marcins marcins
406
BLOG

Mój 10/04...

marcins marcins Polityka Obserwuj notkę 0

Jeszcze dzień wcześniej byłem na promocji książki o najwyższej wartości, jaką jest codzienna uczciwość: w pracy, w urzędzie, w przyjaźni... Wróciłem dosyć późno, bo jeszcze się przeciągnęła rozmowa o tym, co miało się stać 10 kwietnia. O Katyniu, o Prezydencie... Jeszcze miałem czas zerknąć na główną stronę Wirtualnej Polski. Jako lead znajdowała się wiadomość, że w najnowszym sondażu prezydenckim Lech Kaczyński traci tylko 6 procent. „To jest jeszcze do nadrobienia” – pomyślałem.

Wstałem wcześnie, bo nie chciałem opuścić przemówienia Prezydenta. Włączyłem TVP Info i usłyszałem, że polska delegacja jedzie już z lotniska na Cmentarz w Katyniu. Wyłączyłem TV, bo zaczęła płakać córeczka. Żona była już w zaawansowanej ciąży, więc nie chciałem jej obarczać dzieckiem.

Była 9.35, kiedy dostałem smsa. W weekendy z zasady nie odbieram smsów. Tym razem stało się inaczej. To był sms od kolegi: „SPADŁ SAMOLOT Z PREZYDENTEM POD KATYNIEM!” Pamiętam wszystko dokładnie, bo tego smsa mam do dziś w telefonie. Pomyślałem sobie, że pewnie coś usłyszał w TV, a przecież media zawsze wyolbrzymiają pewne sytuacje. Zapewne samolot miał problemy z podwoziem, albo coś w tym stylu. Włączyłem TVP Info, potem TVN24, potem Polsat News. Potem znowu TVP Info, itd. Niedowierzanie wzrastało z minuty na minutę. Po informacji, że była mgła zapytałem głośno: „czemu nie zamknęli tego lotniska?” Nie odpowiedział mi nikt. Potem była liczba ofiar: 88, 132... 97, 96. Zaczęli podawać kto zginął... Jak usłyszałem nazwisko ministra Sasina, pomyślałem: „co za bzdura, przecież Sasin był przed chwilą w TV”. Nadzieja, że może ktoś przeżył zgasła szybko. W Katyniu znajomy ksiądz wzywał do modlitwy różańcowej i do spowiedzi. Rozpoczęła się Msza Święta...

Nie docierało już do mnie, co tam się dzieje... Tak jakby się skończył świat. Coś pękło, coś umarło... Wieczorem zadzwonił do mnie kolega, zapłakanym głosem poprosił, żebym przyszedł w niedzielę do kościoła na konkretną godzinę, bo w takim czasie nie chce być sam. Prosił, żebym postarał się przyjść na modlitwę w intencji ofiar katastrofy... i za Polskę. Przyszliśmy wszyscy, z rodzinami. Jak popatrzyłem na swoich znajomych pomyślałem, że jeszcze w piątek byliśmy uśmiechnięci, cieszyliśmy się sukcesem jednego z nas. A dziś...?

Dziś myśleliśmy o tych, którzy zginęli. O Marii i Lechu Kaczyńskich, którzy jeszcze cztery miesiące temu ofiarowali swój serwis do kawy na licytację mikołajkową. O senator Janinie Fetlińskiej, która z uśmiechem na ustach życzyła nam wesołych świąt podczas spotkania wielkanocnego... O ministrze Pawle Wypychu, który cierpliwie opowiadał mieszkańcom mojego miasta o działalności Prezydenta i odpowiadał na ich pytania... O ministrze Stasiaku, który obiecał przyjechać... Niestety, nie zdążył...

W sposób szczególny myślałem o Januszu Zakrzeńskim i jego wspaniałych rolach, o których potrafił ciekawie opowiadać, także o Ks. ProfesorzeRyszardzie Rumianku – Rektorze UKSW, mojej Alma Mater, w murach której spędziłem 10 lat. O tym jak bardzo cieszył się z liczby doktorantów i jak każdego z nas uściskał podczas wręczania dyplomów. Tak mocno, serdecznie, po ojcowsku...

 

Brakuje ich wszystkich... Dziewięćdziesięciu sześciu... Tych, których się znało tylko z telewizji, tych których znało się osobiście, choćby przez chwilę... także tych, o których usłyszało się dopiero teraz. Pilotów, stewardess, BORowców...

 

Od tego czasu minął rok.

 

I wydaje się, że brakuje tych ludzi jeszcze bardziej...

marcins
O mnie marcins

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka