PIERWSZA STRONA MEDALU
Pewien Japończyk, który uważał się za artystę wykonał nietypowe ostatnie dzieło. Skoczył z wieżowca na rozpostarte białe płótno tworząc makabryczny obraz. Saiman Chow stworzył serię rysunków przedstawiających ludzi całujących się z różnymi zwierzętami, natomiast Andres Serrano jest twórcą dzieła nazwanego „Piss Christ”, którego opisanie sobie daruję (kto chce, ten w przestworzach Internetu znajdzie).
Generalnie, prawdopodobnie większość z was myśli o wcześniej wspomnianych dość nieprzychylnie, wielu myśli o nich jak o idiotach, niektórzy może zastanawiają się czy tamci artyści nie cierpią na jakąś przykrą chorobę psychiczną, jednak trzeba wiedzieć, że mają oni swoich fanów, ludzi, którzy tą sztukę doceniają, ba, wystawiają w galeriach. I tu chciałbym powiedzieć, że istnieje być może także:
DRUGA STRONA MEDALU
Tu przyjrzyjmy się muzyce. Jazz. Na początku ludzie śmiali się z tej muzyki, nie uważali jej za sztukę. Nazwano ją przecież nawet od angielskiego słowa „zgrzyt”. Była ona tak oryginalna, że po prostu jej niezrozumiano. Jak teraz traktuje się jazz nie muszę mówić.
Chcę przez to przekazać coś, co mnie ostatnio przeraziło. Uświadomiłem sobie, że być może jesteśmy jeszcze zbyt zaściankowi by zrozumieć głębię sztuki współczesnej, by zrozumieć przesłanie całuśnych zoofilskich par, by przetrawić i docenić „Piss Christ” itd.
A za jakiś czas, być może, BYĆ MOŻE, lecz nie możemy tego wykluczać, w filharmonii, w radiu usłyszymy coś, czego jeszcze nie rozumiemy, lecz kiedyś pojmiemy głębię przekazu, oraz kunszt artystyczny.