Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka
150
BLOG

Robert Brasillach, Siedem kolorów: Listy 2

Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka Kultura Obserwuj notkę 0

 

Catherine do Patrice'a


 

Paryż, 15. listopada 1927


 

Mój drogi Patrice,


 

otrzymałam Pana list z dużą przyjemnością, gdyż przyniósł mi ze sobą trochę Pana głosu, sposobu bycia, żartowania, a także dlatego, że poinformował mnie o tym życiu tak obcym i różnym od mojego. Przeczytałam sporo tych przedwojennych powieści, z których Pan kpi, bo były one jedynymi, do jakich miałam dostęp wokół siebie. Te z kolekcji za dziewięćdziesiąt centymów – prawie ich już nie pamiętam (mam kiepską pamięć i niewielki rozum) - prawie uznałam za śmieszne, bo zbyt dużym szacunkiem darzyłam je w wieku dwunastu lat (zawsze pozwalano mi na czytanie wszystkiego), żeby teraz nie darzyć Pana podziwem. Tak, Pan jest postacią z Octave'a Feuilleta i z Paula Bourgeta, a także z Czerwonej lilii i od Pierre'a de Coulevain, od Henri de Régniera, a nawet, jako żywo, także trochę z Marcela Prousta. Prawdziwy z Pana florentyńczyk, taki, jakim powinien on być w Pana wieku, aby mógł mi któregoś dnia pokazać Florencję, podobnie jak kiedyś pokazał mi Pan Paryż.


 

Moje życie zmieniło się trochę od początku października. Uważam, że słusznie postąpiłam przyjmując posadę sekretarki u Darniera. Tata trochę narzekał mając za absurd to, że abiturientka nie wnioskuje o pracę w szkolnictwie – publicznym lub prywatnym. Odpowiedziałam mu jednak, że jako sekretarka zarobię dwa razy więcej i będę mogła go także wspomóc w wydaniu jegoHistorii życia umysłowego w czasach merowińskich. To czego najbardziej teraz bym nie chciała, to opuszczać mamę i Monique. Zawsze będzie jeszcze czas później (bo jestem racjonalna – wie Pan o tym) na nauczanie łaciny dziewczynek z dobrych rodzin.


 

U Darniera panuje bardzo duży ruch, który sam z siebie wydaje mi się zabawny. Moja praca polega po prostu na pisaniu i segregowaniu listów. Cieszę się, że prócz greki i łaciny nauczyłam się także pisania na maszynie.


 

Darnier ma trzydzieści pięć lat. To człowiek, który kiedyś był bardzo bogaty, następnie popadł w ruinę, a obecnie chce wrócić do dawnego stanu i jest chyba na dobrej drodze. Skonstruował samolot Robbesowi, na którym ten wystartował w znanym rajdzie zeszłorocznym za pożyczone i – jak sami mi mówi – trochę kradzione pieniądze. Spotkałam Robbesa: to duży blondyn, podczas gdy Darnier jest małym człowieczkiem o czarnych włosach. Ale obaj mi się podobają, są odważni, weseli i bardzo silni. Wokół Darniera kręcą się trzy sekretarki i dwie stenotypistki – nie będę Panu tłumaczyła jak funkcjonuje wielka fabryka przemysłu lotniczego, gdyż sama jeszcze nie jestem pewna, czy wszystko zrozumiałam. Wszyscy tutaj uwielbiają szefa i daliby się za niego pociąć. On sam traktuje mnie w sposób bardzo uprzejmy i przyjacielski – tak jak wszystkich – i zdaje się mnie wcale nie uważać za głupią gęś. Zapewnia, że ma wiele podziwu dla mojego taty, który nigdy nie miał do niego pretensji o to, że był jego najgorszym uczniem. Skorzystałam trochę z przypadku, jaki sprawił, że się znowu spotkali. Tylko przypadek, mój drogi Patrice, rządzi ludzkim życiem.


 

Nie poszłam jeszcze na żaden spektakl do Pitojewów. Zdaje się, że będą graliHamletai obiecuję, że opowiem Panu swoje wrażenia. Byłam za to u Urszulanek i wVieux-Colombier. Na próżno prosi Pan, abym nie mówiła z kim - i tak powiem. To kolega z biura, który w ogóle nie zna się na kinie, ale którego staram się nauczyć tego, czego dowiedziałam się od Pana. Nazywa się François Courtet. Należy do klubu tenisowego i pewnie mnie tam kiedyś zabierze, jeżeli Pan pozwoli. Kiedyś, całkiem dawno grałam w tenisa. Poza tym Courtet jest chłopcem trochę poważnym, nieco powolnym w myśleniu, którego jednak Darnier bardzo ceni. Nie ukrywa również swoich sympatii do komunizmu. Musi mi Pan przysłać jakieś faszystowskie odznaki. Pokażę mu je, aby go zdenerwować. Przytoczę mu też te wszystkie historie o reformach socjalnych Mussoliniego i o opiece, jaką jego władza sprawuje nad młodzieżą. Nie żartuję, mój drogi Patrice, przez Pana mam ochotę przyjechać tam, aby śpiewać i biegać razem z małymi, ubranymi na czarnobalilla.Mimo wszystko nie sądzę, aby Courtet zrobił na Panu złe wrażenie. Naszym wielkim wspólnym marzeniem jest obejrzenie filmuPancernik Potiomkini jestem gotowa zapisać się w tym celu do organizacji filosowieckiej, nawet jeżeli miałabym otrzymać w odpowiedzi Pana przekleństwo. Nie ma nowych tańców i przewiduję, że aniupa-upaaniblack-bottomnie pozostaną zbyt długo w modzie.


 

Tak wygląda moje życie, tak wygląda moje otoczenie. Ale jest jeszcze ktoś, kogo nie ma tutaj przy mnie, ale kto mimo czuję jego bliskość. Nie wymienię Panu jego imienia, mój drogi Patrice. Sam zna Pan je najlepiej.


 

PańskaCatherine

Skoro nie mogę kontrolować rzeczywistości, to przynajmniej sobie ponarzekam ;).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura