Na stronie OMP natknąłem się na ciekawy tekst autorstwa E. Hello:
"Człowiek prawdziwie przeciętny wszystko podziwia po trosze, nic nie podziwia z zapałem... Wszelkie twierdzenie uważa za zuchwalstwo, gdyż wszelkie twierdzenie wyklucza zdanie z nim sprzeczne. Ale jeśli jesteś trochę przyjacielem, a trochę nieprzyjacielem wszystkiego, uzna cię on za człowieka mądrego i rozsądnego. Człowiek przeciętny twierdzi, że we wszystkim jest coś dobrego i coś złego i że nie trzeba być absolutnym w sądach. Jeśli stwierdzasz prawdę z mocą, człowiek przeciętny powie, że masz za wiele pewności siebie. Człowiek przeciętny żałuje, że religia chrześcijańska ma dogmaty; wolałby aby głosiła tylko etykę; a jeśli mu powiesz, że jej etyka wypływa z dogmatów, tak jak wniosek wynika z przesłanek, odpowie ci, że przesadzasz... Gdyby wyraz "przesada" nie istniał wynalazłby go człowiek przeciętny. Człowiek przeciętny ma zwykle pozór człowieka skromnego; nie może być jednak pokornym bo przestałby być przeciętnym. Człowiek prawdziwie pokorny gardzi wszystkimi kłamstwami, nawet gdyby były uznane przez świat cały, a klęka przed prawdą...Gdyby człowiek z natury przeciętny został prawdziwie chrześcijaninem, przestałby być przeciętny...Człowiek miłujący nigdy nie jest przeciętny".
Ernest Hello, "Człowiek".
Po lekturze tegoż fragmentu przypomniały mi się rozmowy z wszystkimi ludźmi, którzy swoją przeciętność maskowali "skromnością". I tak raziły ich sądy bez kurtuazyjnych "wydaje mi się...", "nie wiem, ale...". Niestety takich przeciętniaków, szczególnie wśród współczesnych (neo)katolików nie brakuje.
Inne tematy w dziale Polityka