Dziś w Rzepie Marek Cichocki drukuje swój art o polityczności, Rymkiewiczu i sukcesach IVRP. Pisze ona tam o szczęsliwym końcu kwaśniewszczyzny, powrocie suwerenności i polityczności (nawet jeśli, jeszcze?, nie jest to w wersji a`la wieszanie Rymkiewicza). Generalnie nie może się nachwalić (pisze ze nikt go nie przekona ze nie ma racji) jaki sukces odniosła Polska w 2005. Nawet uznaje za sukces brak POPiS bo byłaby to tylko "lukrowana" wersja polityki a nie to co on lubi najbardziej czyli polityka z krwi i kości - tj sfera od tajnej policji po majestat rożnych urzędów.
Największa zdobyczą IVRP jest zerwanie mitu niewinności, odarcie "rzeczywistości" z zasłony sympatii i koleżeńskiej atmosfery. Pokazanie że polityka jest brutalnym (szubienice Rynkiewicza) aplikowaniem siły w celu realizacji ważnych narodowo interesów. Nie ma być już spokojnie i miło.Suwerenność jest wartością nadrzeną i teraz ona (a dokładnie jej depozytariusze w Pałacach Władzy) mają decydujący głos i rację moralną, polityczną za sobą.
Właściwie czytając ten artykuł trudno jest z czymś sie zgodzić. Zadziwia mnie jak u (było nie było) konserwatysty możliwe jest takie zapiekłe atakowanie tradycji polskiego życia politycznego (całe akapity o słabości Polaków co nie luba sporów ale może się jeszcze ich nauczą) bazującej na poszukiwaniu kompromisu. Chyba od czasów śmierci Jana III Sobieskiego klasa polityczna stara się fundować antagonistyczny model polityki który ma być jakoby jedynym środkiem na uratowanie kraju przed ostateczny upadkiem. Nic nie pomagają co i raz wybuchające "rokosze" Polaków którzy nie życzą - ani Saskiej, ani Carskiej ani Sanacyjnej, ani Sowieckiej, ani Pisowskiej - postawy "wiemy lepiej". Każdy polityk który próbuje się z tego wyłamać - jak choćby Kwaśniewski - zostaje zrównany z ziemią.
Tyle że od lat staram sie zrozumieć na czym polega fenomen niechęci środowiska Cichockiego i jemu podobnych do Kwaśniewskiego. Gdy zostawi się z boku "zarzuty" w rodzaju "A on mianował kogos tam do RN PKN Orlen", bo każdy z tych zarzutów własnoręcznie, niemal co dzień obala PiS mianując rożnych Netzlów czy Skrzypków albo sprzedając miejsca pracy w ministerstwach za 7% pensji (jak to robi Samoobrona) to zostaje jedynie złość ze temu człowiekowi (z taką przeszłością!!!) udało się odkryć klucz do serc Polaków. Nie mogą zrozumieć jak to się dzieje że tacy "moralni" ludzie jak Kaczyński czy Cichocki nie są witani kwiatami i nie są wybierani dozywotnio na rózne urzędy!?.
Jedyne remedium na to rozgoryczenie jest zakwestionowanie zdolności Polaków do podejmowania racjonalnych decyzji politycznych. Nie wybierali nas nie dlatego że nas program był zły - nie wybrali nas bo rodacy jeszcze nie dojrzeli, nie dostrzegli genialności naszego programu!!!. Proste, prawda!? Co tu ukrywać, Polacy (poza jakąś mniejszością) są jeszcze za głupi aby na nas glosować. Trzeba ich do tego nauczyć, a tych co nas nie rozumieją (te "łze-elity") trzeba przegnać, zignorować.
Pragmatycznie patrząc, nie ma nic w tym dziwnego że Cichocki afirmuje antagonistyczny model uprawiania polityki bo bez wprowadzenia mocnych i jasnych podziałów jego środowisko nigdy nie zdobyłoby władzy. Szczególnie użyteczne stały się tu takie sztuczne konflikty jak wokół WSI czy też, sfera bliska Cichockiemu - polityka zagraniczna. Degrengolada Polskiej polityki zagranicznej po 2005 roku, z marketingowego punktu widzenia, jest przykładem "cudu" - jak za pomocą fikcyjnych zarzutów można zmienić rzeczywistość. Jest też jakimś dowodem na tezy ideologów PiS że siła woli, zmianą języka, można zmieniać rzeczywistość wbrew faktom i realiom. Dla teoretyka polityki jest to może interesująca obserwacja ale dla państwa które doświadcza takiej polityki na własnej skórze jest to tragedia.
Cichocki pisze z uznaniem o Sarkozym czy Merkel którzy próbują odbudować myślenie w kategoriach suwerenności . Tyle że dla Cichockiego to Schroeder czy Chirac powinni być idolami bo styl uprawiania przez nich polityki - zwł przy okazji wojny w Iraku - jest dużo bliższy konfrontacyjnemu stylowi popieranemu przez Cichockiego niż wielka koalicja Merkel czy rząd Sarkozyiego składający się z liberałów i socjalistów. Dla Cichockiego czy KAczyńskiego na nadchodzącej konferencji międzyrządowej w Brukseli wykonanie jakiegoś "aktu woli politycznej" w rodzaju weta, jest dużo bardziej istotne niż osiągnięcie jakiegoś porozumienia w sprawie traktatu.
Kwaśniewski z czasów kohabitacji z Buzkiem ma więcej wspólnego z "przywracaniem suwerenności" w wersji Sarkozyiego niż obaj bracia Kaczyńscy z Cichockim razem wzięci. Sukces Sarkozy `iego bazuje na tym że otworzył się na rózne środowiska oraz zdaje sobie sprawę że zmiany dotykające całego społeczeństwa wymagają podjęcia choć próby uzyskania szerszego konsensusu bo w przeciwnym razie czeka porażka w czymś co francuzi nazywają "trzecią turą" wyborów czyli manifestacje na ulicach (upadek rządu Juppe w 1995). Na marginesie warto zwrócić uwagę na (pozornie) zaskakująca zbieżność wywodów Cichockiego z tezami Sierakowskiego. Obaj widzą dla siebie możliwość zaistnienia w polityce tylko za pomocą uprawiania polityki antagonistycznej bo zdają sobie sprawę że w przeciwnym razie ich szanse są bardzo umiarkowane. Stąd taka np silna niechęć do Kwaśniewskiego.
Cichockiego oburza krytka Smolara (polecam jego wywiad w Dzienniku) że rok 2005 jest początkiem chaosu, tyle że z miesiąca na miesiąc coraz bardziej wyraźnym sie staje że słowne zaklęcia o suwerenności, manipulacja językiem w celu kształtowania rzeczywistości ma coraz mniejszą siłę oddziaływania i zastraszania opozycji (np "rokosz" przy okazji pisowskiej wersji ustawy). Do dziś na pytanie po co dokładnie rozwiązano WSI (nie udało się udowodnić żadnego realnego przestępstwa w sądzie, ba żadna sprawa nie trafiła do sądu) nie da się sformułować innej odpowiedzi niż takiej że potrzebany był "czyn", "akt politycznej woli" (Cichocki lubuje się w tego typu aktach, dużo bardziej niż w aktach realnego rządzenia w rodzaju zapobieganie strajku lekarzy), dotyczący dowolnej instytucji, mogący służyć za fundament "mitu" i uzasadnienie całej konstrukcji intelektualnej IVRP. Tak naprawdę równie dobrze rozwiązaniu mogła ulec straż pożarna.
Jednocześnie należy się zgodzić z Cichockim gdy pisze że "warto było" dokonać "przełomu 2005" - tak, z jego punktu widzenia warto było bo inaczej nigdy jego środowisko nie zdobyłoby władzy. Tylko pytanie brzmi czy z punktu widzenia Państwa jest jakąś wartością to że parę osób zrealizuje swoje osobiste marzenia o władzy?
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka