Jeśli do wczoraj miałem jeszcze jakąś minimalną, tlącą sie w jakimś zakamarku mej duszy nadzieję, że państwo polskie funkcjonuje i działa na rzecz swoich obywateli to bezpowrotnie ją straciłem.
Śmierć kolejnej osoby, będącej w rzeczywistosci kluczowym świadkiem i mogącej swoimi zeznaniami potwierdzić wnioski Zespołu Parlamentarnego i zeszłotygodniowej Konferencji Smoleńskiej, nie może być przypadkowa. Mogą mówic co zechcą, jednak nietrudno się domyślić co zaszło w jednej z piwnic piaseczyńskiego bloku.
Zamordowano w niej kolejnego człowieka, człowieka którego naoczne spostrzeżenia z wydarzeń jakich był świadkiem, stanęły w sprzeczności z sowieckim paszkwilem MAKU i jego "polskim" odpowiednikiem znanym jako Raport Komisji Millera.
Remigiusz Muś, naoczny świadek, autor najważniejszych zeznań, oficer będący na lotnisku w czasie katastrofy, jedyny Polak, który słyszał jak 10 kwietnia wyglądała korespondencja smoleńskiej wieży z załogą TU-154M nie żyje.
Warto się zapoznać z zeznaniami, będącymi powodem jego śmierci ... oto one :
"...Jeżeli chodzi o wskazania radiolatarni dalszej znajdującej się przed lotniskiem w Smoleńsku, to nie miałem żadnych zastrzeżeń co do ich wiarygodności. Wskazania tego urządzenia były prawidłowe. Po przelocie nad dalsza radiolatarnią, por. Wosztyl powinien kontynuować lot na bliższa radiolatarnię. Przełączył się na bliższa radiolatarnię i po przełączeniu por. Wosztyl stwierdził, że nie podobają mu się wskazani bliższej radiolatarni. Ja wtedy spojrzałem na wskaźnik NPP (będący ba wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU. Stwierdziłem, że wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. Wosztyl przełączył się na wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe.
Ponadto opieraliśmy się na wskazaniach GPS. Chciałbym w tym miejscu zeznać, że wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS, to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa. Jeżeli chodzi o GPS do niego wprowadziliśmy dane z tzw. karty podejścia. (…) Określają one topografię lotniska i sposób podejścia i sposób podejścia do lądownia na tym lotnisku, tzn. Siewiernyj w Smoleńsku. Na karcie (…) w lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane – współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te dane byłyby prawidłowe, to GPS wskazywałby odchylenia w lewą stronę od osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10.04.2010r. W trakcie lotu wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i IKU nakazywał nam korygować w prawo. Ostatecznie na wysokości bliższej radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. Wosztyl skorygował wtedy lot. Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy. Podczas lądowania widoczność wynosiła 1500 metrów. Na zadane pytanie zeznaję: podczas podchodzenia do lądowania ja nie widziałem żadnego innego oświetlenia oprócz APM. Na zadane pytanie: podczas podchodzenia do lądowania ja nie przypominam sobie aby ze strony kontrolera z lotniska padały jakiekolwiek informacje, takiego typu jak jaką mamy odległość od pasa, na jakiej jesteśmy wysokości, czy jesteśmy na kursie. Kontroler wydał nam tylko zgodę na zajście do lądowania i po naszym potwierdzeniu, że jesteśmy na prostej, wydał zgodę na lądowanie. W trakcie ostatniej fazy lotu nie podawał żadnych komend. Ja nie słyszałem komendy ze strony kontrolera, aby nakazał nam odejście na drugi krąg. Po wylądowaniu kontroler pochwalił nas : „maładiec, abarot 180 rulitie na stajaniu”.
Następnie ustawiliśmy się na drodze kołowania równoległej do pasa 300 metrów od jej końca, blokując ją w ten sposób. Na zadane pytanie zeznaję: słyszałem komendy podawane przez kontrolera IŁ, który lądował po nas. Przypuszczam, iż IŁ lądował korzystając z RSBN. Urządzenie to emituje fale radiowe, które pozwalają załodze samolotu ustalić kierunek i odległość od pasa. JAK-40 i TU-154M w takie urządzenie, tzn. odbiornik nie jest wyposażony. Urządzenie to jest dokładniejsze i przydatniejsze przy lądowaniu niż wskazania bliższej i dalszej radiolatarni.
W trakcie podejścia IŁ, korespondencja pomiędzy nim a wieżą była prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu, to załoga IŁ-a podawała kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa.Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów..."
Chorąży zeznał, iż na ok. 12 minut przed katastrofą słyszał korespondencję wieży z załogą TU-154M . Właśnie wtedy ponownie padły słowa o zejściu na 50 metrów :
"...W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a..."
Niezwykle istotne są działania sowietów, których naocznym świadkiem był Remigiusz Muś na samym miejscu "katastrofy" :
"...Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie..."
Słowa te są dowodem na planowe działanie mające na celu zacieranie śladów poprzez przemieszczanie części wraku samolotu oraz na fakt zupełnego braku zainteresowania ratowaniem ofiar. Takie przygotowanie kilku stanowisk godzinę po upadku samolotu też nie może budzić wątpliwości o pełnym przygotowaniu zaplecza na to, co miało się wydarzyć.
Jednak najistotniejszym z dowodowego punktu widzenia jest fakt zarejestrowania na magnetofonie Jaka całej "korespondencji" Iła i Tu 154 z barakiem zwanym "wieżą" na lotnisku smoleńskim. Jeśli te słowa się potwierdzą i okaże się, że Remigiusz Muś się nie przesłyszał, a magnetofon z Jaka-40 zarejestrował polecenie kontrolera zejścia załogom do 50 metrów, będzie to solidny dowód na fałszerstwo rosyjskich stenogramów, a może nawet zapisów czarnej skrzynki z TU-154M.
Prokuratura powinna jak najszybciej odnieść się do tej sprawy i upublicznić treść zapisów magnetofonu z Jaka-40. Warto zadać jednak jedno zasadnicze pytanie :
GDZIE SĄ ZAPISY Z MAGNETOFONU JAKA-40 ??
Legionnaire
Polecam uwadze moje ostatnie notki poświęcone Konferencji Smoleńskiej
1) Prezentacje i wykłady naukowców z Konferencji Smoleńskiej : legionnaire.salon24.pl/457458,prezentacje-i-wyklady-naukowcow-z-konferencji-smolenskiej
2) Kres smoleńskiej legendy o wypadku : legionnaire.salon24.pl/457797,kres-smolenskiej-legendy-o-wypadku
3) 58 relacji osób, które widziały lub słyszały eksplozję TU-154 : legionnaire.salon24.pl/458195,58-relacji-osob-ktore-widzialy-lub-slyszaly-eksplozje-tu-154
Notka została opublikowana na moim blogu pierwotnym, gdzie też serdecznie zapraszam : legionnairepoland.blogspot.com/2012/10/remigiusz-mus-martwy-swiadek.html
Notka opublikowana na Portalu Obiektywnie : www.obiektywnie.com.pl/artykuly/remigiusz-mus-martwy-swiadek.html
Inne tematy w dziale Rozmaitości