Krispin Krispin
78
BLOG

Jesień średniowiecza

Krispin Krispin Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Jesień, jesień, jesień jak to tak? – pytał niegdyś Marek Grechuta[1]. A ponieważ mamy już jesień, postanowiłem przypomnieć mój tekst o jesieni. I to nie tej ostatniej, ale o tej przed wiekami. Trzeba unieść powieki, żeby na te wieki spojrzeć dokładniej. A wcześniej rzucić na nie trochę światła... bo cóż po otwartych oczach, kiedy nadal błądzi się w ciemnościach. Chyba że ktoś lubi błądzić, a potem bredzić. Niektórzy nawet jeszcze przy tym brodzą – na przykład na Campusach. Przez grzeczność nie wspomnę w czym brodzą.

Europa. Średniowiecze. Wieki średnie, czyli od V do XV. Epoka zapoczątkowana upadkiem cesarstwa zachodniorzymskiego i najazdami plemion barbarzyńskich (to raczej kiepska sytuacja lub wręcz fatalna). Powstają nowe państwa (chyba nie tak źle?). Większość z nich adaptuje rzymskie prawodawstwo (to raczej dobrze?). Rozprzestrzeniania się chrześcijaństwo, powstają nowe klasztory (to chyba też w porządku?). A więc skąd ta „jesień średniowiecza”?

Krytycy obarczają chrześcijaństwo winą za upadek Imperium Rzymskiego. Może dlatego, że to krytycy i są nastawieni na krytykowanie. A może to ateiści (lub nie daj Boże marksiści) i dzień bez ataku na chrześcijaństwo wydaje im się dniem straconym? Albo jakiś oczytany (ale omamiony) pastor, który poczuł w sobie wenę do ataku na katolików? Profesor Wojciech Roszkowski pisze:


To bzdura. Przez pierwsze trzy wieki chrześcijaństwo wypełniało rosnące dziury w moralności starożytnych. (...) Przyjmując stopniowo chrześcijaństwo, barbarzyńcy przygotowali grunt pod odrodzenie cywilizacji w Europie. Bez chrześcijaństwa pozostaliby barbarzyńcami.
Najważniejsze, że do cnót kardynalnych, które uznawali niektórzy filozofowie greccy (roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie), chrześcijaństwo dodało trzy powiązane ze sobą cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość.[2]


O? Niemożliwe... Ktoś wspomina o cnotach? Było coś takiego? I gdzie się podziało? Kto i gdzie je zakopał? W Zakopanem? Raczej w Zapomnianem. Ludzie szukają złota, diamentów, lepszej pracy, nowego samochodu, szczęścia... A cnót ktoś szuka? Ale wróćmy do średniowiecza.


Kościół nie tylko nie hamował rozwoju nauki, ale go czynnie wspierał. Cystersi rozwijali energetykę wodną, budując młyny i folusze [maszyny do folowania tkanin; pilśniarki], oraz przetapiali rudy żelaza. Benedyktyński mnich Eilmer z Malmesbury przeleciał na początku XI w. ponad sto metrów [niektórzy twierdzą, że nawet 200] na rodzaju szybowca [lub lotni]. Pierwszy zegar zbudował ok. 996 r. matematyk Gerbert z Aurillac, czyli przyszły papież Sylwester II.[2]


Pamiętamy, kiedy Polska przyjęła chrzest, prawda? Sylwester II papieżem został nieco ponad trzy dekady później. Wspierał chrystianizację młodych państw, m.in. poprzez tworzenie nowych arcybiskupstw. Tak powstała Archidiecezja Gnieźnieńska – pierwsza polska metropolia kościelna ze stolicą w Gnieźnie (1000 r.), siedziba prymasów Polski (od 1417 r.) – oraz trzy biskupstwa w Polsce (Kołobrzeg, Kraków, Wrocław). Arcybiskupem gnieźnieńskim mianował Sylwester II... Radzima Gaudentego, brata przyrodniego św. Wojciecha (zamordowanego w 997 r. i kanonizowanego jako męczennika przez tegoż Sylwestra II).


Pierwsze uniwersytety europejskie zakładane były albo jako fundacje kościelne, albo prywatne (ale z poparciem Kościoła), a ich podstawą było nauczanie teologii, „filozofii przyrody”, medycyny oraz prawa cywilnego i kanonicznego. Tak powstały uniwersytety w Bolonii (1088), Paryżu (1100), Oksfordzie (1167), Modenie (1175) i Salamance (1218).
Największym scholastykiem (od słowa „scola” – „szkoła”) był Tomasz z Akwinu. Inni wielcy uczeni Średniowiecza także byli duchownymi lub ludźmi Kościoła: dominikanin św. Albert Wielki, franciszkanin Roger Bacon, biskup Oksfordu Robert Grosseteste, czy kanonik warmiński Mikołaj Kopernik. Średniowiecze było nie tylko epoką wiary, ale i rozumu, gdyż nie widziało sprzeczności między nimi. Zdaniem mnicha Adelarda z Bath „to właśnie rozum czyni z nas ludzi”.[2]


W czasach późniejszych ludzie Kościoła również odgrywali w nauce niepoślednią rolę. Byli wśród nich anatomowie, geologowie, astronomowie, fizycy, matematycy... Dzisiejsza służba zdrowia, której symbolem nadal jest biblijny wąż na krzyżu, symbolizujący moc uzdrawiającego Boga (opisana z biblijnej Księdze Wyjścia), a jednocześnie Jezusa ukrzyżowanego, wywodzi się w prostej linii od szpitalnictwa, w którym niepoślednią, pionierską rolę odegrały zakony. Wprawdzie niektórzy doszukują się początków szpitalnictwa gdzieś w egipskich, greckich i rzymskich świątyniach tzw. bogów opiekujących się medycyną, ale pierwsze pewne wiadomości o miejscu, w którym leczono chorych dotyczą Sebasty (Azja Mniejsza) i roku 356.


W Małej Azji biskup Bazyli Wielki założył w 369 r. na przedmieściach Cezarei Kapadockiej „Miasto Miłosierdzia”. Ponadto nakazał organizowanie podobnych ośrodków w innych miejscowościach. Ośrodek założony przez bpa Bazylego nosił nazwę xenodochium (hospicjum) i był przeznaczony dla potrzebujących wszelkiego rodzaju, a więc bezdomnych, chorych i wędrowców. Od nazwy swego pomysłodawcy ośrodki te nazywano także „bazylejami”.[3]


Do Europy idea szpitala trafiła za sprawą krzyżowców. No nie, tych złych krzyżowców? Tych samych okrutników i grabieżców, którzy jechali zabijać niewiernych? Co za szkoda, że jest coś pozytywnego, co można o nich powiedzieć.


Do najbardziej znanych pierwszych europejskich szpitali należą: szpital św. Bartłomieja (założony w Londynie w 1123 r.), Hôtel Dieu (ufundowany przez Ludwika XII w Paryżu, 1231) czy Santa Maria Nuova (Florencja, 1288 r.). W budowie i prowadzeniu szpitali w Średniowieczu najwięcej zasług mieli zakonnicy (np. joannici czy cystersi). Poświęcanie się chorym było bowiem często elementem reguł zakonnych. Do XVIII wieku w świadomości społecznej krajów europejskich dominował pogląd, że szpital ma służyć przede wszystkim ubogim, co wiąże się z chrześcijańską ideą miłosierdzia. Do najstarszych szpitali w Polsce należą obiekty założone przez zakon cystersów: przy kościele Najświętszej Marii Panny we Wrocławiu (1108) i w Jędrzejowie (1152). Prowadzili je głównie cystersi, bożogrobcy i duchacy.[3]


A średniowieczna literatura, muzyka, malarstwo, rzeźba, architektura? Często nadal robią wielkie wrażenie. Średniowieczne motety, chorały gregoriańskie, „Bogurodzica” (mimo wszystko), freski Giotta, obrazy Bosha i van Eycka, rzeźby Wita Stwosza, czy styl gotycki w architekturze (zgliszcza katedry Notre Dame można podziwiać do dziś)...

Łatwo cofnąć się do jakiejś epoki i oceniać ją z dzisiejszego punktu widzenia. Smród, brud i ubóstwo. Może i tak. Ale nie do końca. Obawiam się, że gdyby ludzie tamtej epoki mieli takie warunki i możliwości jak my, mogliby osiągnąć jeszcze więcej. I co wtedy? To my (łudzę się, że może jedynie Anie Rubikony, Marty Klempart, Klaudie Jachiry, Bartki St(r)aszewskie, Sławomiry Nitrasy i inne takie) ich oczach bylibyśmy jesienią późnowiecza. A może nawet jesienią człowieczeństwa?


^ ^ ^

[1] Marek Grechuta „Wiosna, ach, to ty” 

[2] Wojciech Roszkowski, „Bunt barbarzyńców”, str. 33-36

[3] Wikipedia: Historia szpitalnictwa 

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości