Od kilku dni media żyją wydarzeniem: czy karetka na sygnale powinna się zatrzymać na bramce na autostradzie czy nie? Kto zapłaci za złamany szlaban a kto za porysowaną karoserię karetki.
Dziś dowiedziałem się, że mister Nowak zwolnił z pracy tego bramkarza, który domagał się od kierowcy pędzącej na sygnale karetki opłaty za przejazd po autostradzie. I tu mnie zamurowało. To minister jest jego bezpośrednim przełożonym? A może to znowu ten pieprzony PR, który miał pokazać, że minister ze słabymi notowaniami i wynikami coś zrobił czego domagał się lud pracujący miast i wsi? A ta autostrada nie jest aby przypadkiem prywatna?
Męczy mnie niemożność zrobienia czegoś zwykłego w tym kraju. Tworzy się jakieś numery alarmowe, jakieś specjalne kanały komunikacyjne. I dupa. A czy dyspozytor karetki nie może zadzwonić z jednej z tych specjalnych linii do operatora autostrady, że za kilkanaście minut na autostradzie znajdzie się karetka jadąca do wypadku? Czy operator autostrady nie może drogą radiową powiadomić kierowcę karetki: „bramka numer taki to a taki czeka na Twój przejazd z podniesionym szlabanem, jedź z pełną prędkością, powodzenia”. Rozliczenia odbywają się poza kierowcą karetki i bramkarzem na bramce. Każdy czuje, że jest na swoim miejscu. No i co na to łyżka? Wciąż niemożłiwe?.
Inne tematy w dziale Kultura
