Kristoff104 Kristoff104
324
BLOG

Porozmawiajmy o Dudzie. Merytorycznie

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 3

No dobra, nadszedł czas by sobie porozmawiać o kandydatach na urząd Prezydenta RP w nadchodzącej drugiej turze. Kurz po pierwszej minął, po pierwszej debacie też już prawie opadł, więc możemy sobie bez większych emocji przeanalizować za i przeciw. Nie miałbym z tym żadnego problemu, i mógłbym dzięki temu dzisiaj pisać już o zupełnie innych sprawach, na przykład spalonej budce pod rosyjską ambasadą, gdybym od samego początku, od pierwszej tury tych wyborów, był zwolennikiem Komorowskiego albo Dudy. Tak jednak nie jest, jestem z tych „antysystemowych”, zatem wypadałoby rozważyć — iść w ogóle, a jeśli tak, to przy kim postawić krzyżyk?

Po internetach krąży sporo zachęt do głosowania na Komorowskiego, jeszcze więcej nawołuje by zostać w domu, bo obaj kandydaci są jak najbardziej systemowi, i w sumie żadna różnica, który z nich ostatecznie wyląduje na upragnionym fotelu.

Moim zdaniem to jednak głupie myśli, bo różnice pomiędzy jednym a drugim są zasadnicze. Na korzyść Dudy zresztą. Jeśli w tym momencie zapragnąłeś krzyczeć z oburzeniem, proponuję przejrzeć najpierw moje argumenty. Komentarze potem. Porównanie podzieliłem na kilka obszarów.

1. Po pierwsze zatem, wizerunek
Komorowski: zacznijmy od zalet. Nie ma ich wiele, ale oczywiście istnieją. Ma więc Komorowski zdolność do konfrontacji, jeśli się dobrze przygotuje, co widać było w ostatniej debacie, w której stosując chamskie chwyty łatwo przegadał zbyt grzecznego Dudę. Ponadto, dziwne to ale prawdziwe, Komorowski często podawany jest jako gwarant spokoju; osoba może nie wybitna, ale też dzięki swojej małej aktywności po prostu z pewnym takim dostojeństwem wypełniająca swoje obowiązki, po której nie można się spodziewać żadnych gwałtownych, rewolucyjnych zmian. Zapewnia więc święty spokój i należną powagę.

Ten wizerunek jest ostatnio bardzo mocno nadszarpnięty, głównie dlatego, że podobnym skojarzeniom przeczy coraz częściej rzeczywistość, w tym wady samego zainteresowanego.

Chodzi o ogólną „wujowatość” (*) czyli postawę takiego trochę zaściankowego ciamajdy, który, używając porównania samego Komorowskiego, dobrze że na imprezę rodzinną przyjdzie, ale lepiej jeśli nie będzie się odzywał, tańczył, ani tym bardziej za dużo pił, bo inaczej narobi siary.

A robi ją łatwo, bo „wpadka” to drugie imię urzędującego Prezydenta; ostatnio zdarzały mu się one nawet częściej niż zwykle. Może ma to związek z kolejną wadą: Komorowski potrafi katastrofalnie zawalić wystąpienia publiczne. Wystarczy odrobina trudności i traci panowanie nad sobą, przekrzykuje się z tłumem i ucieka w niby-zabawne porównania, mówiąc o specjalistach od kur czy nieumytych nogach. Natomiast podczas słynnych „spacerów” nie potrafi bez podpowiedzi wykazać odrobiny empatii i zainteresowania dla problemów przedstawianych przez napotykanych ludzi.

Słowem, sporo tutaj obciachu.

