Marcin Małek Marcin Małek
48
BLOG

Nutki agonii (3 wiersze)

Marcin Małek Marcin Małek Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

PASAŻERKA


Ktoś powiedział

że jesteśmy ze stali

z granitu z żelaza


a ja chciałam być z chleba

z mąki ryżu wody

z ziemniaków i kaszy


ktoś kiedyś napisał

że nam nie brakło odwagi

do czego - by przeżyć?


chciałam jedynie zasnąć

odespać  odśnić odmarzyć

jak kiedyś  znowu stać się kobietą


zmyć męstwo

z napiętnowanej twarzy

rozpuścić włosy zakręcić w loki


ktoś sobie pomyślał

Bóg wie o czym  (nie pojął)

że mój tatuaż to nie ozdoba


w moim wieku już nie wypada

świat wciąż jest młody

tylko my starców gromada


wykreślamy numery

jak daty z kalendarza

siedem pięć osiem cztery


 następny pasażer

via czyściec do nieba

przez mgłę w niepamięć


               *   *


Nie nie trzeba

może kiedyś w roztargnieniu

dopowiem przemyślę

napiszę czy nazwę po imieniu

może kiedyś - zanim odjadę

_______________________________________


ÓW CZAS – ODCZEKANY RAZEM


A kiedy czas

naciągnie na kołki

zęby stalowych sieci

i będzie brał pełną garścią 

bezwolne ławice 

niby jaskółki opadające uparcie

pod bat ciemnych chmur 

przez błyskawicę


kiedy myśl ostatnia 

wypłynie przez ucho

wiotka dłoń uśnie na sercu

a włosów jasne strumienie 

niby pochodnie oświecą 

puste zaułki i odludne ulice 

wybrukowane pamięcią (macewą)

labirynty bezpańskich walizek 

butów torebek i Bóg jeden wie czego


kiedy wieczorem

niebu ukłoni się smukły komin

i piec  jeszcze chłodny

zaprosi nas cicho

lub łaźnia niby wyschnięte źródło

grzecznie poprosi 

o uległość czy o cierpliwość 

i przyodziewek od stóp do głowy


kiedy nas wszystkich 

bez reszty pochłonie ów czas

o którym piszą że śmiertelny

a mówią – nie nasz

tylko tych zza murów i cegieł

wejrzymy  najgłębiej jak można

w oczy umiłowane i wyszeptamy: 

dzięki kochanie za ów czas

odczekany razem

________________________________________


PO DRUGIEJ STRONIE KSIĘŻYCA


Co może być gorszego

od przyjścia na świat w getcie

na zawszonym sienniku

pośród tych o których nie mówią

piękni i czyści bujający w obłokach 

po drugiej stronie księżyca


Od woli poznania 

przez szturchnięcia i pięści

smak cudzej flegmy na własnych ustach

jej ciężar na policzku

od potykania się o mumie i truchła

faraonów wdeptanej w błoto epoki


Od życia w cieniu

dymiącej trąby Wezuwiusza

w katakumbach zetlałych Pompei XX wieku

Cóż bardziej głupiego

od zdjęcia opasek z oczu 

i wzucia na postrzępiony rękaw


Cóż śmieszniejszego od nadziei

na jakąkolwiek ale przyszłość

od wiary w Boga

gdy zbierasz z chodnika ostatnie zęby

albo klęczysz pod lufą i już nie myślisz 

o bólu czy śmierci tylko o kromce chleba

przekwitłych kartoflach że puściły już pędy

może trafią do ognia w dymiącym piecu

pełnym pamiątek i mebli


Cóż piękniejszego od momentu

w którym nie czujesz już głodu

bo podobnie jak ten od istnienia 

ustąpił z ostatnim okruszkiem chleba


Cóż wznioślejszego od myśli zawziętej

że w nowiu po drugiej stronie

gdzie zatrzymało się słońce

żyją spokojni święci i patrzą

ze świętym spokojem

na getto 

przedsionek śmierci


(Z tomu "My wszyscy z wierszy) 

- tu przeredagowane i nieznacznie zmienione.


Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura