W sprawie plagiatu/ów Wojciecha Sumlińskiego powiedziano i napisano już wiele. Dlatego, nie będąc ekspertem w dziedzinie praw autorskim, nie będę roztrząsał co jest, a co nie jest plagiatem, skupię się na tym czego nie zauważono, lub dostrzec nie chciano w twórczości autora m.in. „Niebezpiecznych Związków Bronisława Komorskiego”.
W całej sprawie zastanawia zacietrzewienie przede wszystkim „dziennikarzy” związanych z mediami kierowanymi przez Tomasza Lisa. Z analizy tekstów dostępnych na portalu “natemat”, można wywnioskować, że pisarska działalność redaktora Sumlińskiego została dokładnie przebadana. Zastanawiające jest, że żaden z podopiecznych „arystokraty dziennikarstwa”, jak nazwał Tomasza Lisa Wojciech Jaruzelski, nie zajął się meritum książki.
Podziwiam dziennikarzy” natemat” i “newsweeka”, za doskonałą znajomość klasyków powieści kryminalnej, pomogło im to zapewne namierzyć fragmenty z klasyki kryminału w prozie Sumlińskiego. Prawdopodobnie często z wypiekami na twarzy czytali powieści poświęcone spiskom i morderstwom. Wnioskuję na podstawie lektur, że taka tematyka ich po prostu interesuje i stąd tak znają doskonale Chandlera i innych autorów. Zadziwia natomiast, że pomimo swoich zainteresowań skupili się na wątku plagiatu, a nie weryfikacji treści, które jak podaje oskarżany o plagiat autor, nie są wytworem wyobraźni pisarza, a efektem działalności Bronisława Komorowskiego i jego „przyjaciół”. Czy rzeczywiście chodzi tutaj o plagiat? Czy plagiat twórczości zagranicznego pisarza, do inspiracji którą Sumliński od lat się przyznaje, jest ciekawsza od realnych działań człowieka, który był Prezydentem Polski?
Czy na pewno, żaden dziennikarz mediów kierowanych przez Tomasza Lisa nie miał ochoty zweryfikować sensacji podanych w tych książkach, a może to dalszy ciąg operacji mającej na celu dyskredytację Wojciecha Sumlińskiego. I nie chodzi o jego stosunek do praw autorskich, który pozostawiam osobnej ocenie. Czy raczej nie chodzi tutaj o skojarzenia czytelników, że skoro plagiatował on pisarzy zajmujących się fikcją, to i jego książki przedstawiają fikcje?
Jeżeli, to splagiatowana fikcja, a „kłamliwa” książka Wojciecha Sumlińskiego, przeszkodziła Bronisławowi Komorowskiemu w wyborczym zwycięstwie (jak twierdzi były prezydent), to dlaczego nie wytoczono w sprawie tej książki procesu? Skoro wszystko jest takie oczywiste, to na pewno sąd szybko sprawę wyjaśni, o ile Bronisław Komorowski ponownie nie dostanie amnezji jak przy poprzednim spotkaniu z Wojciechem Sumlińskim przed wymiarem sprawiedliwości.