Mapa zdarzeń. AM.
Mapa zdarzeń. AM.
Andrzej.Madej Andrzej.Madej
689
BLOG

Byłem w papieskiej służbie

Andrzej.Madej Andrzej.Madej Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Najmocniejszymi z doznań w trakcie PRL- owskich pielgrzymek Ojca Świętego do Polski było dla mnie przeżywanie radości z bycia w tłumie wolnych ludzi. Rodaków witających najlepszego z nas.  

Ludzi połączonych szacunkiem dla wybranego przez siebie przywódcy. Ludzi pragnących słuchać o uosabianych przez niego wartościach.

W trakcie pierwszej pielgrzymki doświadczałem tej radości wielokrotnie. W dniu powitania na wawelskich wałach, na krakowskimi ulicach, pod papieskim oknem, na Skałce, na Błoniach.

Jako mieszkaniec centrum Krakowa byłem do tych spotkań przygotowany. Pierwszy raz poczułem tą radość pół roku wcześniej, w dniu wyboru kardynała Wojtyły na Papieża. Wieczorem dołączyłem do kikusetosobowego tłum manifestującego na ulicach Krakowa swoją radość.

Kątem oka obserwowałem jadące za manifestacją milicyjne auto. Nie miało swego naturalnego bojowego ducha. Zamiast wysypać grupkę zomowców z pałami, czy przynajmniej zwartą formację milicji robotniczej, pętało się za nami bez dostrzegalnego sensu.

Tak poczułem, że reżim traci zdolność do kanalizowania społecznych emocji. Do żaglowania przed naszymi nosami kijem i marchewką dla utrzymywania fikcji publicznej legitymizacji. Poczułem, że noblilitacja Naszego Biskupa wyrównuje szanse narodu na drodze do samostanowienia państwa.

Że zaczyna się poważny bój o wolną Polskę. Szansa na zjednoczenie dwóch płuc Europy.

Przed pierwszym przyjazdem Papieża do Ojczyzny wstąpiłem do młodzieżowej służby wspomagającej organizatorów pielgrzymkowych uroczystości. Przy okazji mogłem z bliska przyglądać się pracy PRL – owskich służb.

Dostrzegałem ich skoncentrowanie na głównym zadaniu, czyli rozpraszaniu wszelkich zgromadzeń tworzących się poza wyznaczonymi miejscami kultu religijnego. Bo każde spontaniczne zgromadzenie ludzi napełnionych duchem wolności było dla reżimu groźne.

Bo tłum wolnych ludzi, świadomych siły swojej wspólnotowości, czy jakbyśmy to powiedzieli rok później świadomych siły solidarności, zagrozić mógł sztucznej konstrukcji PRL-owskiego państwa. Jego fasadowym instytucjom, groteskowym ceremoniom i malowanym władcom.

Detalicznie obserwowałem to po zakończeniu spotkania na Skałce 8 czerwca 1979. Gdy kilkadziesiąt tysięcy ludzi sunęło ciasną ulicą Skałeczną, gdzie na jej końcu, przy wylocie do ulicy Krakowskiej, stało kilu bardzo rosłych esbeków i tworząc sztuczny zator blokowało przejście.

Widywałem takie milicyjne ustawki tajniaków na demonstracjach w Krakowie i wcześniej i później. Tym razem chodziło o rozpraszanie uczestników podniosłego spotkania z Papieżem, którzy powodowany intuicją narodowej integracji chcieli zgodnie dotrzeć do Rynku Głównego.

Esbecy sztucznie blokowali wejście w ulicę Krakowską by nie wpływał tam potok ludzi, lecz mniejsze grupki. By w stronę Wawelu, w stronę Rynku nie ruszyła zwarta kolumna.

Pamiętam detale tej sceny. Pamiętam też swoją bolesną bezradność wobec doświadczanej destrukcji rozbudzonego wśród moich rodaków poczucia solidarności.

Byłem zbyt słabym członkiem papieskiej służby. Nie stać mnie było na wystąpienie przeciw tej niegodziwości.

Andrzej Madej, rocznik 1955.

Posiwiały szatyn, 182 / 82.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura