Podczas gdy my kotłujemy się w naszych polskich sprawach, nad jedynym wolnym i prawdziwie niezależnym medium czyli internetem zbierają się czarne chmury. Właściwie nie tyle nad internetem (choć i w tym kierunku podejmowane są pierwsze próby, vide tzw. „cyberbill”) co nad naszą sieciową anonimowością. I to wszystko, jak zwykle, jakoby wyłącznie dla naszego dobra i w naszym, a jakże, interesie.
W zeszłym tygodniu odbyła się w kalifornijskim Tahoe konferencja na temat internetu pod nazwa TECHONOMY (ze zbitki angielskich terminów technology i economy). Podczas konferencji poruszano wiele ważnych spraw dotyczących rewolucji technologicznej, a głównie z płynących z niej korzyści i zagrożeń. Nie kto inny jak szef internetowego giganta, Google CEO Eric Schmidt stwierdził między innymi, że ludzkość jako taka nie dorosła jeszcze do wyzwań stawianych przez internet (sic).
Pan Schmidt nie tylko postawił tę (powiedzmy że mocno kontrowersyjną) tezę ale nie pozostał dłużnym w podbudowaniu jej logicznymi (czytaj nie-do-obalenia) argumentami:
Jeszcze nie tak dawno dostęp do informacji mieli tylko wybrani nielicznie, dzisiaj miliardy ludzi na całym globie mają wręcz nieograniczony dostęp do kompletnej wiedzy bez czasowego czy tez językowego ograniczenia . Internetowa społeczność generuje w ciągu tylko 48 godzin tyle informacji ile całej ludzkości udało się stworzyć w ciągu całego jej istnienia do roku 2003 (ciekawe jak to wyliczono, ale zostawmy). Spora część tych informacji dotyczy samych użytkowników. Pozwala to, poprzez analizę danych przy pomocy specjalnych programów analitycznych nie tylko przewidzieć (przepowiedzieć) zachowanie poszczególnych indywiduów ale umożliwia także czysto kryminalne przestępstwa w postaci np. kradzieży tożsamości.
Schmidt uważa, że głównym niebezpieczeństwem dla internetu jest jego anonimowość, z którą (jego zdaniem) internetowa społeczność nie potrafi sobie poradzić. Wyjście z tej sytuacji widzi tylko poprzez częściową lub wręcz całkowitą z niej rezygnację.
Eric Schmidt zaproponował coś w rodzaju digitalnego śladu DNA dla wszystkich użytkowników sieci. Abstrahując od technicznych możliwości takiego rozwiązania (przyjmuję jednak, że szef Google wie, co mówi) przyszło mi na myśl że dopiero takie rozwiązanie otwiera zupełnie nowe perspektywy przed internetowymi złodziejami czy wręcz terrorystami. O wszystkich służbach specjalnych na całym świecie (ze szczególnym uwzględnieniem Chin oraz Korei Płn.) nawet nie wspominam, bo te na wiadomość o nieoczekiwanym prezencie zapiły się pewnie w trupa ze szczęścia.
PS. Osobiście zrezygnowałem z anonimowości podczas tzw. afery z Kataryną, ale uważam, że jest to (i tak powinno zostać) indywidualna decyzja każdego z miliardów internautów. Puszki Pandory mają to do siebie, że raz otworzone cholernie trudno dają się zamknąć i pan Schmidt powinien o tym wiedzieć, a nie proponować wylewanie dziecka z kąpielą.
Rock'n'roll
Suppplementum: Dzisiaj do sądu w Kalifornii wpłynął zbiorowy pozew przeciwko providerowi (operator sieci) Clearspring oraz jego 7 największych klientów z branży rozrywkowej, min. Walt Disney Corp. oraz Warner Records. Chodzi o bezprawne gromadzenie (ORAZ PRZEKAZYWANIE DALEJ!!!) danych osobistych przy pomocy samoregenerujących się tzw. Flash-Cookies. Clearspiring chełpi się (na własnym portalu) posiadaniem 200 milionów danych personalnych amerykanskich użytkowników sieci.
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie