PASAŻERKA
Ktoś powiedział
że jesteśmy ze stali
z granitu z żelaza
a ja chciałam być z chleba
z mąki ryżu wody
z ziemniaków i kaszy
ktoś kiedyś napisał
że nam nie brakło odwagi
do czego - by przeżyć?
chciałam jedynie zasnąć
odespać odśnić odmarzyć
jak kiedyś znowu stać się kobietą
zmyć męstwo
z napiętnowanej twarzy
rozpuścić włosy zakręcić w loki
ktoś sobie pomyślał
Bóg wie o czym (nie pojął)
że mój tatuaż to nie ozdoba
w moim wieku już nie wypada
świat wciąż jest młody
tylko my starców gromada
wykreślamy numery
jak daty z kalendarza
siedem pięć osiem cztery
następny pasażer
via czyściec do nieba
przez mgłę w niepamięć
* *
Nie nie trzeba
może kiedyś w roztargnieniu
dopowiem przemyślę
napiszę czy nazwę po imieniu
może kiedyś - zanim odjadę
_______________________________________
ÓW CZAS – ODCZEKANY RAZEM
A kiedy czas
naciągnie na kołki
zęby stalowych sieci
i będzie brał pełną garścią
bezwolne ławice
niby jaskółki opadające uparcie
pod bat ciemnych chmur
przez błyskawicę
kiedy myśl ostatnia
wypłynie przez ucho
wiotka dłoń uśnie na sercu
a włosów jasne strumienie
niby pochodnie oświecą
puste zaułki i odludne ulice
wybrukowane pamięcią (macewą)
labirynty bezpańskich walizek
butów torebek i Bóg jeden wie czego
kiedy wieczorem
niebu ukłoni się smukły komin
i piec jeszcze chłodny
zaprosi nas cicho
lub łaźnia niby wyschnięte źródło
grzecznie poprosi
o uległość czy o cierpliwość
i przyodziewek od stóp do głowy
kiedy nas wszystkich
bez reszty pochłonie ów czas
o którym piszą że śmiertelny
a mówią – nie nasz
tylko tych zza murów i cegieł
wejrzymy najgłębiej jak można
w oczy umiłowane i wyszeptamy:
dzięki kochanie za ów czas
odczekany razem
________________________________________
PO DRUGIEJ STRONIE KSIĘŻYCA
Co może być gorszego
od przyjścia na świat w getcie
na zawszonym sienniku
pośród tych o których nie mówią
piękni i czyści bujający w obłokach
po drugiej stronie księżyca
Od woli poznania
przez szturchnięcia i pięści
smak cudzej flegmy na własnych ustach
jej ciężar na policzku
od potykania się o mumie i truchła
faraonów wdeptanej w błoto epoki
Od życia w cieniu
dymiącej trąby Wezuwiusza
w katakumbach zetlałych Pompei XX wieku
Cóż bardziej głupiego
od zdjęcia opasek z oczu
i wzucia na postrzępiony rękaw
Cóż śmieszniejszego od nadziei
na jakąkolwiek ale przyszłość
od wiary w Boga
gdy zbierasz z chodnika ostatnie zęby
albo klęczysz pod lufą i już nie myślisz
o bólu czy śmierci tylko o kromce chleba
przekwitłych kartoflach że puściły już pędy
może trafią do ognia w dymiącym piecu
pełnym pamiątek i mebli
Cóż piękniejszego od momentu
w którym nie czujesz już głodu
bo podobnie jak ten od istnienia
ustąpił z ostatnim okruszkiem chleba
Cóż wznioślejszego od myśli zawziętej
że w nowiu po drugiej stronie
gdzie zatrzymało się słońce
żyją spokojni święci i patrzą
ze świętym spokojem
na getto
przedsionek śmierci
(Z tomu "My wszyscy z wierszy)
- tu przeredagowane i nieznacznie zmienione.
Komentarze