Nie wiem czy już o tym pisałem (hłe, hłe), ale dzisiaj o godzinie 18-tej nastąpi inauguracja kolejnej edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich. Edycji kolejnej, ale takiej z którą polscy kibice wiążą większe niż zazwyczaj nadzieje. Na ten temat pisac nie chcę. Dmuchać w balon już tu dmuchałem i wystarczy. Dziś trochę historii.
Rozpoczyna się ten cały bałagan po raz 32-gi. Zaczęło się wszystko od sezonu 1979/80. Po prostu zebrało się paru gości i stwierdziło, że chciałoby się ze soba zmierzyć częściej niż 6 razy w roku (Turniej 4 Skoczni i dwa konkursy w ramach MŚ). No i wymyślono Puchar.
Jak każde zawody tak i on ma swoich bohaterów. Najwięksi to, oczywiście, Matti Nykaenen i Adam Małysz. Każdy z nich aż czterokrotnie zostawał najlepszym skoczkiem sezonu. Fin w latach 1983, 1985-86 i 1988, a Polak trzy razy pod rząd (2001-03) oraz w roku 2007. Trzy razy, mniej więcej w połowie lat 90-tych, zdobywał Kryształową Kulę (taka swojska nazwa Pucharu) Austriak Andreas Goldberger. Oprócz wyżej wymienionych wypadałoby wymienić jeszcze przynajmniej tyhc, którzy po dwa razy zostawali zwycięzcami klasyfikacji generalnej. No więc tak: Armin Kogler, primoz Peterka, Martin Schmitt, Janne Ahonen. Ani jeden skoczek więcej. Widać stąd, że nawet dla wielkich tego sportu zdobycie tego trofeum nie jest rzeczą łatwą. Taki, na ten przykład, Jens Weissflog, ikona skakania na nartach tylko raz mógł na koniec sezonu wznieść ręce w geście zwycięstwa, trzymając w nich rzeczony Puchar. Czterokrotny mistrz olimpijski Simon Ammann dopiero w zesżłym roku, mając niemal 30 lat na karku, po raz pierwszy i pewnie ostatni wywalczył to trofeum. Najcudowniejsze dzieci skoków ostatnich lat, Morgenstern i Schlierenzauer, też mają na razie tylko po jednym tytule skoczka sezonu.
Puchar Świata zdobywa się, jak wiemy, dzięki zdobyciu większej niż rywale ilości punktów w poszczególnych, składających się na kalendarz sezonu, konkursach. Tych konkursów jest, w zależności od tego ile ich trzeba z powodu warunków atmosferycznych odwołać, od 20-tu do prawie 30-tu na sezon. Wychodzi na to, że rozegrano ich grubo ponad 700. Najwięcej zwycięstw odniósł Matti Nykaenen – 46. Małysz ma ich na koncie 38, Ahonen – 36. Rewelacyjna ilość notuje niespełna 21-letni dzisiaj Schlierenzauer, który już 32-krotnie wygrywał konkursy. I to on ma najwieksze szanse na to, aby za kilka lat zdecydowanie wysforować się naprzód w tej klasyfikacji.
Zanim to jednak nastąpi duże szanse na wyjście na pierwsze miejsce w przedmiotowym zakresie rysują się przed Małyszem. Jest ponoć w wielkiej formie. Formie porównywalnej do jego najlepszych sezonów. Tyle, że jest w tej chwili kontuzjowany. Na ile ta kontuzja przeszkodzi mu w wygrywaniu czy zakłóci mu nawet same występy w Pucharze – nie wiem. Odpowiedź powinno dać kilka najbliższych zawodów. W najbliższym czasie będzie też jasne czy w tym sezonie nasza kadra, jako całość, zacznie w tym międzynarodowym gronie cos znaczyć czy dalej będziemy robić za ogony. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to pierwsze rozwiązanie. Oby tak się stało, bo ileż można oglądać na podium samego Małysza?J
Nie ma się, uważam, co szczypać. Trza wyciągać łapy po swoje i brać ile się da. Wykorzystując choćby chwilową przewagę. A taka, ponoć, w tej chwili jest. Więc niech się kręci! Forza Polonia!
Inne tematy w dziale Rozmaitości