Może się to komuś wydawać błahe, ale niekoniecznie takie jest. O ile większość wpadek można raczej zaliczyć do ciekawostek i śmiesznostek, no bo przecież np. gospodarze odwiedzanego kraju też są ludźmi i zazwyczaj nie wezmą za złą monetę zwyczajnej pomyłki (no chyba że potrzebują pretekstu, albo potrzebują oczernić Polskę w oczach własnych obywateli!), to wizerunek polityka reprezentującego nasz kraj może jednak działać źle. Po pierwsze, pomyłka może zostać jednak wzięta poważnie i doprowadzić do skandalu. A po drugie… Wyobraźmy sobie taką sytuację: jesteś prezydentem dużego kraju, powiedzmy USA, i przyjeżdża do ciebie z wizytą jakiś tam prezydent jakiegoś tam kraju z Europy. Chce podtrzymać stosunki dyplomatyczne, załatwić jakieś tam polityczne i gospodarcze interesy, podpytuje o możliwość zniesienia wiz. I, poza kilkoma innymi drobiazgami, zaczyna w czasie pogawędki wciskać ci jakieś głodne kawałki o pilnowaniu żony. Jesteś profesjonalistą w swoim zawodzie (w końcu trzeba się napracować, żeby zostać prezydentem Stanów!), więc rozumiesz, że to żart i uśmiechasz się do niego. Wiesz jednak również, że w tym dziwnym kraju na „P” prezydenta wybiera naród w wyborach bezpośrednich. I akurat masz okazję zaobserwować, kogo wybrał jako swojego przedstawiciela. Co pomyślisz o takim kraju i narodzie? Jak to wpłynie na twoje decyzje? Może nie wpłynie w ogóle, a może i wpłynie…

Poza tym wszystkim na wizerunku Komorowskiego ciąży coś, czego nie ma w TV, ale o czym ćwierkają sobie ludzie na portalach społecznościowych: takie tam trzy niewinne literki, czyli wciąż niewyjaśnione wątki łączące Komorowskiego z dawnymi wojskowymi służbami specjalnymi (**).

Niezły negatywny bagaż jak na postać promowaną przez hasła o zgodzie i wolności.

Co ma do przeciwstawienia Duda? Całkiem sporo. Młody, nowoczesny, z żoną przypominającą Claire Underwood :), i córką nie gorszą od Kasi Tusk. Wygadany, otwarty na ludzi. Genialnie przemawia (byłem naprawdę zachwycony widząc kilka jego wystąpień; zwłaszcza to sprzed paru miesięcy, kiedy to udała mu się rzecz znakomita: wlał nadzieję w ludzi, którzy chyba wtedy jeszcze nie dowierzali, że mało komu znany Duda może poważnie zawalczyć z mającym wówczas siedemdziesięcioprocentowe poparcie Komorowskim; to przecież od tamtego momentu cała kampania nabrała wiatru w żagle).

Wadą jest to, że — chociaż w polityce ma już przecież doświadczenie — dopiero wychodzi „z cienia”, dopiero w czasie kampanii wyborczej dał się poznać szerszemu gronu osób. Z drugiej strony — szybkość, z jaką zyskał popularność, każe i tę umiejętność zaliczyć po stronie zalet.

Z wad jest jeszcze jedna. Obie debaty telewizyjne wyraźnie pokazały, że Andrzej Duda nie czuje się najlepiej w tego rodzaju konfrontacjach. Nie został „zmasakrowany”, nawet podczas tej drugiej, ale był zbyt grzeczny jak na zachowanie przeciwnika i np. zmarnował kilka okazji do efektownej riposty. Trudno oceniać, czy nie umiał ich wykorzystać, czy za bardzo słuchał rad, by nie wdawać się w pyskówki. Ale widać było, że to nie są okoliczności, w jakich czuje się najlepiej.

Niemniej, taka wada to w ogólnym rozrachunku niewiele. Ogólnie: bardzo na plus.

2. Samodzielność.
Powiadają, że Duda nie będzie samodzielnym prezydentem, bo będzie kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Cóż, tego w obecnej chwili sprawdzić nie możemy, rzecz okaże się dopiero w przyszłości, więc pozostać musimy przy założeniu, że jest taka szansa, choć i pewności żadnej — przypominam że całkiem sporo osób, na których stawiali kiedyś Kaczyńscy, to były pod tym względem nietrafione wybory. Włącznie z… Wałęsą, który odwrócił się do nich plecami kiedy tylko ci pomogli mu zdobyć fotel. Tak więc, 50:50.

Natomiast mało kto wspomina o Komorowskim i jego samodzielności, która  w moim przekonaniu jest i — spodziewać się należy — będzie żadna. Tzn. Komorowski zupełnie samodzielnie w niemal pełnym zakresie wspierał władzę PO, podpisując niemal wszystkie podsunięte ustawy, łącznie z tą, która wysyła sześciolatki do szkół.

Nie wspominając o „samodzielności” wykazanej niedawno na jednym z prezydenckich „spacerów”, kiedy to każdy ruch musiała podpowiadać mu zza pleców urzędniczka :).

Cóż, przyjmując najbardziej korzystne dla Komorowskiego założenia, to może on tutaj liczyć co najwyżej na remis.

Z drugiej strony, zastanówmy się jeszcze nad jedną rzeczą: czy niska samodzielność działania to aż taka wada? Ostatecznie nie liczy się, DLACZEGO Prezydent coś zrobi (lub nie), ale CO zrobi. Czyli…

3. …no właśnie, program.
Pisałem niedawno, że program nie ma żadnego znaczenia (http://krzyskowadolina.salon24.pl/646041,na-kogo-glosowac-poradnik-wyborcy). Program, rozumiany jako zestaw obietnic. Natomiast ważne jest, co dany polityk zrobi naprawdę.

Czego się możemy spodziewać w przypadku Dudy?
To ciekawe pytanie. Na pewno coś będzie robił. I niezależnie od tego, jak w rzeczywistości podchodzi on do spełniania danego słowa (wrażenie sprawia dobre, no ale to miała być chłodna analiza, więc chwilowo to pomińmy), to przynajmniej do wyborów parlamentarnych na jesieni będzie starał się, by wyglądało że spełnia obietnice. Możemy się więc spodziewać prób realizacji przynajmniej niektórych z nich. Na początek przydałyby się sprawy związane z traktowaniem poważnie i sprawiedliwie obywateli przez państwo, no ale czy Duda nie zacznie np. od wieku emerytalnego albo Rady Rozwoju, tego nie wiemy. Poza tym, normalny kierunek PiS-owski. Oni dawno u władzy nie byli, ostatnim razem kierunek był taki: walka z korupcją (nieudolna, ale zawsze), oczyszczenie państwa i obniżanie podatków (co ciekawe, pomimo oficjalnych deklaracji, mieszczących się raczej po lewej stronie), kierowanie się w myśleniu interesem państwa. Zresztą, nie jestem dobry w recytowaniu programu PiS :), więc to zostawmy.

Oczywiście, weźmy pod uwagę ograniczenie władzy: Prezydent, przynajmniej do kolejnych wyborów, będzie miał głównie możliwość blokowania cudzych inicjatyw. Wykazywanie własnych będzie mocno ograniczone.

Powiedziałem niewiele? No to sprawdźmy co u Komorowskiego.
Ano, to samo co zawsze. Czyli nic dobrego. Jakich by wolt nie wywijał w czasie kampanii, jak bardzo by się nie okazywało, że od zawsze był za JOW-ami, tak przecież był i jest Komorowski prezydentem dla rządów PO (z przydawkami) bardzo wygodnym, zawsze firmującym interesy swojego środowiska. Nie należy spodziewać się niczego innego. Teraz co prawda trwa intensywna szarpanina z nowymi projektami ustaw, ale w moim przekonaniu to tylko przedwyborcza reklama. No, potem, aż do września będzie pan Prezydent musiał też się wykazać, niemniej spodziewam się, że będzie to raczej aktywność pozorowana, a po cichu, i oczywiście w dalszej perspektywie, wciąż możemy się spodziewać zabezpieczania interesów obecnej władzy. A obecna władza… no cóż, mam o niej zdanie jak najgorsze. Mógłbym powiedzieć o ograniczaniu wolności, o nieudolności, marnotrawstwie, o aferach i ciemnych interesach, o „taśmach prawdy”, o demoralizacji. Ok, to ma wielkie znaczenie. Ale to chyba niewielu obchodzi. Co w końcu taki zwykły człowiek, niezajmujący się polityką, ma z wiedzy, że krajem rządzą „złodzieje”? Rządzą to rządzą. Tyle że tak rządzone państwo w efekcie trapią liczne objawy, które dotyczą już znacznej liczby obywateli. I tak, żyjemy w kraju, w którym:
— rosną kolejki do lekarzy,
— kiedy idziesz na policję zgłosić kradzież, najpierw próbują cię nakłonić, byś nic nie zgłaszał,
— mamy poważne wątpliwości, że minister spraw wewnętrznych może w celach politycznych sprowokować przestępstwo ocierające się o skandal dyplomatyczny,
— rozprawy sądowe trwają latami, trudno doprosić się o sprawiedliwość nawet w przypadku najprostszych przestępstw, takich jak kradzież czy oszustwo,
— sąd potrafi odebrać dzieci rodzicom tylko dlatego, że są biedni albo próbują rozwiązać problemy wychowawcze,
— żywot niejednej firmy zależy od widzimisię urzędnika,
— 80% kontroli skarbówki ma kończyć się karami,
— głos setek tysięcy, a niekiedy i milionów obywateli jest ignorowany,
— mogą istnieć poważne wątpliwości co do wyników wyborów,
— możesz zapłacić mandat jeśli wypijesz piwo w parku,
— jest wysokie bezrobocie, a najlepsze perspektywy młodzi znajdują na emigracji,
— mnóstwo osób żyje w biedzie,
— zamyka się biblioteki,
— buduje się rekordowo drogie stadiony i autostrady,
— mamy katastrofalną sytuację demograficzną,
— system emerytalny jest na skraju bankructwa,
— mamy olbrzymią, rozrośniętą, kosztowną administrację,
— górnictwo jest w fatalnym stanie,
— mamy niekorzystne umowy na dostawy surowców energetycznych,
— nie potrafiono wykorzystać potencjału odkrytych złóż gazu łupkowego,
— za satyryczną stronę o prezydencie możesz zaliczyć wjazd ABW na chatę,
— obciążenia podatkowe rosną, względnie — nie maleją,
— i tak dalej, można wymieniać wiele; trudniej znaleźć dziedzinę, w której wszystko jest w porządku.

A to wszystko by rządząca sitwa mogła obżerać się ośmiorniczkami w drogich restauracjach.

Jasna sprawa — Komorowski nie odpowiada za to wszystko, nie wszystkie uprawnienia sprawowanego urzędu w ogóle łączą się bezpośrednio z częścią tych spraw. Za to odpowiadają wszystkie władze. Tak się składa, że od ośmiu lat to ta sama ekipa, która od lat pięciu ma też swojego człowieka w Belwederze. A jest nim właśnie Komorowski. I to on przykłada swą rękę do rozmaitych wyprawianych przez tę władzę draństw. Jest jednym z kluczowych elementów tego układu, dzięki któremu może to wszystko tak działać.

To właśnie jest największa różnica na korzyść Dudy. Nie wiemy ile spełni ze składanych obietnic (zresztą, jako antysystemowiec obawiam się, czy spełnienie części z nich nie przyniesie wręcz szkody!), ale wiemy, że jego wybór to jest szansa na jakąkolwiek zmianę, bo wybór jego przeciwnika oznacza pozostanie w tym samym bagienku, w którym znajdujemy się już co najmniej od 5 lat. Nawet jeśli jest równie zły, jak Komorowski (a nie jest, co starałem się pokazać), nawet jeśli PiS jest tak samo złą partią, jak PO (moim zdaniem to też nieprawda), to objęcie funkcji właśnie przez niego nie wprowadzi przecież od razu rządów PiS; zakłóci natomiast funkcjonowanie rządów PO. Już samo to będzie wielką korzyścią.

Komorowski jest beznadziejny. Duda przynajmniej pozwala mieć nadzieję.

I to polecam do przemyślenia.

PS
Jeszcze na koniec polecę dwa materiały.
Jeden poważny, do poczytania:
http://www.rp.pl/artykul/1200979.html
Drugi bardziej dla śmiechu ;)
https://www.youtube.com/watch?v=iuj18czBcgg

 


(*) używam cudzysłowu, gdyż nie lubię tego słowa; na świecie istnieje przecież wielu wspaniałych wujów, których takie stereotypowe skojarzenia mogą po prostu obrażać, niemniej ładnie wyjaśnia, o co chodzi, w drodze wyjątku go więc użyję.
(**) a może nawet i wyjaśnione; ale jeszcze nie przeczytałem książki pana Sumlińskiego na ten temat, więc nie wiem.

Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka