt nie mówi, że minister Sikorski o tym nie wiedział. Że policja zadziałała sama z siebie. A dlaczego dotąd tak nie działała? Wszak uchodźcy czeczeńscy przebywają w Polsce od wielu, wielu lat i jakoś nigdy ich tak nie traktowano.

 

Tymczasem, jak się dowiadujemy (m.in. z powyżej cytowanego artykułu), gwałtowne pogorszenie sytuacji Czeczenów w Polsce nastąpiło gwałtownie... zaraz po wizycie Putina we wrześniu 2009 roku... i trwa. Pogorszenie faktyczne, nie prawne, bo niby nic nie uległo zmianie. Ale uległo zmianie. I nie ma wątpliwości, że w związku z mroźnym postsowieckim oddechem, jaki dociera do nas pod przykrywką „ocieplenia” stosunków Polska-Rosja.

 

Wypada przypomnieć naszym rządzącym, a zwłaszcza szefowi MSZ, zdanie Orwella, które ten zapisał w roku 1944 pod adresem pewnych angielskich dżentelmenów (?), którzy w imię dobrych stosunków z sowietami publicznie odsądzali od czci i wiary AK i warszawskich powstańców. Orwell powiedział im krótko: „raz się skurwisz, kurwą zostaniesz”. Memento.

 

Triumf Rosji...

A tymczasem mamy w Polsce dyplomatyczny triumf Rosji, triumf w zasadzie zupełny. Wprawdzie Rosja żądała więcej, ale żądała skandalu, na jaki rząd Tuska nie mógł się (jeszcze?!) w Unii E. poważyć. Rosja osiągnęła jednak rzeczy, o jakich jeszcze niedawno nie mogłaby nawet śnić. Ani publicznie prosić o nie polskich przyjaciół.

 

Odwołanie (zawoalowane na razie) wizyty Miedwiediewa w Polsce można oczywiście odczytywać jako wyraz niezadowolenia Rosji z działań polskiego rządu. Owszem. Ale to tylko potwierdzenie tego, że Rosja uważa, że chce i może żądać, że chce i może na nas tupać, bo ma konkretne oczekiwania, które wedle jej przekonań powinny zostać spełnione. Odwołanie wizyty to jakby powiedzenie: „chłopcy, to nie wystarczy, to za mało!” Żeby sobie nikt nie pomyślał.

 

Kondominium?

Jarosław Kaczyński mówiąc o „kondominium” wyostrzył na 200 % to, co od dłuższego czasu jest w trakcie dziania się, a może już się stało, albo stać się niezadługo może. Chodzi o uwiązanie i ubezwłasnowolnienie polskiej polityki zagranicznej. Obserwujemy liczne „znaki na niebie i ziemi”, których pojawienie się wynika z chęci władców Kremla. Najwyraźniej chcą oni medialnych sygnałów polskiej „dobrej woli”. A co dzieje się poza zasięgiem mediów?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka