Kuba Pacan Kuba Pacan
1081
BLOG

Dyzma nasz nieśmiertelny

Kuba Pacan Kuba Pacan Polityka Obserwuj notkę 14

Skąd biorą się nasze elity polityczne? Jacy ludzie zgłaszają do nich akces? Jak wygląda przeciętna kariera samorządowca i polityka?

Refleksje te naszły mnie podczas ostatnich wyborów samorządowych, kiedy z każdego słupa, drzewa i muru patrzyły na mnie twarze kandydatów. Jeśli przyjmiemy, że samorząd stanowi zazwyczaj pierwszy stopnień politycznej kariery i wylęgarnię przyszłych decydentów, to przegląd wyborczej makulatury nie napawa optymizmem.

Przez lata naiwnie myślałem, że w miarę krzepnięcia naszej demokracji zaczniemy się upodabniać do Zachodu. Przez kolejne wybory parlamentarne i samorządowe widząc kandydatów zupełnie przypadkowych i wiedząc, że już niedługo część z nich będzie decydować o moim losie, mimo rozczarowania byłem dobrej myśli i miałem nadzieją. Może jeszcze nie teraz – myślałem, ale musi przyjść w końcu moment, kiedy i tutaj zawita normalność. Wierzyłem, że wzorem starych europejskich demokracji, wytworzą się u nas pewne niepisane standardy, pewna kultura polityczna hołubiąca wysokim kompetencjom, w której miernoty świadome swych braków same powstydzą się wystawiać twarz na widok publiczny. Liczyłem na akces do polityki ludzie po rodzimych kuźniach kadr, które w miarę czasu również miały się wykrystalizować. Na wzór Oxford, Cambridge, Harvard University, i College de France.

Było to myślenie życzeniowe. Minęło dwadzieścia lat od zainaugurowania w Polsce wolnych wyborów do ciał przedstawicielskich. Kultura polityczna leży w gruzach, na których harcują gromady cynicznych dorobkiewiczów bez politycznej wiedzy, cnót obywatelskich i co najgorsze kompetencji moralnych. Przy czym trzeba wyraźnie zaznaczyć: przypadkowe kariery mogą się zdarzyć wszędzie, jednak dojrzałe społeczeństwa wytworzyły w sobie pewne mechanizmy obronne, które dokonują szybkiej korekty w miejscu wadliwej selekcji wyborczej. U nas przypadkowe kariery to wciąż norma a nie wyjątek. Ale co gorsza mając od dwóch dekad możliwość eliminacji osobników przypadkowych już po czterech latach, nie korzystamy z tej możliwości, przez co w znacznym stopniu ułatwiamy im karierę. Chichot Dołęgi-Mostowicza unosi się nad Polską od momentu powstania jego kultowej książki. Tak w II RP jak i III Nikodem Dyzma kwitnie i pokonuje kolejne szczeble politycznego awansu.

Jak w praktyce wygląda taki przypadkowy akces do polskiej polityki? Ad hoc. Wielka improwizacja. Od wyborów do wyborów. Zbliża się koniec kadencji i partie dominujące nie chcą stracić swojego stanu posiadania na żadnym szczeblu władzy. Zachęca się wtedy obojętne kogo, byle tylko miał szanse, że wejdzie. Każdy fotel w mieście, starostwie i sejmie jest policzony. Nie można więc zmarnować miejsca na liście dla mało znanego człowieka, choćby się nadawał jak mało kto i miał wiedzę w jednym palcu. No chyba, że da mu się ostatnie miejsce na domknięcie listy. Pierwsze pozycje proponuje się znanym twarzom, które mają pewne (czasem bardzo pozorne) osiągnięcia i stanowiska. Wtedy siłą rzeczy są rozpoznawalni i słychać o nich „na mieście”.

Nie musi to oczywiście wcale oznaczać, że ci wszyscy lekarze, nauczyciele, sklepikarze, działacze sportowi, itp., nie nadają się na samorządowców i posłów. Nie. Problem w tym, że mając spore sukcesy na niwie zawodowej jakże często w ogóle nie rozumieją mechanizmów rządzących polityką. I co gorsze wcale im ta niewiedza nie przeszkadza. Ba nawet tego nie zauważają. Dla niektórych czytających ten tekst może się to wydać nieprawdopodobne, ale są posłowie i radni, którzy mając kilka kadencji za sobą, w kwestii wiedzy o samorządzie czy pracy sejmu pozostali dziewiczy. Ich braki w temacie nie zostały nawet draśnięte.

Ma to oczywiście swoją cenę. Janusz Korwin-Mikke w swoim felietonie w Angorze opisał ciekawą rozmowę: „Kilkanaście lat temu rozmawiałem z przywódcą silnego wtedy klubu i spytałem go:>>Czemu Ci Pańscy posłowie tak dziwnie głosują<<. Odpowiedział:>>Panie Januszu! Jeśli w moim 40-osobowym klubie choć trzech posłów wie, na czym polega oficjalna ideologia naszej partii – to dużo<<...”.

Doskonale znają to wszyscy, którzy ich obsługują i takie pojęcie mają, czyli asystenci z biur poselskich (po kierunkowych studiach) oraz urzędnicy obsługujący rady miasta. Jeden taki asystent raz mi się zwierzył „wiesz ona kompletnie nic nie kuma. Muszę jej tłumaczyć co oznacza jaki przepis i z czym to się je. A w ogóle uświadamiam jej rzeczy dla politologa zupełnie oczywiste, które mieliśmy na pierwszych wykładach. Z charakteru ta kobieta nie jest zła. Ale jej obecność w sejmie to nieszczęście. Niech już wraca do tego szpitala, będzie z niej o wiele lepszy pożytek. Ja sam na nią nie zagłosuję. Sumienie mi nie pozwala”. Kiedy indziej sam już słyszałem rozmowę dwóch urzędniczek obsługujących radę powiatu „to jak ja mam mu to jeszcze wytłumaczyć! Boże kochany wygra taki …. a my potem musimy się męczyć”.

Mówiąc o moich rozterkach znajomemu socjologowi, który wnikliwie bada nasze społeczeństwo z góra pięćdziesiąt lat, takie wyjaśnienie usłyszałem: ”ty jednak jesteś głupi. A czego się spodziewałeś! Pamiętaj, że na polskiego chłopa zawsze silnie działało stanowisko! Nie ważne jakie konkretnie stanowisko. Ważne, że ten ktoś je ma. Ranga też jest obojętna. W społeczeństwie, które trzy, cztery pokolenia temu było analfabetami lub półanalfabetami to myślenie bardzo silnie zakorzenione”.

Kuba Pacan
O mnie Kuba Pacan

Od centrum w prawo :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka