waldemar.m waldemar.m
167
BLOG

Wykład a lekcja

waldemar.m waldemar.m Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Już kilka osób martwi się o to, w jaki sposób udało mi się otrzymać dyplom wyższej uczelni. Wprawdzie jestem w trakcie pisania wspomnień na ten temat, a więc w najbliższym czasie każdy zainteresowany będzie się mógł dowiedzieć, jakie „przeszkody” musiałem pokonywać na drodze do dyplomu, ale dzisiaj, chcę wyprzedzić wydarzenia, a powodem dla tego był ostatni komentarz TcC, którego fragment przytaczam:

 
Rozmawiałem kilka dni temu z prof. Jerzym Ginterem, w mojej opinii jednym z najlepszych dydaktyków, z jakimi sie w życiu zetknąłem.
-----------
Kiedy zapytałem go, co sądzi o zmianach idących w kierunku "interaktyzacji" procesu dydaktycznego --- to dowiedziałem sie, że forma "wykładu" w Europie została wprowadzona w XI wieku, zaś forma "nauczania lekcyjnego" dopiero w wieku XV. A "zajęcia lekcyjne", dobrze prowadzone, to przeciez nic innego, jak "nauczanie interaktywne! J.G. nawet zażartował: rezygnacja z wykładów i przejście do formy "nauczania lekcyjnego" na poziomie akademickim daje nam szansę wykonania skoku o 400 lat do przodu!

Ja chciałbym tym, co usłyszałem od J.G., zaraz podzielić sie z moimi Kolegami w USA -- tylko jest jeden problem, ja nie wiem, jak jest "lekcja" (w sensie "sesja zajęciowa w pomieszczeniu klasowym) po angielsku... "lesson" znaczy troche co innego...
 
Rozumiejąc wagę problemu, dostrzeżonego przez TcC postanowiłem podzielić się z nim swoim doświadczeniem, wyniesionym z Politechniki Wrocławskiej, wtedy gdy była ona pod rządami JM Rektora prof.  Tadeusza Porębskiego, czyli za czasów, gdy na uczelni ważniejszy był system niż student, a podpisywanie list obecności nawet na wykładach było OBOWIAZKOWE!
 
Wszystkie ważniejsze przedmioty (profesjonalne) prowadzone były w systemie nauczania "trzystopniowego":
- wykłady – cały rocznik;
- seminar – pogłębiony wykład dla grupy instytutowej z elementami ważnymi dla specjalizycji;
- kolokwium – lekcja dla grupy instytutowej.
 
I właśnie to kolokwium było jakby typową lekcją ze szkoły średniej z technikum. Z jednej strony wykładowca, czy jego asystenci dawali się wyżyć intelektualnie i pofantazjować na różnie tematy związane ściśle z tematem lekcji, z drugiej, potrafili tak nas przepytać, że nie było możliwości być nieaktywnym na zajęciach.
 
Student musiał być przygotowany, gdyż kolokwium mogło się zacząć kilku, kilkunastu minutowym sprawdzianem pisemnym, później krótkie wystąpienia przezd całą grupą z elementami teorii, a następnie rozwiązywanie zadań.
 
Najdoskonalsze sprawdziany były u Prof. Pigonia na kolokwiach z Chemii Fizycznej. Gdy wchodziliśmy do Sali, to na tablicy było napisane równanie. Dla jego rozwiązania można było używać tylko linijkę logarytmiczną. Czas 1,5-2,5 minuty, w zależności od trudności. Ten kto chciał zdążyć musiał tak szybko pracować linijką, że ona się rozgrzewała aż do "czerwoności".
 
Reasumując: nie jest ważne jak zostanie nazwany ten system lekcyjnego pogłębienia wiedzy, ale ważne, żeby on stanowił najważniejszy element w procesie nauczania.
waldemar.m
O mnie waldemar.m

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Technologie