Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
547
BLOG

Czy ktoś dba jeszcze o bezpieczeństwo Polski?

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 6

       Kto przez długi weekend zajmował się nie tylko grillem czy innymi podobnymi sprawami, którymi zdaniem władz odpolityczniony i niekłopotliwy obywatel zajmować się powinien, przecierał oczy ze zdumienia. Ale nie tylko - oprócz zdumienia odczuł jeszcze strach. Strach, czy Polska jeszcze w ogóle jest państwem bezpiecznym. Także strach, czy ktoś o to bezpieczeństwo jeszcze w ogóle dba i czy w razie zagrożenia ktoś (Jakieś władze? Jakiś organ? Jakaś jednostka?) byłby w ogóle w stanie bronić obywateli czy choćby zaproponować  strategię minimalizacji tych zagrożeń.

       A więc najpierw sprawa zasadnicza i najpoważniejsza. Zza eurojazgotu "koko spoko" odezwali się przedstawiciele sąsiedniego mocarstwa, dużego kraju w porównaniu do małej Polski - jak określiła to swego czasu gen.Anodina - i rzucili w eter hasło prewencyjnego uderzenia na kraje wyposażone w instalacje tarczy antyrakietowej w razie zaostrzenia sytuacji. I jak zwykle nie było słychać żadnej reakcji ze strony osób odpowiedzialnych za państwo. Nie chodzi oczywiście przy tym o nieefektywne stroszenie upierzenia przez wojowniczych samców czy o wymachiwanie szabelką. Chodzi o to, że najwyraźniej zmienia się sytuacja geopolityczna, zmienia się sytuacja Polski i sugeruje się, że dotychczasowe sojusze trwają jeszcze jedynie na papierze. Mogą o tym świadczyć choćby zarzuty zdrady wobec polityków czy urzędników zwracających się o pomoc do państw sojuszniczych jak również bezkrytyczne uleganie woli państwa, które do tej pory sojuszniczym nie było. W takiej sytuacji wypadałoby, aby ktoś z rządu zabrał jednak głos. Tak na poważnie oczywiście a nie o "ociepleniu stosunków".

       Niestety uwaga Premiera w czasie weekendu najwyraźniej zaprzątnięta była Jarosławem Kaczyńskim wstawiającym się za Julią Tymoszenko. Dla mniej ważnych przedstawicieli partii rządzącej najważniejszym wydarzeniem stała się natomiast notka salonowego kolegi-blogera R.Czarneckiego, o której huczało na wszystkich kanałach TV. Głos w ważnej sprawie zabrali natomiast Merkel i Rasmussen. Mają oni w "dalszym ciągu zabiegać o zaufanie", co w tłumaczeniu z języka dyplomatycznego na potoczny oznacza, że sąsiednie mocarstwo może dalej robić swoje a czasami można sobie niezobowiązująco pogadać.

       Druga sprawa, która wśród populacji mniej grillującej pogłębiła uczucie grozy, to informacja o połączeniach z telefonu ś.p.Prezydenta Kaczyńskiego tuż po oficjalnej godzinie katastrofy. To kolejna wiadomość, która nie poszerza wiedzy o katastrofie smoleńskiej a uszczupla ją  i powoduje kolejne pytania. Bo i jak ktoś tak sobie (grzybiarze? dzieciaki? służby specjalne?), w czasie gdy ledwo skończyła się dezintegracja samolotu a szczątki płonęły, znalazł komórkę Głowy Państwa i najspokojniej w świecie posługiwał się nią. Czy może godzina katastrofy była jednak jeszcze inna? Czy może jeszcze coś innego? Znów wiadomo mniej. Ktoś przecież powinien to wyjaśnić - prokuratura, komisja Millera czy organy powołane do ochrony bezpieczeństwa państwa. A tu nic. Okazuje się, że żaden organ nie był w stanie chronić tych przedmiotów i danych (a może jeszcze i wielu innych) po katastrofie. O tym, że organ do tego powołany nie był  w stanie chronić delegacj,i dowiedzieliśmy się już  wcześniej. Nikomu się nie śpieszy do niczego a jedyna akcja w tej sprawie to postępowanie o narażenie Kancelarii Prezydenta RP na koszty z tytułu wykonanych połączeń (prawdopodobnie kilkanaście PLN).

       Dom wariatów? Nie, to lęki i strach też w prokuraturze. Jakie dyrektywy, przepraszam - sugestie,  idą z góry, wiadomo. Kto domaga się wyjaśnień i dowodów to targowiczanin. Kto zbyt energicznie bada sprawę, to na emeryturę go czy przegonić w inny sposób. Kto się w prokuraturze dopytuje, widzi bezradnie rozłożone ręce i słyszy, że Rosja to przecież mocarstwo. Pewnie dlatego, że mocarstwo, spełnia się gorliwie życzenia i grzebie się w życiorysach ofiar katastrofy smoleńskiej do 4 pokolenia wstecz.

       Nie ma co robić sobie dłużej jakichkolwiek złudzeń. Widać, że z powodu tytułowego pytania wszystkich obleciał strach - tak urzędników jak i zwykłych obywateli. Co ciekawe, dotknął on chyba nawet niektórych salonowych szyderców i prześmiewców smoleńskiej katastrofy - ich liczba jakby zmniejszyła się, niektórzy z nich uspokoili się. Nic dziwnego - taki strach i poczucie niebezpieczeństwa to uczucia bardzo głębokie i intensywne, dotyczące spraw podstawowych i egzystencjalnych. Gdy pojawiają się, żarty się kończą.

      

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka