W tym roku minęła 20. rocznica tzw. „nielegalnych” konsekracji, dokonanych przez śp. abp. Marcelego Lefebvre’a i śp. bp. de Castro Mayera oraz stwierdzenia przez hierarchów rzymskich ekskomuniki latae sententiae (z mocy samego prawa- przyp. AM) wobec tradycjonalistycznych biskupów. Co ciekawe, całkiem niedawno obchodziliśmy rocznicę wejścia w życie motu proprio Benedykta XVI, a przed rokiem 100-lecia encykliki „Pascendi dominici gregis”. Czyżby słowa
„Nie ma przypadków są tylko znaki”, znalazły ucieleśnienie również i w tym przypadku?
Temat Tradycji katolickiej nabrał w ostatnim czasie wielkiego rozgłosu. Ogłoszenie indultu generalnego wzbudziło zainteresowanie wśród duchowieństwa i wiernych. Pomimo oporu ze strony zgryźliwych biskupów (również w Polsce) powstały grupki wiernych pragnących utrzymywać swoją pobożność w duchu tradycyjnym, niektórzy proboszczowie przypomnieli sobie o prawdziwych ołtarzach, a młodzi księża sięgnęli po zakurzone mszały Ordo Missae.
Jednak mało kto, z grona tzw. laików, wiedział, że motu proprio Ojca Świętego było owocem negocjacji Stolicy Apostolskiej z Przełożonym Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, bp. Bernardem Fellayem. Hierarchowie FSSPX uznali, że przypomnienie o legalności „starej Mszy” pozwoli na swobodniejsze działanie tradycjonalistycznych księży i wyjaśnienie wiernym, że uczestnictwo w Mszy św. „trydenckiej” nie jest objęte ekskomuniką (jak szeptano, w co gorliwszych kręgach progresistów).
Nie był to jedyny warunek bp. Fellaya. Kolejnym było wycofanie wątpliwych ekskomunik ze zmarłych biskupów i obecnych hierarchów z Bractwa (ekskomunika nie dotyczy zwykłych kapłanów i wiernych). Dopiero po jego spełnieniu kwestia regulacji statusu kanonicznego byłaby bardziej realna. Dokument w tej sprawie przez dłuższy czas nie oglądał światła dziennego, ale właśnie teraz, gdy doszło do splotu ważnych rocznic zaczęło się mówić o jego istnieniu.
Dla wtajemniczonych zdziwienia nie stanowi apel, jaki wystosował bp Bernard Fellay do wszystkich wiernych Tradycji o dołożenie swojej „róży” do duchowego bukietu miliona różańców, aby za wstawiennictwem Matki Bożej Ojciec Święty wycofał dekret wątpliwej ekskomuniki sprzed 20 lat. Dlaczego wątpliwej? Otóż wspomniany wcześniej abp Lefebvre dokonał konsekracji bez zgody papieskiej w przekonaniu, że w Kościele katolickim panuje kryzys i jego obowiązkiem jest dokonać „operacji przeżycie” dla katolickiej Tradycji. W świetle Kodeksu Prawa Kanonicznego czyn francuskiego hierarchy jest usprawiedliwiony, nawet, jeżeli arcybiskup myliłby się co do sytuacji Kościoła. Co ciekawe, w podobnym tonie była utrzymana praca licencjacka ks. Geralda Murraya, obroniona na Uniwersytecie Gregoriańskim. Jej autor napisał:
„Doszedłem do wniosku, że, mówiąc językiem kanonicznym, nie jest on [abp Lefebvre] winny czynu schizmatyckiego karalnego przez prawo kanoniczne. Jest on winny czynu nieposłuszeństwa wobec Papieża, ale uczynił to w taki sposób, że mógł korzystać z postanowień prawa, które chronią go przed automatyczną ekskomuniką (latae sententiae) za ten czyn.” Warto dodać, że ekskomunikowania Arcybiskupa domagały się lewackie czasopisma już w latach 70. (na czele z radziecką „Izwiestją”).
Krucjata różańcowa w intencji wycofania wątpliwej deklaracji Jana Pawła II potrwa od 1 listopada do 25 grudnia 2008 r., a duchowy „bukiet” z dokładną liczbą odmówionych różańców zostanie oddany do rąk Benedykta XVI na początku 2009 roku. Jeśli Papież rzeczywiście jest przychylny tradycjonalistom i szczerze pragnie powrotu Tradycji powinien docenić żarliwe modlitwy i mocą swojego Autorytetu odwołać deklarację, po dziś wzbudzającą tak wiele kontrowersji... Abp Lefebvre jest postacią sztandarową i wzbudzającą szacunek, również wśród tradycjonalistów spoza Bractwa św. Piusa X. Każdy logicznie myślący człowiek, zdaje sobie sprawę, że bez „operacji przeżycie” ruch Tradycji po prostu wymarłby, ze względu na brak sukcesji apostolskiej. Mikołaj Gomez Davila napisał kiedyś:
„W stuleciach pustyni duchowej tylko ten zdaje sobie sprawę, że epoka kona, kto ma jeszcze dostęp do podziemnych źródeł”. Założyciel tradycjonalistycznego seminarium w Econe wiedział, że tylko sumienne kształcenie młodych kapłanów i ukazanie im piękna prawdziwego katolicyzmu pomoże przezwyciężyć kryzys. W przeciwieństwie do sedewakantystów wierzył w odrodzenia wiary. Dowodem tego były słowa:
„Kościół znajduje się w Gethsemani, ale on nie może umrzeć. Kościół ma wygląd społeczeństwa okupowanego przez wroga, ale opór przeciwko liberalnym sektom organizuje się i wzmacnia.”
Watykan bez stanowczego oporu ze strony FSSPX nie widziałby potrzeby powoływania do życia w pełni „legalnych” tradycjonalistycznych konfraterni kapłańskich, jak choćby Bractwo św. Piotra (de facto wywodzące się z Bractwa św. Piusa X). Dlatego cały konserwatywny świat zwróci niebawem oczy na Ojca Świętego, który albo udowodni, że motu proprio sprzed roku nie było zbiegiem okoliczności, albo (w przypadku odmowy) da wyraźny sygnał, że „uwolnienie” Mszy trydenckiej było tylko wisienką do tortu wielokulturowości, zafundowanego przez epokę aggiornamento.
Ks. prałat Robert Mader powiedział kilkadziesiąt lat temu:
„Różaniec jest naszym karabinem maszynowym”. Czy katolikom wypada wątpić w jego siłę? Odwołanie deklaracji ekskomuniki byłoby radykalną zmianą kursu polityki Watykanu. Zmianą na lepsze.
Inne tematy w dziale Kultura