Kultura Liberalna Kultura Liberalna
161
BLOG

PAZIŃSKI: Trudniejsza odpowiedź

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 1

Miesiąc temu we Włodawie miałem okazję obejrzeć osobliwą wystawę. W sali modlitewnej małej synagogi zbudowano labirynt z płyt pilśniowych i ekranów wystawowych. Ścieżka dydaktyczna przedstawiała losy Żydów w czasie ostatniej wojny, przy czym w zamierzeniach kuratorów każde pomieszczenie reprezentować miało kolejne stadia prześladowań i zagłady. Były tam i „szafa-kryjówka”, i „wagon”, wreszcie obozowe druty i na końcu komora. Do tej ostatniej – szczęśliwie – turysty nie prowadzono.

Zaznaczam, mówię o placówce edukacyjnej, nie galerii. Zapewne (we Włodawie byłem po raz pierwszy) w małej synagodze zorganizowano już wiele wystaw. Sądzić wypada, że były robione „po Bożemu”, z gablotami i planszami obrazującymi dzieje polskich Żydów, a może też ich zagładę. Czy okazały się niewystarczające? Skąd pomysł kuriozalnej rekonstrukcji, z makietką bydlęcego wagonu (dało się z niego wyjść samemu…) i odrutowaną „drogą do nieba” z pobliskiego Sobiboru? Nie wystarczą plansze, mapy, diagramy i fotografie? Czy wyobraźnia, stępiona na telewizji a wiecznie głodna i rozkapryszona, potrzebuje coraz mocniejszych bodźców, musi się konfrontować z tym, co dosłowne, niniejszym przestając być wyobraźnią?

Dzień później zwiedzałem memoriał na terenie obozu w Bełżcu. I tamtejsze muzeum, skromne, jakby miniaturowe Yad Vashem, z konieczności (niemal brak świadectw i danych) skoncentrowane jest na tym, co przedtem i potem. O tym, co w trakcie, wiemy przecież z relacji jednego ocalałego i kilku przesłuchanych wachmanów. Za całość machiny śmierci służyć nam musi prezentowany w gablocie ogryzek rury z sitkiem – wykopany przez archeologów kawałek instalacji „prysznica” z komory gazowej. Reszta jest kwestią indywidualnej wyobraźni. Rozumiem zastrzeżenia, że pomnik w Bełżcu, ze ścieżką-kanionem prowadzącym do ściany, może być odbierany jako nazbyt dosłowny, że imituje obozowe instalacje, ale nie mam poczucia manipulacji, przekroczenia granicy. Już raczej sądzę, że w Bełżcu udało się zachować równowagę pomiędzy tym, co symboliczne, a konkretem miejsca. Memoriał nie jest próbą rekonstrukcji przeszłości; wystawa we Włodawie jest.

Memoriał jest dziełem sztuki. Wystawa we Włodawie jest historycznym i pedagogicznym kiczem. Łatwo ją odrzucić. Co jednak zrobić, kiedy mamy do czynienia ze sztuką i to dobrą? Kiedy i gdzie należy postawić sobie granicę? Zapewne najłatwiejsza odpowiedź brzmiałaby: to zależy od wyczucia twórcy. Jedna artystyczna rekonstrukcja przeszłości okaże się kiczem, o ile nie bluźnierstwem, inna, być może bardziej drastyczna, zachowa swój katarktyczny potencjał, pozostając dziełem sztuki. To łatwa odpowiedź.

W znakomitym „Życiu i losie”Wasilij Grossman zamieszcza rozdział o śmierci Sofii Osipowny Lewinton, która wraz z grupą Żydów z transportu ginie zaduszona w komorze gazowej. Fragment pisany jest realistycznie, nerwowym, choć miejscami nazbyt patetycznym stylem, pisany jest z wnętrza, a więc z punktu widzenia człowieka, który nie ocalał, narracja pociągnięta zostaje aż do „zgaśnięcia światła”, to jest aż do zgonu bohaterki, obejmując wszystkie stadia jej koszmarnego umierania. Kilkadziesiąt lat później (choć biorąc pod uwagę francuskie wydanie „Życia i losu”– niemal w tym samym czasie) Claude Lanzmann zawyrokuje: nasze rozumienie Zagłady kończy się na progu komory gazowej, dalej już iść nie wolno, resztę winniśmy otoczyć kręgiem ognia, który oddzieli nas od tego, co niepojęte. W tym duchu będzie się również sprzeciwiał wyjaśnianiu mechanizmów Zagłady, a zwłaszcza mentalności jej sprawców.

Obydwaj odwiedzali Treblinkę już po, starali się przeniknąć jej tajemnicę, być może wtargnąć w samo jądro jej wszechogarniającej ciemności. Grossman dotarł tam, kiedy ziemia jeszcze nie przetrawiła popiołów; jego realistyczny reportaż czytano na procesie norymberskim. Lanzmann przybył kilkadziesiąt lat później, próbując z drobin powietrza, piasku i zapachu sosen odczytać sens unicestwienia. „Shoah” oglądał cały świat. Grossman rozmawiał z nielicznymi ocaleńcami, a także z równie nielicznymi przedstawicielami dawnej obozowej załogi – stąd w ogóle napisanie „Piekła Treblinki” stało się wykonalne. Lanzmann miał do dyspozycji jeszcze mniej świadków, a drastyczne słowa uzupełniał obrazem pustki.

Każdy z nich wyciągnął z Treblinki inne wnioski natury artystycznej, inaczej odpowiedział na problem reprezentacji. Tekst Grossmana (już nie reportaż prasowy, ale rozdział z powieści) budzi mój opór, nie tyle brakiem pisarskiej finezji, co raczej nadmiernym zasięgiem literackiej penetracji. Mam poczucie, że Grossman poszedł w „Życiu i losie” za daleko; staję tu raczej po stronie Lanzmanna i jego ognia. Wejść do komory nie było wolno, należało zatrzymać się na progu – zwłaszcza, że pisarz wiedział, że on możez niej wyjść żywy. Nie wierzę Grossmanowi, uznaję jego rekonstrukcję, jego wyobrażenie (bo tym jest w istocie) za chybione, mylące, za nadużycie. Czy jednak wolno mi zdezawuować samą intencję takiego opisu? Sądzę, zwłaszcza w świetle pisarskich dokonań Grossmana, mając też na względzie przesłanie, jakie chciał dać światu, że nie mam do tego prawa. Choćby Lanzmann uznał to za świętokradztwo.

Czy mogę zadowolić się „niewysłowionym”? Może to jest łatwiejsza odpowiedź? Kto wie, może to Grossman, wchodząc do komory, poważył się na gest trudniejszy? Argumentowałby ktoś: powinniśmy zbliżyć się do tego, co niewysłowione, możliwie najbardziej, to jest nasz obowiązek. Pozostanie na progu Lanzmanna, uznanie świętości ofiar, ich swoistej niedotykalności, równałoby się ucieczce, brakowi solidaryzowania się z nimi.

Nie umiem tego rozstrzygnąć. Obydwaj byli tak blisko, jak to tylko w ich wypadku było możliwe. Zakładam, że wiedzieli lepiej, chociaż każdy z nich myślał inaczej niż drugi. Nie mówiąc już o tym, że granica oddzielająca rzeczywistość zwerbalizowaną od tego, co niewysławialne, okazuje się w wielu wypadkach elastyczna, da się ją przesuwać. Nierzadko styka się z „punktem zero”, za którym jest tylko śmierć. Wizja Grossmana jest być może estetycznym nadużyciem, choć znacznie trudniej jednoznacznie stwierdzić, czy jest również nadużyciem epistemologicznym. Z jednej strony nie znamy żadnej relacji z wnętrzakomory – ostatnie przeżycia ludzi w niej zamordowanych już zawsze będą musiały stanowić dla nas tajemnicę, rodzaj niedostępnego nam, upiornego rytuału przejścia. Ale mamy relacje z bliska, z odległości tak małej (choć z punktu widzenia ofiar była to odległość nieskończenie wielka!), że być może uprawnieni jesteśmy do podjęcia dzieła rekonstrukcji. Grossman nie napisałby rozdziału o komorze gazowej, gdyby nie zeznania ludzi, którzy przez wizjery kontrolowali proces uśmiercania, którzy byli najbliżej umierających. Relacje z masowych egzekucji nad dołami śmierci, wykorzystywane przez pisarzy czy filmowców, znajdują się jeszcze bliżej granicy, może już za nią, w martwym „punkcie zero”: niejednokrotnie pochodzą przecież od ludzi de facto rozstrzelanych, którzy znaleźli się w dołach razem z trupami, a tylko fuszerce morderców zawdzięczają życie.

A zatem, czy to Grossman, idąc z nimi na śmierć, okazał więcej odwagi niż Lanzmann, odgradzający się od nich kręgiem ognia? Z drugiej strony: może Lanzmann, poskromiwszy ciekawość, okazał się równie odważny, kiedy zatrzymał się tam, na progu? A uczynił to także i po to, żeby mniej wrażliwsi od Grossmana pisarze, bardziej aroganccy twórcy, nie weszli do środka w ciężkich buciorach, z bagażem swoich wizji, doświadczeń i rozmaicie pojmowanej misji artysty we współczesnym świecie?

Sądzę, że obydwaj mieli rację. A to chyba trudniejsza odpowiedź.

 

 

* Piotr Paziński, dziennikarz, eseista, krytyk literacki, tłumacz. Redaktor naczelny miesięcznika „Midrasz”. Laureat Paszportu Polityki 2009 w dziedzinie literatury za debiutancką powieść „Pensjonat”. Za tę samą powieść został nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”.

** Tekst ukazał się w nr 134 (31/2011) "Kultury Liberalnej" z 2 sierpnia 2011 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura