BICO BICO
587
BLOG

Białe kołnierzyki, kolorowe żabociki

BICO BICO Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

CZYLI JAK "NIEZALEŻNY" SĄD PRZECHOWALNIĄ A "NIEZAWIŚLI" SĘDZIOWIE ADWOKATAMI DLA PRZESTĘPCÓW BYLI. 

Rok 1989 był przełomowym we współczesnej historii Polski także dlatego, że odzyskawszy pełną suwerenność polityczną, stwarzającą dla naszej ojczyzny możliwość demokratycznego stanowienia o Jej losie, Polacy zdecydowali, że będą budować gospodarkę wolnorynkową, we współpracy z gospodarką światową. Pomocą w urzeczywistnianiu tych zamierzeń, miał być Polsko – Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości, działający w Polsce od maja 1990 roku. Fundusz został ustanowiony w listopadzie 1989 roku, na podstawie ustawy Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki „Wspieranie Demokracji w Europie Środkowej i Wschodniej”, której uchwalenie zapowiedział prezydent Georg Bush, który przemawiając w naszym Sejmie 10 lipca 1989 r., zapowiedział skierowanie inicjatywy w tej spawie do Kongresu USA.Do głównych zadań PAFP nazywanych górnolotnie  misją, należało stwarzanie szansy przedsiębiorczym, by wzięli swój los we własne ręce, i pracą budowali pomyślną przyszłość swoich rodzin i całego społeczeństwa, oraz przeniesienie do nas sprawdzonych w Ameryce sposobów prowadzenia biznesu, który stworzył potęgę Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wśród 119 firm amerykańskich, które w ramach tej szlachetnej misji uczenia nas kapitalizmu, był potężny międzynarodowy koncern maszynowy, drugi w świecie producent samochodów, gigant finansowy, jedna z najbardziej szanowanych na świecie firma, która od prawie stu lat jest niekwestionowanym symbolem Ameryki, czyli Ford Motor Company. Środkiem, dzięki któremu pragmatyczni Amerykanie zamierzali zmaterializować swoje plany, była gęsta sieć punktów sprzedaż samochodów, prowadzonych przez autoryzowanych dealerów Forda. Jako jedno z  ważniejszych wydarzeń gospodarczych początku lat dziewięćdziesiątych, było otwarcie w samym centrum Warszawy na ul. Świętokrzyskiej 16 salonu fabrycznego Forda. Otwarciu salonu towarzyszyła bardzo duża kampania promocyjno – reklamowa, a swoista autoreklama wspierana była chwytliwymi sloganami w rodzaju „Witaj w rodzinie Forda”, „Wszystko co robimy, robimy dla ciebie”, „Czas na interes roku”, „Mistrzowie w zarabianiu pieniędzy”, którymi Ford zachęcał Polaków do kupowania swoich produktów. Niestety, bardzo szybko się okazało, że jedynie ta ostatnia reklama jest prawdziwa. Bo Ford OMC - Motors Ltd., pod przykrywką legalnej działalności gospodarczej określonej w statucie założycielskim, prowadziła przestępczą działalność, która polegała na legalizacji rozbitych samochodów i sprzedawani ich w jako auta bezwypadkowe. Samochody te podobnie jak inne dobra luksusowe sprowadzano stosując fałszowanie dokumentów i firmanctwo. Wewnątrz salonu, a także w kilku bardzo widocznych miejscach  na zewnątrz budynku, umieszczono logo symbole Forda. W salonie tym Ford OMC – Motors Ltd., jako główny autoryzowany dealer samochodów firmy Ford, sprzedawał auta ford, które sprowadzone zostały do salonu w ramach bezcłowego kontyngentu. Oprócz mieszczącego się na ul. Świętokrzyskiej 16 salonu fabrycznego, Ford miał znajdującą się na ul. Chodeckiej 1 b, własną stację diagnostyczną, gdzie dokonywano przeglądów gwarancyjnych i pogwarancyjnych, autoryzowanego serwisu, oraz napraw bieżących. Jednak od połowy sierpnia 1992 r., Ford rozszerzył swoją działalność gospodarczą o sprzedaż samochodów używanych, które sprzedawano w znajdującym się na ul. Konwiktorskiej 6 Centrum Samochodów Dostawczych. „Dział sprzedaży używanych samochodów Ford OMC – Motors Ltd., to jaskółka nowej formy obsługi klientów, przez dealerów Forda”. „Nowa filia Ford OMC -  Motors Ltd., adresowana jest do klienteli preferujących samochody zachodnich marek”. „Kupowanie używanego samochodu u dealera Forda, ma niezaprzeczalne zalety”. „Nie ma tu charakterystycznej dla giełdy nerwowości, transakcji towarzyszy poczucie bezpieczeństwa, nie kupuje się kota w worku”. „Samochód nie ma ukrytych wad”. „Przede wszystkim zaś, nabywcy nie grozi zatrzymanie i odebranie samochodu przez policję, która odkryje, że właśnie niechcący stałeś się paserem”. „W Ford OMC – Motors Ltd.,  samochód nie jest wyceniany na oko, ponieważ przed sprzedażą jedzie się nim na stację diagnostyczną, gdzie eksperci PZMot., poddają go gruntownej kontroli technicznej’. „Dopiero na podstawie tych ekspertyz, ustalana jest cena transakcji, a samochody tu kupione, objęte są gwarancją”. Takie zapewnienia można było przeczytać w prasie codziennej, oraz w czasopismach motoryzacyjnych, których jedynym zadaniem, było przekonanie Polaków, że Ford O.M.C. – Motors Ltd., to żaden tam oszust, lecz godny zaufania podmiot gospodarczy. Byt to potwierdzić, dział sprzedaży samochodów używanych Ford OMC – Motors Ltd., mieszczący się przy ul. Konwiktorskiej 6, sprzedawał także samochody nowe, i to za waluty wymienialne, np., niemieckie marki czy brytyjskie funty. Przechodząc na zasłużony odpoczynek, zamierzałem i ja wziąć swoje sprawy we własne ręce, i przez jakiś czas popracować, by choć trochę dorobić do skromnej, bo nauczycielskiej emerytury. Środkiem do spełnienia tego zamiaru, miał być samochód, który służyłby mi jako taksówka. Z pojazdem zakupionym za oszczędności całego życia, wiązałem także nadzieję na spełnienie moich pasji turystyczno – poznawczych, oraz wypoczynkowych. Wyznając zasadę, że ludzie biedni nie powinni kupować rzeczy jedynie tanich, lecz przede wszystkim dobre, dlatego po zakup samochodu udałem się do firmy o ugruntowanej i udokumentowanej, jak mi się wówczas mylnie wydawało renomie. Firmy kojarzonej z sukcesem, godnością i rzetelnością, której twórca Henry Ford, wymyślił i nakazał stosować następujące motto: „Przedsięwzięcie, którego jedynym zyskiem są pieniądze, jest złym przedsięwzięciem”, informując, że zamierzam kupić będące w bardzo dobrym stanie technicznym auto, zaznaczając bardzo wyraźnie, że ma to być pojazd bezwypadkowy. W salonie głównego autoryzowanego dealera samochodów firmy Ford, prowadzonym przez Ford OMC – Motors zaznaczając bardzo wyraźnie, że ma to być pojazd bezwypadkowy. W salonie głównego autoryzowanego dealera samochodów firmy Ford, prowadzonym przez Ford OMC – Motors Ltd., poinformowano mnie, że samochód jakiego szukam, mogę kupić w dziale samochodów używanych, który mieści się przy ul. Konwiktorskiej 6. Trzeciego lipca 1993 r., udałem się pod wskazany adres i wyraziłem zainteresowanie znajdującą się tam fordem sierrą. Pracownicy Forda zapewnili mnie, że interesujący mnie samochód, jest autem bezwypadkowym, sprowadzonym do Polski przez mieszkającego obecnie po powrocie z Niemiec do Polski w Warszawie przy ul. Mokotowskiej 14 m.15, pierwszego i jedynego właściciela Henryka Benka, w ramach mienia przesiedleńczego, i jako pojazd niespełna roczny, którego stan licznika wynosi zaledwie 13227 km., objęty jest jeszcze gwarancją fabryczną. Samochód ten wyceniony był na 235 milionów starych. złotych. W poniedziałek piątego lipca 1993 r., po ponownych kategorycznych zapewnieniach przedstawicieli handlowych Forda, że samochód jest bezwypadkowy, dokonałem zakupu auta, otrzymując w firmowym fordowskim etui, dokumenty z których wynikało jasno i wyraźnie, że kupiłem dziesięciomiesięcznego, bezwypadkowego, legalnie do Polski sprowadzonego forda od FordaWśród otrzymanych dokumentów brak było książki gwarancyjno – przeglądowej, którą obiecano mi ją dostarczyć niebawem, co też się wkrótce stało. Jednak po otrzymaniu książki przeglądowo – gwarancyjnej, której nieprawdziwość była oczywista nawet dla laika, oraz po udaniu się pod wskazany przez Forda w umowie kupna – sprzedaży samochodu adres rzekomego przesiedleńca, gdy okazało się, że znajdujący się przy ul. Mokotowskiej 14 budynek od czasów przedwojennych jest siedzibą Polskiego Czerwonego Krzyża, o żadnym Benku tu nikt nie słyszał, nie mówiąc o widzeniu go, moje dotychczasowe podejrzenia o nieuczciwości Forda, o których go wcześniej informowałem wielokrotnie, przerodziły się w pewność. W pewność, że zostałem przez Forda oszukany, gdyż Ford nie tylko podstępnie zataił przede mną fakt oczywisty, że sprzedany mi samochód wbrew temu co uparcie twierdził Ford, jest samochodem powypadkowym, o czym świadczyła świeżo pomalowana maska i cały przód auta, ale dopuścił się także przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, poświadczając w nich nieprawdę. Dlatego zgodnie z obowiązującym prawem, i w oparciu art. 556 i w związku z art. 560 kc, złożyłem w dniu 6 września 1993 r., na ręce Michała BASAJA – kierownika działu sprzedaży Ford OMC – Motors Ltd., pismo, w którym uzasadniając podstępnym oszustwem dokonanym przez Forda, prosiłem o odstąpienie od umowy, lub obniżenie ceny samochodu o 10%, informując jednocześnie, że w wypadku odmowy, zmuszony będę dochodzić swych praw, na drodze postępowania sądowego. Odpowiadając na moje pismo, Ford przesłał mi kilka pism na firmowym fordowskim papierze, w których kategorycznie zaprzeczał, że sprzedany mi samochód jest po wypadku, i ponownie zapewniał mnie, że sprzedany mi auto jest bezwypadkowe, co jak wcześniej już wspomniałem, było bezwzględnym warunkiem zakupu przeze mnie auta. Stwierdzenia te miały mi dać do zrozumienia, że wrażenie jakiemu ulegam widząc inny kolor maski niż reszta auta, to zapewne efekt olśnienia doznawanego w chwili szczęśliwości, jaką jest wejście do rodziny Forda, i możliwość robienia interesu roku, z mistrzami w zarabianiu pieniędzy. Jednak badania samochodu przeprowadzone przez Ford LIPSKI BODY SERVICE - autoryzowane blacharstwo i lakiernictwo potwierdziły, że samochód jest świeżo malowany i dwukolorowy. A FORD "SERVICE DOBRA" - autoryzowany dealer stwierdził, że samochód ma liczne uszkodzenia mechaniczne, a w układzie chłodniczym jest czysta woda.  Ford jednak w kolejnych pismach dalej szedł w zaparte, i poświadczając nieprawdę uparcie twierdził, że samochód w chwili sprzedaży był bezwypadkowy, a stwierdzone obecnie uszkodzenia, musiały powstać już po sprzedaniu nam auta przez Forda. Wszelkie podejmowane przez nas próby rozmów z przyłapanym na oszustwie Fordem, w celu rozwiązania problemu, były przez Forda ignorowane. Ford nie tylko nie przyznawał się wbrew niezbitym dowodom do oczywistej winy, nie śpieszył z przeprosinami, nie wyrażał woli zrekompensowania strat jakie ponieśliśmy kupując rozbity samochód za cenę nowego auta, ale wręcz przeciwnie, swoim aroganckim, wynikającym z poczucia o swojej bezkarności zachowaniem, w sposób wyjątkowo dobitny wyrażał swoją wolę, objawiającą się niechęcią naprawienia szkody. Okazywano nam lekceważenie i nie chciano z nami rozmawiać, a reprezentujący Forda adwokat Ziemisław GINTOWT- syn znanego warszawskiego sędziego i dyrektora departamentu prawnego w Ministerstwie Sprawiedliwości Marka Gintowt, który w Fordzie sprawował obsługę prawną, oraz M. BASAJ kierownik sprzedaży, strasząc nas, że w sądzie też nie wygramy, odsyłali nas do fałszywego przesiedleńca, choć od samego początku doskonale wiedzieli, że na ul. Mokotowskiej 14 żadnego Benka nie spotkamy. Albowiem bardzo szybko się okazało, że „przesiedleniec” mieszkający od dziesięciu lat w Niemczech, nie tylko nie ma najmniejszego zamiaru przeprowadzić się do Polski, ale z całą sprawą nie ma nic wspólnego, oprócz tego, że w celu dokonania tego przestępstwa, posłużono się jego nazwiskiem i sfałszowano jego adres zamieszkania w Polsce. Natomiast samochód jest po bardzo poważnym wypadku, któremu uległ jeszcze przed przeszmuglowaniu auta do Polski, co stwierdzone zostało przez faktycznego, rzeczywistego, pierwszego użytkownika samochodu w Niemczech. Jednym słowem Ford oprócz krótkiego kursu kapitalizmu, zafundował Polakom długą lekcję oszustwa, krętactwa i matactwa. O tych przestępczych i karygodnych wyczynach Ford OMC – Motors Ltd., poinformowałem na piśmie w dniu 4 listopada 1993 r. Boba WORMALLA – dyrektora generalnego przedstawicielstwa Forda w Polsce. Niestety, pismo moje pozostało bez odpowiedzi, co świadczyło najdobitniej o akceptacji dla tych oszukańczych poczynań Forda, a także o braku elementarnych, obowiązujących w cywilizowanych społecznościach zasad, świadczących o dobrym wychowaniu. Pod koniec października 1993 r., wezwano mnie do znajdującego się na tyłach salonu Forda, urzędu skarbowego, gdzie musiałem udowodnić, że pieniądze na zakup samochodu nie pochodzą z przestępstwa, że zarobiłem je w sposób uczciwy. Ludzie zorientowani uważają, że prawdopodobieństwo, że kontrola ta była wynikającą z troski o interes społeczny własną inicjatywą urzędu skarbowego, może być porównywalna z główną wygraną w totolotka. Widząc bezprawność poczynań Forda, o pomoc prawną poprosiłem spółkę adwokacką Drzewiecki – Tomaszek. W dniu pierwszego lutego 1994 r. pani mecenas Małgorzata Kacperska, wysłała kolejny list do Forda, z wiadomością do B. WORMALLA, oraz M. BASAJA, w którym wzywała Forda do naprawienia szkody wyrządzonej podstępnym zatajeniem wad prawnych i fizycznych, podczas sprzedaży samochodu, oraz do odstąpienia od umowy, zgodnie z uprawnieniami wynikającymi z obowiązujących przepisów prawa. Zaznaczając, że w przypadku jeżeli powyższe wezwanie pozostanie bez odpowiedzi do 18 lutego 1993 r., będziemy upoważnieni do podjęcia stosownych działań prawnych. Pismo to pozostało bez jakiejkolwiek odpowiedzi, podobnie zresztą jak kilka innych pism adresowanych do Ford Werke AG w Kolonii, czy Bank Ford AG tamże. Dlatego ufając konstytucyjnym gwarancją, stanowiącym, że organy władzy publicznej, a do takich należą przecież sądy, działają  na podstawie i w granicach prawa, wniosłem w dniu 15 kwietnia 1994 r., do Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy  w Warszawie pozew, przeciwko Ford OMC - Motors Ltd., rozumiejąc, że powództwo dotyczy osób kierujących i zarządzających spółką, a nie nazwy firmy, lub budynku stanowiącego jego siedzibę. Rozumowanie swoje oparłem o przepisy przewidujące odpowiedzialność członków władz spółki za skutki ich działań, wprowadzające wobec tych osób zasadę podwyższonej staranności w wykonywaniu powierzonych im obowiązków. Do pozwu dołączyłem prośbę o ustanowienie dla mnie adwokata z urzędu i zwolnienie mnie od kosztów sądowych, oraz plik dokumentów stanowiących dowody bezwzględnie uzasadniające moje powództwo. Oto te dokumenty: umowa kupna -  sprzedaży samochodu, w którą wpisano sfałszowaną datę sprzedaży auta, poświadczono nieprawdę co do stanu technicznego i prawnego samochodu, oraz co do osoby rzekomego przesiedleńca i jego adresu zamieszkania; dowód odprawy celnej w której poświadczono nieprawdę, wpisując fałszywe dane; sfałszowany dowód rejestracyjny auta; dwie sfałszowane faktury zakupu samochodu w Niemczech; sfałszowane zaświadczenie z Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Kolonii, wraz ze spisem mienia przesiedleńczego na Henryka Benka; sfałszowana książka gwarancyjno – przeglądowaDo pozwu dołączyłem także dwa odpisy moich pism, które skierowałem do Forda. Jedno z 27 sierpnia 1993 r., drugie z 1 lutego 1994 r., stanowiące dowody składanych dwukrotnie reklamacji, i dwukrotnego wezwania Forda do dobrowolnego spełnienia moich żądań, oraz cztery pisma od Forda i jedno od Z. Suchowicza, przekazane mi jednak za pośrednictwem Forda, które były odpowiedzią Forda na moje pisma do niego. Odmowa dobrowolnego spełnienia mojego żądania, oraz  brak odpowiedzi na moje pismo z 1 lutego 1994 r., przesądziło o definitywnym o skierowaniu sprawy do sądu. Powództwo swoje oparłem o ustawowej odpowiedzialności sprzedawcy względem kupującego z tytułu rękojmi, oraz z tytułu odpowiedzialności za czyny niedozwolone. Sąd postanowił zwolnić nas od części kosztów sądowych, co przyjęliśmy z wielką wdzięcznością, odmawiając nam jednak przyznania adwokata z urzędu, co zrozumieliśmy jako uznanie przez sąd bezsporności powództwa, czy też ze względu na nieskomplikowany charakter sprawy. Decydując się na dochodzenie naszych racji przed sądem, mieliśmy prawo oczekiwać, a państwo miało wynikający z konstytucji obowiązek zapewnić, że postępowanie sądowe prowadzone będzie przez osoby spełniające wymóg szczególnego poziomu moralnego i etycznego i zgodnie z obowiązującym prawem, oraz z logiką prawniczą. Odmowa sądu ustanowienia dla nas adwokata z urzędu, nakładała na sąd powinność udzielania nam niezbędnych pouczeń i wskazówek, pozwalających na uniknięcie niekorzystnych skutków procesowych. A jednak ogromne szkody i krzywdy a także najzwyklejsze draństwa jakich doznałem od obcej bo zagranicznej przecież firmy, były tylko drobnostkami w porównaniu z horrendum, jakiego doświadczyłem od własnej, rodzimej, naszej władzy sądowniczej. Władzy sądowniczej, złożonej przecież z niezawisłych, mający ustawowy obowiązek bycia nieskazitelnego charakteru osób, której powierzenie najprostszej do rozstrzygnięcia z możliwych spraw w nadziei, że da świadectwo prawdzie, było najwyższą i jak się okazało całkowicie nieuzasadnioną formą optymizmu z naszej strony.  W lipcu 1994 r., pełnomocnik Forda adw. Z. GINTOWT, demonstrując kompletną ignorancję obowiązującego prawa, i kierowany anomią, wniósł o oddalenie naszego powództwa, uznając je za bezzasadne. Uzasadniając swój wniosek pełnomocnik Forda i pomocnik wymiaru sprawiedliwości, mec. Z. GINTOWT napisał, że powództwo powinno być wniesione przeciwko Henrykowi Benkowi, który był właścicielem przedmiotowego samochodu, a nie przeciwko Fordowi, który występował tylko jako pośrednik. Zauważyć należy, że aby wniosek taki mógł być potraktowany przez sąd poważnie i odniósł oczekiwany skutek, to zgodnie z art. 232 kpc., powinien być poparty odpowiednimi dowodami, potwierdzającym taki stan rzeczy. W tym przypadku takim dowodem byłaby umowa pośrednictwa, potwierdzająca oddanie przez właściciela samochodu czyli Henryka Benka, auta w komis, pośrednikowi, czyli Fordowi. Jednak dokument taki, który stwierdzałby, że Benek oddał samochód Fordowi w komis, minimalizowałby jedynie uzasadnione podejrzenia, co do prawdziwości stwierdzeń zawartych w piśmie Forda do sądu. Natomiast brak takiego dokumentu, potwierdzającego zawarcie umowy komisu, czy pośrednictwa, między Benkiem a Fordem, powinien być dla sądu wystarczającym powodem odrzucenia takiego wniosku, już na etapie wstępnego badania przez przewodniczącą wydziału jako bezzasadnego, i potraktowany jako świadoma i niedopuszczalna próba wprowadzania sądu w błąd. Albowiem zgodnie z art. 765 kc., odpowiedzialność sprzedawcy z tytułu rękojmi opiera się na zasadzie ryzyka, i ma charakter absoluty. Przy tym reżimie odpowiedzialności, nie bierze się pod uwagę winy sprzedającego. Przez sam fakt sprzedaży rzeczy wadliwej, ponosi on odpowiedzialność względem kupującego. Przy umowie kupna – sprzedaży, uprawnienia  w zakresie rękojmi, powstają po stronie kupującego w stosunku do sprzedawcy, nie zaś w stosunku do innej osoby, a w szczególności nie w stosunku do komitenta. W przypadku umowy komisu, stronami są nabywca oraz komisant. W umowie tej nie uczestniczy komitent, który zostaje oddzielony od nabywcy przez komisanta, który działa w imieniu własnym, nie zaś w imieniu komitenta. Z tego właśnie powodu, między nabywcą a komitentem nie mogą powstać żadne roszczenia z tytułu rękojmi. Jednak zamiast wydania na posiedzeniu niejawnym, w trybie nieprocesowym postanowienia rozstrzygającego co do istoty sprawy, lub choćby zobowiązania Forda do złożenia sądowi dowodu, w postaci umowy pośrednictwa lub komisu, to dziesięć miesięcy po złożeniu przeze mnie pozwu z plikiem wiarygodnych, niepodważalnych i niezbitych  dowodów uzasadniających moje powództwo, oraz dokumentów świadczących, że wyczerpałem wszystkie możliwości dobrowolnego zaspokojenia przez Forda mojego roszczenia, sąd wyznaczył datę pierwszej rozprawy na dzień 6 stycznia 1995 r. Na rozprawie tej, złożyłem sądowi dowód popierający moje powództwo w sposób bezsporny, w postaci pisma od Helicopter Service, czyli faktycznego, jedynego, rzeczywistego użytkownika auta w Niemczech, z adnotacją, że samochód w styczniu 1993 r., uległ bardzo poważnemu wypadkowi, w związku z czym został wyrejestrowany z ruchu , co zostało potwierdzone odpowiednią pieczęcią w dowodzie rejestracyjnym i obcięciem jego prawego rogu. Skoro auto uległo ciężkiemu wypadkowi i było bardzo poważnie uszkodzone w związku z czym zostało wyrejestrowane z ruchu, oznaczało to, że samochód nie mógł być używany w Niemczech, co nie jest bez znaczenia, z uwagi na to, że koniecznym warunkiem zwolnienia z cła i podatku jest właśnie używanie pojazdu w kraju z którego następuje przesiedlenie. A poza tym sam przesiedleniec nie wrócił do kraju na stałe, co było drugim warunkiem zwolnienia z opłat celnych. Dokument ten miał jeszcze jeden kardynalny walor, który sąd nie chciał ani wykorzystać, ani nawet zauważyć, a nawet świadomie go pomijał. Wartość tego dokumentu, który oprócz tego, że stwierdzał fakt poważnego wypadku auta, czym zadawał kłam twierdzeniom Forda, była jeszcze taka, że informował sąd co dalej działo się z tym samochodem. Otóż samochód ten został zwrócony z powrotem do Forda. Czyli auto to nigdy nie było niczyją inną własnością, poza Fordem, gdyż Helicopter Service, używał samochodu na zasadzie umowy leasingu. Taki niezbity, wiarygodny, niepodważalny bo od bezstronnej instytucji otrzymany dowód przestępstwa, oraz obowiązujące przepisy prawa, zobowiązywały sąd do rozstrzygnięcia sporu zgodnie z art. 6 kpc., który stanowi, że sąd powinien przeciwdziałać przewlekaniu postępowania i dążyć do tego, aby rozstrzygnięcie sporu nastąpiło na pierwszym posiedzeniu, jeżeli jest to możliwe bez szkody dla wyjaśnienia sprawy. Zważywszy, że istotą sporu między mną a Fordem, było to czy samochód był pojazdem bezwypadkowym jak kłamliwie twierdził Ford, czy też był samochodem powypadkowym jak twierdziłem ja, a przedstawione przeze mnie dowód wyjaśniał sprawę w sposób niepodważalny, to kontynuowanie tego procesu jeszcze przez ponad sześć lat, było oczywistym i rażącym naruszeniem obowiązujących przepisów prawa. Sąd jednak z powodów sobie tylko znanych, a których możemy się tylko domyślać, pozorując przestrzeganie prawa, wyznaczał kolejne terminy rozpraw, umożliwiając Fordowi składanie pozbawionych racji merytorycznych wniosków procesowych, których jedynym celem było przewlekanie postępowań, czemu sąd się niestety nie przeciwstawiał. Stanowiło to rażącą obrazę prawa określonego w art. 6 par.1 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności; art.8 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ, oraz  w art. 45 Konstytucji RP, mówiącym o prawie do sprawiedliwego wyroku wydanego przez bezstronny sąd, w rozsądnym terminie. Jednak skoro sąd nie uznał niepodważalnego dowodu, ewidentnej winy Forda, i zdecydował się wbrew obowiązującemu prawu na kontynuowanie procesu, to zgodnie z naczelną zasadą postępowania cywilnego, czyli zasadą prawdy obiektywnej, wyrażonej w art. 2 kpc., powinien dążyć do wszechstronnego zbadania wszystkich okoliczności sprawy, istotnych przy orzekaniu. Sąd miał więc ustawowy obowiązek, wyjaśnienia rzeczywistej treści stosunków faktycznych i prawnych. W tym celu sąd został wyposażony w prawo i obowiązek podejmowania z urzędu czynności zmierzających do ustalenia prawdy obiektywnej, poza zakresem czynności podejmowanych przez strony. Obowiązek ten oznaczał pełną aktywność dowodową sądu, tj. konieczność przeprowadzenia dowodów niezbędnych dla ustalenia prawdy, niezależnie od materiału wskazanego przez strony, a nawet co stanowi art.232 kpc., zarządzenia odpowiedniego dochodzenia dla wykrycia takich dowodów. Kontynuowanie procesu z pominięciem w/w przepisów prawa, a także nie powiadomienie zgodnie z wymogiem wynikającym z art. 59 kpc., prokuratora, było kolejnym rażącym naruszeniem rzetelności procesu. Proces składał się z kilku części. W trwającej ponad dwa lata części pierwszej, odbyły się cztery rozprawy. Trzyosobowemu składowi orzekającemu, złożonemu z dwóch, za każdy razem innych panów ławników, przewodniczyła pani sędzia Anna Maria ORŁOWSKA. Po czwartej odbytej 30 kwietnia 1996 r. rozprawie, sąd nie podając przyczyn, zawiesił postępowanie na prawie cztery lata, gdyż następna rozprawa odbyła się dopiero 26 stycznia 1999 r. W lipcu 1996 r., zamiast spodziewanego ogłoszenia wyroku, sąd przesłał mi pismo, w którym zobowiązywał mnie do sprecyzowania roszczenia dochodzonego pozwem, i do podania sądowi uzasadnienia i sposobu wyliczenia, w terminie 21 dni, pod rygorem zawieszenia postępowania. Zobowiązanie sądu wykonałem 17 dni przed terminem, czyniąc zadość zobowiązaniu sądowemu. Moje roszczenia sąd przesłał w dniu 18 września 1996 r., pełnomocnikowi Forda mec. Z. GINTOWTOWI, zobowiązując go do zajęcia stanowiska na piśmie w terminie siedmiu dni. Zobowiązanie sądu mec. Z. GINTOWT, wykonał dopiero 30 kwietnia 1998 r., przekraczając wyznaczony mu przez sąd termin 7 dni, o rok i siedem miesięcy /sic/. Mnie sąd umożliwił zapoznanie się z tym pismem, którego treść była jawnym poświadczeniem nieprawdy i zacieraniem śladów przestępstwa, dopiero 10 lipca 1998 r., czyli dokładnie 5 dni po tym jak minął termin karalności za niektóre tylko przestępstwa popełnione przez Forda, potwierdzone przez śródmiejską prokuraturęW tym samym czasie, wezwany zostałem przez sąd do uiszczenia zaliczki na wynagrodzenie dla biegłego sądowego ds. samochodowych, któremu sąd powołując się na mój wniosek procesowy, którego nie składałem, zamierza zlecić wykonanie opinii, której celem jest ustalenie wartości samochodu w chwili sprzedaży, oraz w chwili złożenia pozwu. Co oznaczało, że złożony przeze mnie cztery lata temu, wiarygodny, niepodważalny i niezbity dowód, że samochód przed przeszmuglowaniem go do Polski, miał bardzo poważny wypadek, co było istotą przecież sprawy, to dla sądu bezwartościowy świstek papieru, w odróżnieniu od kłamliwych twierdzeń pełnomocnika Forda, adw. Ziemisława GINTOWTA, które stanowiły dla sądu jedyne wiarygodne dowody. Jednak zobowiązanie sądu wypełniłem natychmiast. Z wynikami badań, które jednoznacznie potwierdziły dokonane przez Forda w chwili sprzedaży auta oszustwo, a także pięcioletnie zaprzaństwo pomocnika wymiaru sprawiedliwości adw. Z. GINTOWTA, sąd zapoznany został  na rozprawie w dniu 26 stycznia 1999 r., przez biegłego sądowego pana mgr. inż. Szczepana Żegotę, który stwierdził: ”W styczniu 1993 r., pojazd brał udział  w jednym ciężkim wypadku drogowym w Niemczech, podczas którego naruszone były elementy konstrukcji nośnej pojazdu”. Jednak pomimo tak bardzo jednoznacznego stwierdzenia biegłego sądowego, przewodnicząca jednoosobowego już składu orzekającego, pani sędzia Hanna Grażyna MURAS, która od lipca 1998 r., prowadziła tę sprawę, nie tylko nie zakończyła sprawy, lecz wyznaczając termin następnej rozprawy dopiero na 21 września 1999 r., ponownie zleciła biegłemu sądowemu panu mgr. inż. Szczepanowi Żegocie, wykonanie opinii uzupełniającej, której celem było powtórne ustalenie, czy przedmiotowy samochód uległ wypadkowi przed lipcem 1993 r., oraz zakresu uszkodzeń i napraw, i czy uszkodzenia i naprawy te mogły być przeze mnie stwierdzone w momencie zakupu pojazdu, ustalenie czy naprawy te mogły być stwierdzone przy standardowym przeglądzie pojazdu dokonanym przez mechanika samochodowego, oraz dokonanie oceny dokumentów pojazdu pod względem ich wiarygodności i rzetelności. W tym miejscu chciałbym dostąpić zaszczytu, wdania się w polemikę z panem Januszem Wojciechowskim - byłym sędzią, wicemarszałkiem Sejmu, człowiekiem, którego cenię, podziwiam, szanuję i lubię, z którego ogromnej wiedzy prawniczej sam nieraz korzystałem, zmuszony toczyć nierówną walkę, z łamiącym prawo polskim wymiarem sprawiedliwości. Jednak nie mogę się zgodzić z twierdzeniami pana marszałka, że za niesprawiedliwe czy wręcz wadliwe wyroki odpowiadają ławnicy, którzy będąc w liczebnej przewadze, mogą przegłosować każdy wyrok. Jest to możliwe pod jednym wszakże warunkiem, że sąd podejmie takie ryzyko i dopuści do głosowania, nie będąc pewny wyniku głosowania, Potwierdzeniem tego, że sąd doskonale sobie radzi z takimi problemami, jest postępowanie sądu w sprawie tu opisanej. A swoją drogą to szkoda, że pan marszałek, który sprawiedliwość ma wypisaną na twarzy, zamienił sędziowską togę, na urzędniczy garnitur. Widząc, że wznowiony po prawie trzyletniej przerwie proces, prowadzony jest również tak jak dotychczas w innym celu niż prowadzony być powinien, a stosowane od samego początku procesu pseudoprawnicze kruczki, których jedynym zadaniem było zniekształcenie stosunków faktycznych i prawnych, są kontynuowane także pod nowym przewodnictwem, dlatego wypełniając wynikający z art. 304 KPK., obywatelski obowiązek, w dniu 3 marca 1999 r., powiadomiłem prokuraturę. Zawiadomienie, które przyjął ode mnie prokurator Piotr WOŹNIAK z Prokuratury Warszawa – Ochota, poparłem plikiem dokumentów, które uwiarygodniały w sposób niepodważalny, graniczący ze stuprocentową pewnością podejrzenia popełnienie przez Alicję MURAWSKĄ z Oddziału Celnego VI, przestępstwa fałszowania dokumentów i poświadczenia nieprawdy, oraz popełnienia przez Ford OMC – Motors Ltd., czynu zabronionego, który wypełniał znamiona kilku przestępstw, określonych jako fałszowanie dokumentów, oszustwo, poświadczenie nieprawdy, paserstwo, posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami, na moją i skarbu państwa szkodę, a także składanie fałszywych wyjaśnień i zacieranie śladów przestępstw. Zaledwie cztery dni po zgłoszeniu zawiadomienia, prokurator P. WOŹNIAK, uznając, że starszy kontroler celny A.  MURAWSKA, z VI Oddziału Celnego przy ul. Sekundowej w Warszawie, nie obraziła prawa materialnego – ustawy Prawo Celne, poprzez jej błędne zastosowanie, wpisując fałszywe dane w urzędowy dokument, jakim jest dowód odprawy celnej, w celu bezprawnego zwolnienia z obowiązkowych opłat celnych, osoby nieuprawnionej, czym naraziła na uszczuplenie skarbu państwa o około lub ponad 350mln.starych zł., i nie popełnił umyślnego przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, polegających na poświadczeniu nieprawdy, i odmówił wszczęcia śledztwa w tej sprawie, bez podania przyczyn swej decyzji. Prokurator P. Woźniak, który umorzył postępowanie w sprawie zniknięcia Nyski z 16 tomami akt dotyczących śmierci Krzysztofa Olewnika. Zażalenia składane do prokuratury okręgowej, za pośrednictwem prokuratury rejonowej, były odrzucane jako składane przez nieuprawnionego, gdyż prokuratura rejonowa nie uznawała mnie za pokrzywdzonego.Także Prokuratura Rejonowa Warszawa  - Śródmieście, która zgodnie z właściwością miejscową, prowadziła rozpoznanie w sprawie przestępstw popełnionych przez Ford OMC- Motors Ltd., postanowieniem z dnia 14 maja 1999 r. odmówiła wszczęcia dochodzenia. Wprawdzie pani asesor Ewa MOMONT, potwierdziła fakt popełnienia przez Ford O.M.C. Motors Ltd., przestępstw, ale tylko tych, których karalność właśnie niedawno minęła, czyli tylko oszustwo i fałszowanie dokumentów, pomijając paserstwo i poświadczenie nieprawdy. Tymczasem zgodnie z obowiązującym prawem wyrażonym w art.10 par. 3 kk., w przypadku gdy czyn zabroniony wypełnia znamiona określone w dwóch lub więcej przepisach ustawy karnej, sąd wymierza karę na podstawie przepisu przewidującego karę najsurowszą. Handlowanie rzeczami pochodzącymi z przestępstwa, a sprzedane przez Forda samochody, które przeszmuglowane zostały niezgodnie z obowiązującym prawem, bo na podstawie sfałszowanych dokumentów, i z bezprawnym pominięciem opłat celnych, spełniały ten warunek ma swoją nazwę w KK. Przestępstwo takie nazywa się paserstwem i zagrożone było kara pozbawienia wolności od roku do lat dziesięciu. Także przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów,  polegające na poświadczeniu nieprawdy, niestety było pominięte przez panią asesor E.  MOMONT, miało miejsce, gdyż w dokumentach jakie otrzymałem od Forda poświadczono nieprawdę co do daty sprzedaży samochodu. Wiązało się to z mniejszymi opłatami, gdyż dotychczasowa stawka podatku VAT, uległa podwyższeniu z 2% do 22%. wpisano fałszywy adres zamieszkania rzekomego przesiedleńca, twierdzono, że auto stanowi mienie przesiedleńcze, i że samochód nie ma żadnych wad prawnych i fizycznych, oraz poświadczono nieprawdę, że auto nigdy nie brało udziału w żadnym wypadku drogowym. Zastosowanie przez  asesor E. MOMONT, jedynie przepisu przewidującego karę najłagodniejszą, i w dodatku, której karalność uległa przedawnieniu, było oczywistą i rażącą obrazą obowiązujących przepisów prawa. Dlatego na postanowienie to, złożyłem zażalenie do prokuratury okręgowej, uzasadniając błędnymi ustaleniami i bezprawną zmianą kwalifikacji prawnej czynu przez prokuraturę rejonową. Prokuratura Okręgowa nie przychyliła się do mojego zażalenia, gdyż prokurator Alicja KEDAJ - JARMOSZKA, aż tak bardzo zaangażowała się w to, aby odebrać mi ustawową możliwość dowiedzenia przed sądem moich racji, a oszustom umożliwić uniknięcie odpowiedzialności, że w piśmie z dnia 7 czerwca 1999 r. skierowanym do sądu, nie tylko wnioskowała o odrzucenie mojego zażalenia, ale wniosek swój poparła napisaniem wierutnej nieprawdy. Nieprawda polegała na podaniu błędnej kwoty jaka stanowiła mienie znacznej wartości, której wysokość miała decydujące znaczenie dla kwalifikacji prawnej czynu. Według prokurator A. KEDAJ – JARMOSZKI, kwota 225 mln.st. zł., a tyle zapłaciłem Fordowi za rozbite auto, nie stanowiła mienia znacznej wartości, i w piśmie do sądu napisała, „ Prokurator rejonowy zasadnie przyjął, że kwota 225 mln. st. zł., nie stanowiła mienia znacznej wartości”, dodając, „ w okresie od 1 stycznia 1993 r., do 30 czerwca 1993 r., za mienie znacznej wartości uznawana była kwota 3000 mln.st. zł”. Niestety sąd rejonowy  dla miasta st. Warszaw VI wydział karny, w osobie sędziego Piotra SCHABA, opierając się o tę wierutną nieprawdę, czemu dał wyraz w uzasadnieniu swojego postanowienia z dnia 28 lipca 1999 r., odrzucił moje zażalenie stwierdzając, ”kwota 225 mln. st. zł., nie stanowiła w myśl jednolitego orzecznictwa Sądu Najwyższego, oraz przepisów prawa, mienie znacznej wartości, co skutkowałoby przyjęciem surowszej kwalifikacji prawnej czynu, oraz dłuższym terminem przedawnienia”. Sędziemu P. SCHABOWI, aż tak bardzo spieszyło się z wydaniem orzeczenia, które definitywnie uwalniało sprawców tych szwindli prawnych i przekrętów sądowych od odpowiedzialności karnej, a jednocześnie utwierdzało ich w przekonaniu, że należą do grupy, która ma przywileje popełniania przestępstw, bez żadnych konsekwencji, że nie miał czasu sprawdzić przed wyrokowaniem, jaka faktycznie kwota stanowi mienie znacznej wartości. Tymczasem wbrew temu co twierdził urząd prokuratorski, a za nim władza sądownicza, mianem znacznej wartości obowiązującym w lipcu 1993 r., a więc w czasie popełnienia przez Ford O.M.C. – Motors Ltd., czynów zabronionych, wypełniające znamiona wyżej wymienionych przestępstw, określone zostało  przez uchwałę siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 12 października 1990 r., OSNKW, 4 – 6/91 poz.13. Uchwała ta stwierdziła, że orientacyjnym miernikiem mienia znacznej wartości jest 50 – krotna wartość przeciętnego wynagrodzenia. Według informacji GUS, zamieszczonych w MP nr 10 z 15 lutego 194 r., str.124, poz.82 – 83, kwotą taką była 188.660 mln. Widać z tego wyraźnie, że kwota podana przez urząd prokuratorski i władzę sądowniczą, zawyżona została nie o pięć , ani nie o dziesięć, lecz bagatela aż o sto dziesięć mln.st. zł /sic/. Nie od rzeczy będzie przypomnienie, że to właśnie w tym wydziale, któremu przewodniczył sędzia P. SCHAB, gdzie prawie pięć lat przeleżały na sądowych pułkach akta, aż doszło do skandalu związanego z przedawnieniem, z powodu późnego skierowania na wokandę sądową sprawy oficerów warszawskiej SB, oskarżonych o palenie akt na Szczęśliwicach. Postanowienie o odrzuceniu mojego zażalenia, wydane zostało po zaledwie 50 dniach od wpłynięcia akt do sądu. Ponieważ postanowienie to opatrzone zostało klauzulą, że nie przysługuje mi na nie żadne zażalenie, co równało się z definitywnym uwolnieniem od odpowiedzialności karnej winnych popełnienia udowodnionych czynów zabronionych, dlatego w oparciu o ustawę o rzeczniku praw obywatelskich z dnia 15 sierpnia 1987 r., do którego zgodnie z art.1 pkt. 3 podstawowych obowiązków należy badanie, czy na skutek działania lub zaniechania działań organów, organizacji i instytucji obowiązanych do przestrzegania i realizacji praw i wolności, nie nastąpiło naruszenie prawa, a także zasad współżycia i sprawiedliwości społecznej, zwróciłem się w dniu 21 sierpnia 1999 r., z prośbą o pomoc w formie wniesienia w moim imieniu kasacji od tego postanowienia. 21 września 1999 r., odbyła się kolejna rozprawa, na której biegły sądowy ds. samochodowych, poinformował są o wynikach badania uzupełniającego, dokonanego w dniu 30 marca 1999 r., którego wykonanie zleciła sędzia H. MURAS. Badanie wykonane zostało w obecności pana J. Innowolskiego, którego Ford OMC-Motors Ltd., delegował jako swojego przedstawiciela na tę okoliczność. Przedstawiając sądowi ustalenia jakich dokonał podczas badania uzupełniającego samochodu, z liczącej 9 stron opinii, aż 6 stron poświęcił na wymienianie usterek, braków, błędów i nieprawidłowości, jakie popełniono podczas naprawy samochodu, pan Szczepan Żegota powiedział: „Przy badaniu auta nie musiałem używać żadnych specjalnych przyrządów i pomiarów; dla specjalisty widoczne są ślady napraw; różnice lakieru są widoczne; nastąpiło zderzenie czołowe z przemieszczeniem słupa; są ślady działania siły od czoła i wgniecenie wzdłuż osi pojazdu; dealer powinien mieć świadomość, że pojazd był rozbity; występujące ściąganie jest wadą ukrytą, którą sprzedawca powinien ujawnić przed sprzedażą; uważam, że woda do chłodnicy została wlana podczas naprawy; o wszystkich uszkodzeniach i wadach trzeba kupującego uprzedzić; oceniam, że podczas naprawy powypadkowej pojazdu, nie wykonano przywrócenia położenia charakterystycznych punktów bazowych przedniej części pojazdu do położenia nominalnego; ocena kierowalności pojazdu niedostateczna; oceniam, że stan techniczny auta jest niedostateczny, i spowodowany jest źle wykonaną naprawą powypadkową; samochód samoistnie zmienia tor jazdy, skręcając w lewą stronę; są liczne ślady spawania i lakierowania renowacyjnego; są ślady, że elementy w komorze silnika, były wymieniane lub naprawiane; są liczne ślady pofałdowania i prostowania wsporników; stwierdzam nieregularne połączenia wzmocnienia; stwierdzam odmienny odcień lakieru na okrywie i błotnikach; dowód odprawy celnej jest niekompletny, ponieważ brak w nim zapisu w jakim stanie badany samochód wszedł w Polski obszar celny; pismo od Helicopter Service stwierdzający wypadek samochodu, oceniam jako wiarygodne; oceniam, że obecny właściciel samochodu, nie będący specjalistą z zakresu techniki samochodowej, nie mógł ocenić w chwili zakupu auta, że pojazd  ten uprzednio brał udział w wypadku drogowym. Opinii tej sąd wysłuchał jedynie w naszej obecności, gdyż na wyznaczoną osiem miesięcy temu rozprawę nikt oprócz nas się nie stawił. Ford słusznie uważając, że jego interesy w tej sprawie i tak pilnowane są ze szczególną starannością, czemu dał dowód nie delegując nikogo na tę rozprawę. Ta druzgocąca, a zarazem jednoznaczna dowodowo i procesowo opinia biegłego sądowego, również nie była wystarczająca dla sędzi H. MURAS, by sprawę zamknąć i ogłosić wyrok. Kontynuując procedowanie w rytmie dwa posiedzenia rocznie, sędzia H. MURAS,  wyznaczyła następną rozprawę na 17 września 2000 r., zobowiązując Forda do dostarczenia sądowi umowy komisu między Panem Benkiem a Fordem, na którą się Ford powoływał przez sześć lat, a także w oparciu o którą sąd procedował. Sąd zobowiązał Forda również do stawiennictwa na najbliższa rozprawę swojego przedstawiciela, którego sąd zamierza przesłuchać w charakterze strony. Dowód z przesłuchania stron jest tzw. dowodem posiłkowym, czyli przeprowadzanym tylko wtedy, gdy za pomocą innych środków dowodowych, np. dokumentów nie można uzyskać wyjaśnienia faktów istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy. Jeżeli zatem, zebrany w sprawie materiał dowodowy w pełni wyjaśnił stan faktyczny, nie ma podstaw do zarządzania dowodu z przesłuchania stron. Wypełniając spóźnione o sześć lat zobowiązanie sądu, adw. Z. GINTOWT, wykazując najwyższy stopień cynizmu, a nawet bezwstydnej bezczelności, pismem z dnia 19 października 1999 r., poinformował sąd o nie znalezieniu dokumentu w postaci umowy komisu Forda z Benkiem, na który przez sześć lat pomocnik wymiaru sprawiedliwości i pełnomocnik Forda się powoływał, i w oparciu o który sąd procedował, wyznaczając kolejne rozprawy, na które sąd wzywał wirtualnych świadków. Brak pisma, które było podstawą sześcioletniego proces Ford uzasadnił upływem czasu i zmianami kadrowymi. A co przeszkadzało adw. Z.. GINTOWTOWI, w złożeniu chociażby kserokopii takiego dokumentu w sądzie, razem z pismem procesowym, w którym powoływał się na ten dokument, odsyłając nas do Benka, na co sąd zupełnie nie reagował. A dlaczego sąd nie zobowiązał Forda do złożenia takiego dokumentu sześć lat temu. Przecież sąd mimo braku tego dokumentu procedował tak jakby był w jego posiadaniu. Jest to najlepszym dowodem na to, że celem tego sześcioletniego procesu, wcale nie było dojście do prawdy materialnej, co jest jedynym celem każdego postępowania sądowego w państwie prawa. Ten sześcioletni proces, w którym nie przestrzegano żadnych procedur prawnych, prowadzony był z rażącym naruszeniem prawa materialnego i procesowego, miał służyć i służył zupełnie czemu innemu i komu innemu niż dojście do prawdy materialnej. Dociekając przyczyn determinacji z jaką pomocnik wymiaru sprawiedliwości adw. Z. GINTOWT, dawał fałszywe świadectwo, występując przed sądem, oraz w pismach procesowych i innych pismach Forda do mnie kierowanych, czemu sprzyjała atmosfera akceptacji, przyzwolenia  a nawet zachęty ze strony sądu na tego typu zachowanie, zajrzałem do dokumentów założycielskich reprezentowanych przez niego firmy. Wtedy okazało się, że adw. Z.  GINTOWT, miał powody by kręntaczyć, mataczyć i kłamać, albowiem nie tylko był pełnomocnikiem Forda w tej sprawie, ale brał bardzo aktywny udział w założeniu tej spółki, sprawując obsługę prawną, ale pełniąc odpowiedzialną funkcję przewodniczącego zgromadzenia wspólników, należał do ścisłego jej kierownictwa. Spółkę założył w dniu 9 listopada 1990 r. Ludwik OPIELA – główny udziałowiec i właściciel grupy przedsiębiorstw OMC – S.M.A. Industrial; OMC – Envag; OMC – Motors Ltd.; Jaguar Poland; Największy dealer Forda w Polsce, i wyłączny importer samochodów marki Jaguar. Postanowieniem sądu z dnia 21 listopada 1990 r., spółka została zarejestrowana w Warszawie, pod numerem R H B 24272, z kapitałem założycielskim jedynie 10 tys. zł. Zakres działalności we wniosku rejestracyjnym wyznaczony był jako działalność gospodarcza w sferze handlu i usług, zarówno na własny rachunek, jak i w pośrednictwie i powiernictwie, a w szczególności spółka miała się zajmować handlem samochodami i częściami do samochodów, zarówno w formie detalicznej, hurcie i leasingu, w tym w eksporcie i imporcie. Oprócz L. OPIELI, głównymi udziałowcami spółki byli Andrzej SZMAGALSKI – prezes zarządu; Lech ŻOŁĘDZIOWSKI – dyrektor naczelny; Hubert REMBISZEWSKI – członek zarządu; Z. GINTOWT  - członek zarządu, przewodniczący zgromadzenia wspólników i sprawujący obsługę prawną spółki; M. BASAJ – dyrektor ds. sprzedaży. Te osoby stanowiły zarząd spółki i zgromadzenia wspólników, należały do bardzo ścisłego i wąskiego grona kierownictwa spółki i  to one powinny ponosić wszelką odpowiedzialność za nienależyte prowadzenie spraw spółki, a nie mieszkający od piętnastu lat w Niemczech Hinrich Benek, czy nie wiadomo gdzie mieszkający, Zbigniew vel Dariusz vel Damian Suchowicz. Zaznaczyć warto, że Ford OMC – Motors Ltd., nie był jedyną, w której władzach zasiadał adw. Z.  GINTOWT,, i inni członkowie kierownictwa tej spółki. Jak przystało na specjalistów od zarządzania i nadzoru wysokiej klasy, będący powiązani ze sobą personalnie i kapitałowo, od wielu już lat są członkami zarządów i rad nadzorczych w kilku, a nawet więcej niż kilku spółek np. Jaguar Poland, AS Group, OMC and Letter Perfect, czy AS Motors. Ford OMC – Motors Ltd., nie jest jedyną spółką, której działalnością już dawno powinien się zająć prokurator. Także informacje zawarte w prospekcie emisyjnym AS – Motors z okazji debiutu giełdowego dotyczące danych władz spółki, wskazują na graniczące z pewnością prawdopodobieństwo przedstawienia przez A. SZMAGALSKIEGO – przewodniczącego rady nadzorczej, oraz Z. GINTOWTA i H. REMBISZEWSKIEGO – członków rady nadzorczej, informacji nie będących odzwierciedleniem rzeczywistego stanu rzeczy i efektem świadomej chęci zafałszowania prawdy. Zgodnie z obowiązującym prawem, informacje zawarte w prospekcie emisyjnym powinny być prawdziwe, rzetelne i nie powinny pomijać żadnych faktów ani okoliczności, których ujawnienie jest wymagane przepisami prawa. Panowie SZMAGALSKI, REMBISZEWSKI i GINTOWT, zataili fakt, że byli członkami zarządu i zgromadzenia wspólników Ford OMC Motors Ltd., oraz skłamali, że w okresie ostatnich pięciu lat nie byli strona postępowania karnego, dyscyplinarnego, oraz stroną postępowania cywilnego w sprawach majątkowych, czym naruszyli art. 174 Pr Pap W/ przestępstwa giełdowe, oraz art. 271 KK. Sąd niestety nie chciał zauważyć tego, że mec. Z. GINTOWT miał interes w tym, żeby będąc świadomym nieprawdziwości swoich twierdzeń, minimalizować swój udział w oszustwie, gdyż jako osoba zaangażowana w sprawę z racji pełnionych w firmie funkcji, pozbawiona jest obiektywizmu, i właśnie dlatego sąd nie powinien dać wiary temu co on mówił. W dniu 2 listopada 1999 r., złożyłem do sądu pismo procesowe, w którym prosiłem sąd o przyjęcie jako dowodu w sprawie, postanowienia Prokuratury Rejonowej Warszawa – Śródmieście z dnia 14 kwietnia 1999 r., w którym stwierdzono fakt popełnienia przez Ford OMC – Motors Ltd., przestępstwa oszustwa i fałszowania dokumentów, na moją i skarbu państwa szkodę. 15 listopada 1999 r., za pośrednictwem Prokuratury Rejonowej Warszawa –Ochota, złożyłem do Sądu Okręgowego Wydział Karny pismo w formie zażalenia na uporczywą i rażącą bezczynność, jakiej dopuszczono się nie reagując na moje zawiadomienie o tych nieprawidłowościach. Ponieważ wszystkie moje pisma, także pisma procesowe, w których składałem wnioski procesowe były ignorowane a nawet pozostawały bez odpowiedzi, dlatego 22 listopada 1999 r., powiadomiłem panią Hannę SUCHOCKĄ – ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego, o uporczywej i rażącej bezczynności i niedbalstwie, oraz o przestępstwach urzędniczych organów ścigania, a także o postępowaniu sądowym, które nie ma nic wspólnego z obowiązującym prawem. Ponieważ zamiast zwalczać, sprzyja przestępczości, tolerując przestępców i tuszują przestępstwa, czy naraża na utratę dobrego imienia i pozytywnego wizerunku naszego kraju. Odpowiadając na moją skargę Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało mnie, że skarga moja przekazana została Sądowi Apelacyjnemu z prośbą o rozpatrzenie. Sąd Apelacyjny chcąc zbadać zasadność mojej skargi, poprosił Sąd Okręgowy o akta mojej sprawy. Wraz z aktami mojej sprawy, pani prezes sądu okręgowego Lidia Malik, przesłała pani prezes sądu apelacyjnego Hannie Szachułowicz pismo, na podstawie którego sad apelacyjny udzielił mi wyjaśnień. Jednak w piśmie sądu okręgowego zamieszczone zostały nieprawdziwe informacje, których jedynym celem było zafałszowanie rzeczywistości i uczynienie ze mnie winnego, za rażącą wieloletnią opieszałość sądu okręgowego. Oto te nieprawdziwe informacje, które zmieniały i to o 180 stopni ocenę sprawy; „Na wniosek pełnomocnika powoda z dnia 23 lutego 1995 r., o przypozwaniu do sprawy dwóch osób”, tymczasem ja takiego wniosku nie składałem, a z woli sądu występowałem bez pełnomocnika; „dnia 22 kwietnia 1996 r., powód zawnioskował o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego ds. samochodowych”,  ja takiego wniosku nie składałem, a pismo takie nie znajduje się w aktach sprawy; „zmiana sędziego referenta spowodowana była zmianami kadrowymi w wydziale”, szkoda, że sędzia Zdzisław ROMANOWSKI, nie podał kogo te zmiany dotyczyły. Przecież sędzia A. M. ORŁOWSKA, po przeprowadzeniu ostatniej rozprawy w dniu 30 kwietnia 1996 r., jeszcze przez co najmniej 14 lub nawet 19 miesięcy orzekała w sądzie okręgowym. Gdyż nominację na sędziego apelacyjnego otrzymała dopiero  19 czerwca 1997 r., która została jej wręczona przez pana prezydenta Aleksandra KWAŚNIEWSKIEGO 30 września 1997 r. Wbrew temu co napisano w piśmie prezesa sądu okręgowego do prezesa sądu apelacyjnego, wniosek o doręczenie zawiadomienia o procesie dla H.  Benka został wykonany w dniu 29 czerwca 1995 r., Wniosek taki nie został wykonany tylko dla Damiana Suchowicza, co nie przeszkadzało sądowi, uznać go za wiarygodnego świadka, a pisane przez niego lub w jego imieniu i na jego konto różne pisma za wartościowe dowody i w oparciu o nie procedować przez sześć lat, i nawet orzekać. W ostatnim zdaniu pisma prezesa sąd okręgowego do sądu apelacyjnego, wprawdzie stwierdzono zasadność mojej skargi na rzetelność i przewlekłość zaznaczając, że dotyczy ona tylko postępowania w okresie 1996 – 1998 r, gdyż w pozostałym okresie długość postępowania zdaniem sądu, wynikała z podejmowanych przez sąd niezbędnych czynności do zebrania materiału dowodowego, potrzebnego do rozstrzygnięcia sprawy, Szkoda tylko, że pan sędzia nie przywołał chociażby jednego przykłady na poparcie tej opinii. Rzeczywistość była dokładnie odwrotna. Sąd czyli stróże prawa i praworządności, dokładał wszelkich starań w stwarzaniu warunków, by oszustom umożliwić uniknięcie odpowiedzialności cywilnej i karnej. Przecież sąd był w posiadaniu dowodów na podstawie, których mógł i powinien, chcąc być w zgodzie z obowiązującym prawem, już a pierwszej rozprawie, sześć lat wcześniej zakończyć proces. Proces prowadzony był w oparciu o sfałszowane dokumenty, które stanowiły dla sądu jedyne wiarygodne dowody, oraz kłamliwe wyjaśnienia pełnomocnika Forda i świadków przez niego powołanych. Piątego stycznia 2000 r., otrzymałem z sądu apelacyjnego pismo, w którym poinformowano mnie, że skarga na przewlekłość postępowania jest zasadna, za uchybienia te zostałem w imieniu resortu sprawiedliwości przeproszony, oraz otrzymałem obietnicę, że dalszy tok postępowania w mojej sprawie będzie przedmiotem zainteresowania sądu apelacyjnego. Podbudowany i dowartościowany treścią pisma z sądu apelacyjnego, nie mogłem się doczekać 17 stycznia 2000 r., bo na ten właśnie dzień, wyznaczona została kolejna rozpraw. Tym bardziej, że obietnice nadzoru nad dalszym postępowaniem w tej sprawie i to aż do czasu prawomocnego zakończenia procesu, zdeklarowało także ministerstwo sprawiedliwości. Jednak na wyznaczoną cztery miesiące temu rozprawę, ponownie nie stawił się ani pełnomocnik Forda adw. Z. GINTOWT, ani powiadomiony L.  M. ŻOŁĘDZIOWSKI – dyrektor generalny Ford OMC – Motors Ltd. Ta oficjalnie i publicznie demonstrowana pogarda dla sądu i obowiązującego porządku prawnego wyrażająca się lekceważeniem obowiązków adwokackich i strony, oraz trwający sześć lat proces i to mimo niezbitych dowodów winy pozwanych, też były niewystarczające dla pani sędzi H. MURAS, by zakończyć sprawę, która wyznaczyła termin następnej rozprawy na 26 kwietnia 2000 r. Wobec rażącego naruszania przez pełnomocnika Forda adw. Z. GINTOWTA, obowiązków procesowych i powagi sądu, a także obowiązków adwokackich, określonych w Ustawie prawo o adwokaturze i Kodeksie etyki adwokackiej, na które sąd absolutnie nie reagował, a przecież powinien i to zdecydowanie, ja sam w piśmie skierowanym do Okręgowej Rady Adwokackiej i Departamentu Organizacyjnego Wydział Adwokatury i Radców Prawnych Ministerstwa Sprawiedliwości, powiadomiłem o skandalicznym zachowaniu pana mecenasa. Jednak żadna z tych instytucji, podobnie zresztą jak sąd, nie dopatrzyła się niczego nagannego w zachowaniu pomocnika wymiaru sprawiedliwości. No ale jaki wymiar sprawiedliwości, tacy pomocnicy. A przecież adwokat jest od tego by udzielać pomocy prawnej, polegającej na pilnowaniu prawidłowości procesu sądowego i obiektywności, oraz pokazywania okoliczności łagodzących, a nie od tego by wyłgiwać przestępców od odpowiedzialności z racji pełnionych funkcji za czyny niegodziwe, to trudno o obiektywizm. 20 marca 2000 r., sąd zobowiązał adw. Z. GINTOWTA, do dostarczenia sądowi należytego usprawiedliwienia nieobecności na dwóch kolejnych rozprawach, w dniu 21 września 1999 r., i 17 stycznia 2000 r. Zamiast usprawiedliwienia mec. Z. GINTOWT, przysłał sądowi pismo z 27 marca 2000 r., w którym poinformował sąd, że jego pełnomocnictwo do reprezentowania Forda wygasło 24 stycznia 2000 r./sic!/ Warto zauważyć, że w aktach sprawy znajduje się dokument, który temu zaprzecza. Jest to dokument, z którego wynika jasno i wyraźnie, że wbrew temu co napisał w swoim piśmie do sądu pomocnik wymiaru sprawiedliwości adw. . GINTOWT, że jego pełnomocnictwo wygasło z dniem 24 stycznia 2000 r., jeszcze siódmego marca 2000 r., udzielał substytucji aplikantce adwokackiej Agnieszce MAKARSKIEJ – CZERNIAK. Oczekując na kolejną rozprawę, otrzymałem jeszcze trzy pisma z sądu apelacyjnego, w których sąd uznając zasadność moich skarg, przepraszał mnie w imieniu całego resortu sprawiedliwości, za nieprawidłowości /choć tu się ciśnie na usta zupełnie inne słowo/ sądu okręgowego. Widząc, że pismo Forda o braku dokumentu w postaci umowy komisu między Fordem a Benkiem, na którą się Ford powoływał, i w oparciu  o którą sąd procedował, nie spowodowało zmiany w ocenie sądu, stanu faktycznego i prawnego sprawy, dlatego wychodząc naprzeciwko i chcąc być pomocnym w lepszym zapoznaniu się sądu ze zjawiskiem, które już dawno zostało rozpoznane, zdefiniowane i opisane, wystosowałem w dniu 17 kwietnia 2000 r., pismo procesowe, do którego dołączyłem wykład pana Stefana Rokickiego z Komendy Głównej Policji,  pt. ”Policyjne czynności wykrywcze i dowodowe, związane z obrotem samochodami sprowadzonymi z zagranicy”. Miałem nadzieję, że zapoznanie się z ustaleniami tam dokonanymi, powoli sądowi na inne niż dotychczasowe spojrzenie na sprawę w której sąd ma za chwilę orzekać. Brak dowodu w postaci umowy komisu między Fordem a Benkiem, oraz nieobecność rzekomego przesiedleńca w miejscu zamieszkania podanym przez Forda w umowie kupna samochodu, wraz z dowodem stwierdzającym, że auto uległo w Niemczech bardzo ciężkiemu wypadkowi i było bardzo mocno uszkodzone, co oznaczało, że pojazd ten nie mógł w Niemczech używany, też nie jest bez znaczenia z uwagi na to, że koniecznym warunkiem zwolnienia z cła i podatku jest właśnie używanie pojazdu w kraju, z którego nastąpiło przesiedlenie. A poza tym sam przesiedleniec nie wrócił do kraju na stałe, co też było koniecznym warunkiem uzyskania zwolnień z opłat celnych.Te fakty bezsporne, były niezbitym dowodem na to, że kupiony przeze mnie samochód, przeszmuglowany został w sposób najbardziej bezczelny a zarazem najbardziej szkodliwy, bo przynoszący największe straty dla naszego kraju, na tzw. fałszywego przesiedleńca. Pragnę zauważyć, że sprzedany mi przez Forda samochód, nie był jedynym dobrem luksusowym jakie dokonując na podstawie sfałszowanych dokumentów fikcyjnych odpraw celnych, przeszmuglowano do Polski. Albowiem oprócz samochodu, którego sprzedażą „uszczęśliwiono” mnie, na konto fałszywego przesiedleńca Benka i w jego imieniu, gdyż Benek nie dokonywał osobiście tej odprawy, przeszmuglowano do Polski jeszcze inny samochód dostawczy Forda, oraz telewizor kolorowy; kamerę filmową; videorecorder; CD pleyer +50 CD płyt, wieża stereofoniczna; pralka automatyczna; przyczepa campingowa; komplet wypoczynkowy; kompletne wyposażenie sypialni; regały do pokoju sypialnego; kompletne wyposażenie kuchni; wyposażenie łazienkowe; obrazy ścienne; dywany; żyrandole; motocykl; wyposażenie ogrodowe /duży parasol, krzesła, ława wypoczynkowa/; piec do grilowania. Zważywszy na to, że sprzedażą części nielegalnie sprowadzonych dóbr, zajmował się autoryzowany dealer, który z łatwością mógł się dowiedzieć o pochodzeniu samochodu, upoważnia do stwierdzenia, że oszustwo było efektem działania w porozumieniu a nawet w przestępczej zmowie.Na rozprawę w dniu 26 kwietnia 2000 r., stawił się wreszcie, po dodatkowych wezwaniach L.  ŻOŁĘDZIOWSKI – dyrektor naczelny Ford OMC Motors Ltd. w towarzystwie mężczyzny, który oświadczył, że jest nowym pełnomocnikiem Forda, a swoje pełnomocnictwo złoży w terminie późniejszym. Już na samym początku rozprawy sędzia H. MURAS, uznawszy, że starsza kobieta, ofiara intencjonalnego przestępstwa dokonanego przez Forda, umęczona i sponiewierana przez siedmioletni bezprawny, bo prowadzony od samego początku wbrew regułom obowiązującym w państwie prawa proces, jest niegodna by być świadkiem tego co tu będzie się działo, i pod pozorem obrazy sądu, bez żadnego ostrzeżenia, wypędziła moją żonę z sali rozpraw. Dalszy ciąg rozprawy przebiegał w sposób kojarzony raczej z przesłuchaniem trzech prokuratorów pospolitego rzezimieszka. Sąd, niestety świadomie nie skorzystał z jedynej w całym sześcioletnim procesie z okazji, jaką było stawienie się w sądzie L. ŻOŁĘDZIOWSKIEGO, by wysłuchać jego wyjaśnień na okoliczność sprzedaży przez kierowaną przez niego firmą, rozbitych i przeszmuglowanych na podstawie sfałszowanych dokumentów samochodów. Gdyż to ja, choć byłem na wszystkich dotychczasowych ośmiu rozprawach, wzięty zostałem przez sąd, oraz pełnomocnika pomocnika wymiaru sprawiedliwości i przedstawiciela Forda, w krzyżowy ogień pytań, i to ja musiałem udowodnić swoją niewinność. Po złożeniu kłamliwych pseudowyjaśnień L. ŻOŁĘDZIOWSKIEGO, które nie dotyczyły istoty sprawy, sędzia H. MURAS, udzieliła głosu „pełnomocnikowi” Forda, który wygłaszając mowę końcową, poparł kręntaczenie swego mocodawcy, i wniósł o oddalenie powództwa, co jest chyba rekordem świata bezczelności. Mnie już sędzia H. MURAS, głosu nie udzieliła, co uniemożliwiło mi wygłoszenie mowy końcowej. Było to kolejnym w tym procesie rażącym naruszeniem obowiązków sądu, wynikającym z art. 224 par.KPC. Zebrane przeze mnie i dostarczenie sądowi dowody materialnego przestępstwa, dawały mi podstawę by uważać, że nie udzielenie mi głosu przed zamknięciem sprawy, wynikało z głębokiego przeświadczenia sędzi H. MURAS, o takim wyjaśnieniu sprawy, że moja wypowiedź jest zbędna. Okazało się jednak, że było to celowe i świadome uchybienie procesowe sędzi H. MURAS, którego skutki dla treści samego wyroku, odczułem bardzo boleśnie. Sędzia H. MURAS, uznała jednak, że sprawa jest w dalszym ciągu tak bardzo zawiła, że ogłoszenie wyroku może nastąpić dopiero za dwa tygodni. Zgodnie z zapowiedzią z 10 maja 2000 r., nastąpiło ogłoszenie wyroku, którego wysłuchaliśmy sami, ja z moją żoną, gdyż z Forda znowu nikt się nie stawił, mimo, że pomocnik wymiaru sprawiedliwości, nowy pełnomocnik Forda, był w sądzie widziany przez nas, i to w pobliżu sali, w której ogłaszano wyrok.Nieobecność Forda na ogłaszaniu wyroku, jest bardzo wymowna i daje dużo do myślenia, że albo wyrok był im znany wcześniej, co byłoby skandalem, albo w ten sposób. zademonstrowali swój kompletny brak szacunku dla sądu. Ogłoszony przez sędzię H. MURAS wyrok uznaliśmy za bardzo niesprawiedliwy, i to wcale nie z tego powodu, że sprawiedliwość spóźniona jest zaprzeczeniem sprawiedliwości, ale przede wszystkim dlatego, że jest to spóźniona, wołająca o pomstę do nieba niesprawiedliwość, wyrażająca się rażącą  łagodnością dla oszustów i rażącą surowością dla nas. Powództwo moje nie miało charakteru roszczeniowego wobec Forda, nie było wygórowane i miało oparcie w podstawach faktycznych i prawnych. Wnosiłem jedynie o zwrot sumy jaką wydałem na zakup samochodu i musiałem wydać na jego ośmioletnie utrzymanie, wraz z odsetkami od dnia zakupu auta, do dnia zapłaty. Natomiast  w ramach odszkodowania i zadośćuczynienia za straty moralne i krzywdy fizyczne jakie poniosłem, oraz pożytki których nie uzyskałem, nie mogąc korzystać z samochodu zgodnie z przeznaczeniem do jakiego został zakupiony, wyceniłem jedynie na 40 tys. zł. Te minimalne roszczenia Ford powinien spełnić przede wszystkim z szacunku dla prawa, bez angażowania sądu. Sędzia H. MURAS jednak procedując w oparciu o własne kodeksy, stawiając prymitywne cwaniactwo ponad prawem, powództwo moje w znacznej części odrzuciła, co oznaczało, że proces ten wygrał Ford, a ja go przegrałem. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia H. MURAS, poinformowała nas, że w oparciu o pismo z dnia 1 lutego 1994 r., napisane w moim imieniu przez panią mecenas Małgorzatę Kacperską z Kancelarii Drzewiecki – Tomaszek, w którym wzywałem Forda do odstąpienia od umowy, na które Ford przez sześć lat nie udzielił nam żadnej odpowiedzi, aż do zakończenia procesu, UWAGA, uznał nas winnym tego, że nie dopełniłem obowiązku niezwłocznego zwrócenia otrzymanego od Forda samochodu.             Uzyskawszy zgodę na zadanie pytania, zapytałem sędzię  H. MURAS, w jaki sposób miałem zwrócić samochód Fordowi, skoro Ford nie zgłaszał żadnego zainteresowania odebraniem auta. Wręcz przeciwnie, bezprawnie blokował tę czynność. Sędzia H. MURAS odpowiedziała mi, że samochód powinienem zostawić przed salonem Forda na ulicy. Zachęcony rzeczowością odpowiedzi, godną sędziego, spytałem ponownie, w jakim celu byliśmy ciągani najpierw przez  sędzię A.M. ORŁOWSKĄ i później sędzię H. MURAS, przez ponad sześć lat, i zobowiązywani do dostarczania coraz to nowych dokumentów i narażani na ogromne koszty, skoro wyrok wydała sędzia H. MURAS, na podstawie dokumentu, który od sześciu lat znajdował się w sądzie. Na to pytanie, niestety już nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Wyrok ten odebrałem jako dawno zaplanowaną, udaną próbę dania mi nauczki, że się odważyłem dochodzić przed sądem swych słusznych praw. Mając poczucie żalu i zawodu, że źle zrobiłem ufając sędziom, oraz mimo wszystko nadzieję, że taki wyrok nie może się ostać w sądzie apelacyjnym, dlatego poprosiłem o uzasadnienie wyroku na piśmie. Na pisemne uzasadnienie wyroku, które powinienem otrzymać w ciągu tygodnia, czekałem ponad pięć miesięcy, i otrzymałem je dopiero po kilku wizytach złożonych w sądzie apelacyjnym, i piśmie wysłanym w tej sprawie przez panią prezes sądu apelacyjnego do pani prezes sądu okręgowego. W czasie tych pięciu miesięcy uniemożliwiano mi dostęp do akt sądowych, tłumacząc to tym, że sędzia H. MURAS wyjeżdżając na urlop zabrała je ze sobą. Oczekując na uzasadnienie wyroku z sądu, otrzymałem od rzecznika praw obywatelskich prof. Adama ZIELIŃSKIEGO, decyzję odmawiającą wniesienia kasacji, o którą prosiłem 11 miesięcy temu. Rzecznik, do którego wpływają skargi, to w większości skargi na działalność dużych firm, prowadzących oszukańczą politykę, też dał prymat kłamliwym ustaleniom poczynionym przez sędzię A. M. ORŁOWSKĄ i H. MURAS, oraz prokuratorów P.  WOŹNIAKA i E. MOMONT, nad uchwałę sędziów Sądu Najwyższego. Okazuje się, że RPO chętniej podejmuje interwencję przeciwko własnemu państwu i narodowi, na korzyść dużych obcych firm, niż odwrotnie. Nie uzurpując sobie prawa do rozstrzygnięcia sporu między Fiat Auto Poland, a polskimi organami skarbowymi, zauważyć jednak wypada, że komercyjne zagraniczne przedsiębiorstwo, stać jest bardziej na dochodzenie swoich racji przed sądem, przy pomocy własnych prawników, niż emerytowanego nauczyciela. W tym samym czasie w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy VIII Wydział Karny, odbyły się kolejne rozprawy. Pierwsza w sprawie zażalenia na postanowienie Prokuratury Rejonowej Warszawa – Ochota z dnia 26 czerwca 1999 r., o odmowie wszczęcia dochodzenia przeciwko Bogu duch winnego Henrykowi Benkowi. Druga z dnia 8  marca 1999 r., przeciwko A.  Murawskiej z Wydziału Celnego VI. W obu przypadkach bezprawnie zmieniono kwalifikację prawną czynu, na łagodniejszą oczywiście. a sędzia Izabela LEDZION, wbrew niezbitym dowodom i zaprzeczając oczywistym faktom, postanowiła nie uwzględnić mojego zażalenia, utrzymując w mocy zaskarżone przeze mnie prokuratorskie zażalenie. Jako ciekawostkę prawniczą podam to, że choć obu rozprawom przewodniczyła sędzia I. LEDZION, to w pisemnym uzasadnieniu postanowienia z 18 sierpnia 2000 r., widnieje nazwisko sędzi Izabelli RZEWUSKIEJ. Także godne zauważenia jest również i to, że na pierwszą rozprawę w dniu 28 stycznia 2000 r., nie została wpuszczona przez sędzię I. LEDZION moja żona. Na drugiej zaś rozprawie, tuz przed zamknięciem posiedzenia, zapytałem sędzię I. LEDZION, czy mogę zadać pytanie. wtedy odezwała się sędzia I. LEDZION, i głosem nie znoszącym sprzeciwu powiedziała,  „ chyba nie będzie pan nas przesłuchiwał”. Polska jest demokratycznym państwem prawnym, a nasza konstytucja sprawiedliwość stawia na pierwszym miejscu. Do wymierzania sprawiedliwości ustanowiona została władza sądownicza. Władzę sądowniczą stanowią będący nieskazitelnego charakteru sędziowie, których konstytucja zobowiązuje do tego, by w swojej służbie kierowali się dobrem nadrzędnym, czyli orzekaniem sprawiedliwych wyroków. Aby wyrok był sprawiedliwy, opierać się musi na wiarygodnych dowodach, powinien wywodzić się z obowiązującego porządku prawnego. Nie ma tu miejsc ani na wadliwą interpretację prawa, ani na złą ocenę dowodów, ani na błąd w zastosowaniu normy prawnej, do prawidłowo ustalonego stanu faktycznego. Choć sędziowie mają prawo do swobodnej oceny dowodów, to jednak aby ta dopuszczalna swoboda, nie przerodziła się w niedopuszczalna samowolę, to musi być dokonywana zgodnie z normami prawa procesowego, a rozumowanie w wyniku którego ustala się istnienie określonych okoliczności, powinno być logiczne. Jak powiedział Franz Kafka, wyrok nie zapada nagle, gdyż samo postępowanie stopniowo przechodzi w wyrok, więc jakie postępowanie taki wyrok. Przyznać jednak uczciwie trzeba, że choć wyroku tego nie można zgłębić rozumem, cechuje go bowiem intelektualny irracjonalizm, to wymóg logiczności w tym przypadku został spełniony, albowiem ten skandaliczny wyrok, jest następstwem skandalicznego postępowania sądowego. Bo tak przecież należy ocenić wydanie wyroku na podstawie dokumentu, który od ponad sześciu lat, znajdował się w aktach sprawy i stanowił niepodważalny dowód przeciwko Fordowi, i powód wniesienia przeciw niemu powództwa. Pisemne uzasadnienie wydanego w dniu 10 maja 2000 r wyroku, które otrzymałem dopiero 17 października 2000 r, jest najlepszym dowodem na to, w jakim celu i w jaki sposób prowadzony był ten proces. Z otrzymanego odpisu wyroku, wynika jasno, że sędzia H. MURAS, wydała wyrok przeciwko podmiotowi, który nie był stroną w tym sześcioletnim procesie. Albowiem nazwa OMC – Motors Investment sp. z o.o. jako „pozwana” pojawiła się w tym procesie, dopiero w pisemnym uzasadnieniu wyroku. Było to następstwem pisma z dnia 9 maja 2000 r., czyli z dnia poprzedzającego dzień wydania wyroku, w którym pozwany czyli Ford OMC – Motors Ltd., poinformował sąd o tym, że dotychczasowa nazwa spółki, od stycznia 2000 r., zmieniona została właśnie na OMC – Motors Investment sp. z o.o.  Łatwa do sprawdzenia rzeczywistość, jest jednak inna niż ta podana w piśmie Forda. Wbrew temu co napisano w tym piśmie, Ford OMC – Motors Ltd., istnieje nadal i podobnie jak L.  OPIELA, założyciel i główny udziałowiec firmy, ma się bardzo dobrze. Jedyną zmianą była zmiana siedziby, ze Świętokrzyskiej 16, na ul. Osiedlową 11. Tam właśnie, w budynku wybudowanym za ogromne, nie zawsze w uczciwy sposób zarobione pieniądze, pod wcale niezmienioną nazwą, działa Ford OMC – Motors Ltd., I sloganami „Spróbuj Forda”, i „Jedyna taka okazja”, dalej zachęca naiwnych Polaków, do kupowania jego samochodów. Natomiast z pisemnego uzasadnienia wyroku, dowiedziałem się, że wydany przez sędzię H. MURAS, wyrok nie dotyczy także sprawy, która była przedmiotem sześcioletniego procesu, czyli wywołanego podstępnym oszustwem, paserstwem, fałszowaniem dokumentów, poświadczeniem nieprawdy i innych jeszcze czynów karalnych, ujawnionych w długoletnim procesie. Wydany przez sędzię H. MURAS wyrok jest przeciwko mnie i to w sprawie, „bezprawnego nieoddania samochodu Fordowi, o który się Ford od przeszło sześciu lat bezskutecznie upominał, co potwierdził złożonymi w sądzie dowodami”. A przecież doprowadzenie innej osoby do niekorzystnego rozporządzania własnym lub cudzym mieniem w celu osiągnięci korzyści majątkowych, ma stosowną kwalifikację w kodeksie karnym. Aby uzasadnić ten mający posmak skandalu wyrok, to udowodnione, skierowane przeciwko podstawom ekonomicznym naszego kraju przestępstwa, zasługujące na szczególne potępienie, gdyż popełnione zostały ze względu na uzyskanie nienależnych korzyści majątkowych kosztem uczciwych obywateli i skarbu państwa, sędzia H. MURAS uznała je za działania w dobrej wierze. Także inne stwierdzenia sędzi H. MURAS zawarte w uzasadnieniu wyroku, są również bulwersujące, gdyż są wbrew obowiązującemu prawu, oraz sprzeczne z bardzo bogatym orzecznictwem. Przykładem tego jest stwierdzenie sędzi H. MURAS, że „FORD JAKO KOMISANT NIE MIAŁ OBOWIĄZKU SPRAWDZANIA WZIĘTEGO DO SPRZEDAŻY KOMISOWEJ AUTA”. Tymczasem obowiązujące przepisy prawa, nakładają na komisanta obowiązek badania samochodu przyjętego do sprzedaży komisowej. A wyrażona we wpisanej do księgi zasad prawnych uchwała Sądu Najwyższego, nakłada na komisanta obowiązek zbadania i to na poziomie profesjonalnym, każdego przyjmowanego do sprzedaży samochodu pod kątem legalności źródła  jego pochodzenia. A poza tym, na jakiej podstawie sędzia H. MURAS uznała, że auto było przyjęto do sprzedaży komisowej, skoro Ford nie potrafił tego udowodnić odpowiednimi dokumentami?             Wyrok ten jest w zupełnym oderwaniu od materialnych dowodów przestępstwa, a nawet tym dowodom. Wyrok ten nie tylko zaprzecza faktom oczywistym i lekceważy niepodważalne dowody, ale świadczy o braku wrażliwości na sprawiedliwość, immanentną cechę prawdziwych sędziów. W tym procesie o zgrozo wiedza, umiejętności i doświadczenie sędziowskie, służyły złej sprawie. Postępowanie sądowe prowadzone było sceptycznie, niechętnie do wyjaśnienia sprawy i bez koniecznej dbałości o interes państwa i prawa obywateli. Proces prowadzony był w taki sposób, aby ukryć rzeczywiste czyny i uwolnić pozwanych od zarzutów i kary.  Przyjęta z góry teza o niewinności pozwanych, była silniejsza od wszystkich dowodów, co wykluczało bezstronność sędzi H. MURAS i sprzyjało nierzetelności i arbitralności w postępowaniu dowodowym. Sąd nie sprawdził, czy wyjaśnienia składane przez pozwanych są prawdziwe. Jedyny prawdziwy dokument, jaki w tej sprawie złożono do sądu, było to pismo z Helicopter Service, którego prawdziwość pozwani konsekwentnie kwestionowali, czemu sędzie nie przeciwstawiały się. Ustalając stan faktyczny sprawy sędzia H. MURAS oparła się jedynie na zeznaniach i wyjaśnieniach pozwanych, które były pokrętne, kłamliwe, aroganckie, obraźliwe a nawet bezwstydne, ze szczególnym nasileniem złej woli. Sędzia H. MURAS przyjmowała je bezkrytycznie, nie próbując nawet skonfrontować ich z innymi prawdziwymi faktami. Czy trwający prawie siedem lat proces, podczas którego ani jeden wniosek procesowy i dowodowy zgłaszany przez stronę powodową, nie został przez sędzię uwzględniony, chociaż uwzględnienie ich przyczyniłoby się do usprawnienia toku postępowania. Natomiast wszystkie wioski składane przez pozwanych, które nie tylko opóźniały postępowanie, ale świadomie wprowadzały sędzię w błąd, były przez sędzię przyjmowane. CZY TAKI PROCES MOŻNA UZNAĆ ZA RZETELNY? Kontynuując ten wbrew prawu i zasadom proces, zobowiązanie sędzi wynikające z zasady określonej w art.232 KPC., by być adwokatem obu toczących spór cywilny stron, sędzię wypełniały tylko w stosunku do jednej strony, co było wynikiem braku poczucia odpowiedzialności za słabszych, oraz rażącym naruszeniem bezstronności sędzi, co niestety miało miejsce podczas trwania całego procesu. Rażąca opieszałość sędzi, miała złe skutki również dla osób nie będących zaangażowanymi w tym procesie.  Uważam, że tragedii jaka rozegrała się w Rzeszowie, można było zapobiec. Stałoby się tak, gdyby sędzię  właściwie oceniły dowody w mojej sprawie. A tak jeszcze raz potwierdziło się, że pobłażanie złu, to gwarancja, że będzie się rozprzestrzeniało. To właśnie w Rzeszowie, w samochodzie zakupionym w Res Motors – główny autoryzowany dealer firmy Ford, gdzie dyrektorem był M.  BASAJ – dawny kierownik działu sprzedaży w Ford OMC- Motors Ltd., wybucha poduszka powietrzna, trwale okaleczając kilkuletnią dziewczynkę. Nie trzeba mieć fantazji Stanisława Lema, by sobie wyobrazić co by się mogło stać z nami, i innymi użytkownikami ruchu drogowego, gdybyśmy na przegląd zimowy auta, zamiast na ul. Dobrą, pojechali na Aksamitną. Zamarznięta woda w układzie chłodniczym, którą wlali „macherzy” z Forda do samochodu, była wielkim zagrożeniem, gdyż mogła spowodować rozsadzenie silnika. Ustalenia poczynione przez sędzię H. MURAS, na które się powołuje w swoim uzasadnieniu wyroku, nie są zgodne ze stanem faktycznym. Stan faktyczny sędzia H. MURAS, wykazując się wyraźną abominacją do faktów, ustaliła na podstawie dokumentów, które potwierdzały zupełnie inny stan faktyczny, niż ustaliła sędzia /sic!/.  Sędzi H. MURAS nie udało się ustalić nawet tego, kto był tym rzekomym właścicielem , a kto był tym, przekazującym samochód do sprzedaży, ani nawet jak miała na imię ta osoba, na której rzekome pismo sędzia H. MURAS się powoływała, uznając je za wartościowy dowód w sprawie. Jednak podstawowym zarzutem postawionym temu wyrokowi, było naruszenie przez sędzię H. MURAS prawa materialnego, przez świadomie błędną wykładnię art. 65 par. 1 i 2 KC., dotyczącego oświadczenia woli, a w zakresie postępowania, rażące naruszenie przepisów proceduralnych, a przede wszystkim art. 5 KPC/ pouczenie strony/ i art. 328 par. 2 KPC /uzasadnienie wyroku/  Nie dochowując należytej staranności w ocenie materiału dowodowego, do czego w świetle zasad wiedzy, doświadczenia życiowego i logicznego rozumowania, sędzia jest zobowiązany, dokonując błędnych ustaleń faktycznych, umożliwiających uwolnienie winnych od zarzutów oczywistego przestępstwa, dopuściła się sędzia H. MURAS rażącej obrazy obowiązujących przepisów praw. Albowiem zgodnie z art. 65 par.1, oświadczenie woli, należy tak traktować, jak tego wymagają ze względu na okoliczności, w których złożone zostały, zasady współżycia społecznego, oraz ustalone zwyczaje. A w umowach należy raczej badać jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dokładnym brzmieniu. Przypomnę więc tylko, że okoliczności w których mec. Małgorzata Kacperska złożyła w dniu 1 lutego 1994 r. w moim imieniu oświadczenie woli,, na które Ford nie reagował w żaden sposób, które sędzia H. MURAS po sześciu latach ich posiadania jako dowodu w sprawie, które ja złożyłem, postanowiła wykorzystać przeciwko mnie to, czyn zabroniony dokonany przez pozwanych, który wypełniał znamiona intencjonalnych, obliczonych na uzyskanie nienależnych korzyści materialnych przestępstw, perfidne i niegodziwe zachowanie pozwanych podczas całego sześcioletniego procesu, polegające na zaprzaństwie i braku chęci naprawienia szkody i krzywdy, zbywanie milczeniem naszych propozycji pojednawczych, w tym zawartych piśmie z 1 lutego 1994 r., bezprawne blokowanie odstąpienie od umowy, wykorzystywanie swej prawniczej wiedzy , doświadczenia i umiejętności w złej sprawie, oraz próba nielegalnego wzbogacenia się, przy pomocy pokrętnych, sprzecznych z zasadami współżycia społecznego interpretacji prawa. Odnosząc się do definicji oświadczenie woli, to jasne jest chyba wszystkich oprócz i sędzi H. MURAS, że celem mojego pisma z dnia 1 lutego 1994 r., tak samo zresztą jak tego z 6 września 1993 r., było odstąpienie od tej grynderskiej umowy, którą butni pozwani za przyzwoleniem sędzi H. MURAS udaremnili, realizując swój plan nielegalnego wzbogacenia się kosztem uczciwych, dobrych a przede wszystkim prawych ludzi. W każdym innym cywilizowanym i praworządnym państwie, gdzie wyrozumiałość dla oszustów i przychylność dla działań przestępczych jest zjawiskiem nieznanym, każdy kto prowadząc działalność gospodarczą, dokonuje przekrętów i szwindli na szkodę obywateli i państwa, w którym działa, pozbawiony by został możliwości prowadzenia działalności gospodarczej. Niedopełnienie zaś przez sędzię H. MURAS obowiązku udzielania mi jako strony występującej bez adwokata, niezbędnych i wyczerpujących, pozwalających mi na uniknięcie niekorzystnych skutków procesowych, było nie tylko rażącą obrazą przepisów określonych w art. 5 kpc., ale przede wszystkim wbrew porządkowi prawnemu obowiązującym w III Rzeczypospolitej Polskiej, przybierających postać klauzul generalnych, związanych z zasadami sprawiedliwości,  równości i z zasadą współżycia społecznego. Postępowanie sądowe nie może prowadzić do unicestwienia samej idei bezpieczeństwa prawnego, godząc w wartości wyrażone w art. 2 Konstytucji w klauzuli demokratycznego państwa prawnego, a przede wszystkim w świętą zasadę ochrony, zaufania obywateli do państwa i stanowionego przezeń prawa. Każdy kto zwraca się do sądu, musi mieć możliwość racjonalnego przewidywania , co do tego, jakie prawo należy uznać za obowiązujące w danym momencie, jakie ustawy będą decydowały o wynikach rozstrzygnięcia. Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego, wyrażonym w wyroku z zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przezeń prawa, wynika również obowiązek stosowania prawa tak, aby obywatel mógł układać swoje sprawy w zaufaniu, że nie naraża się na skutki prawne, których nie mógł przewidzieć w momencie podejmowania decyzji. W obszarze zastosowania zasady zaufania obywateli do państwa i stosowanego przezeń prawa, mieści się niewątpliwie problem stosowania właściwej procedury, służącej ochronie określonych praw i interesów obywateli. Stosowani prawa w demokratycznym państwie prawnym, nie może być pułapką dla obywatela, a obywatel powinien mieć możliwość układania swoich spraw w zaufaniu, że nie naraża się na niekorzystne skutki prawne swoich działań i decyzji, niemożliwych do przewidzenia w chwili ich podejmowania. Szkoda, że te prawdy oczywiste nie do wszędzie i nie do wszystkich dotarły na czas. Całe postępowanie sądowe  w tej sprawie, jest jawnym zaprzeczeniem tym zasadom i jawnym zaprzeczeniem tym zasadom i jawnym sprzeniewierzeniem się roli i zadaniom do jakich powołani zostali sędziowie. Albowiem wydany przez sędzię H. MURAS wyrok, jest efektem niedopuszczalnego podstępu właśnie., którego stosowanie prawo bezwzględnie zakazuje. Uzasadnienie wyroku jako czynność procesowa ma określony cel. W wyniku tej czynności procesowej, dochodzi do przekazania  stronie pełnych informacji o przyjętych przez sędziego podstawach rozstrzygnięcia faktycznej i prawnej, oraz o podstawie dowodowej. Można zatem mówić o integracyjnym związku sentencji wyroku z jego uzasadnieniem w znaczeniu merytorycznym i treściowym, Z treści przepisów 328. par 2 kpc, wynika bowiem w sposób nie budzący wątpliwości, że sporządzanie uzasadnienia wyroku jest jednym z elementów orzekania, i dlatego powinno zawierać ustalenia faktów, które zostały zdaniem sędziego udowodnione, wskazanie dowodów na podstawie których doszedł do ustalenia istotnych dla sprawy okoliczności, podanie przyczyn, które spowodowały, że sędzia nie dał wiary pewnym dowodom, wyjaśnienie podstawy prawnej wyroku z przytoczeniem przepisów prawa tj. wskazanie nie tylko przepisów regulujących sporny stosunek prawny, ale także wyjaśnienie dlaczego w konkretnej sytuacji prawnej mają zastosowanie powoływane przepisy i w jaki sposób wpływają one na rozstrzygnięcie sprawy rozpatrywanej przez sędziego. Szczególnie wnikliwie należy badać fakty i przeanalizować podstawę rozstrzygnięcia, co powinno znaleźć wyraz w uzasadnieniu wyroku. Jeżeli w uzasadnieniu wyroku, sąd pominął istotne dla sprawy elementy, określone w ustawie, oznacza to, że zostały one pominięte także przy rozstrzygnięciu. Stwierdzenia zawarte w uzasadnieniu tego wyroku są materialnym dowodem na to, że jedynie kłamliwe twierdzenia pełnomocnika Forda adw. Z. GINTOWTA, oraz takie same zeznania powołanych przez niego światków, posłużyły za podstawę na której sędzia H. MURAS wydała wyrok. Dlatego zachowując ustawowy termin, wniosłem w dniu 30 października 2000 r., do sądu apelacyjnego, za pośrednictwem sądu okręgowego apelację, zarzucając wyrokowi temu, nie rozpoznanie istoty sprawy, mylne ustalenie stanu faktycznego, oraz naruszenie przepisów postępowania, uznając, że uchybienia te mają istotny wpływ na wynik rozstrzygnięcia. W apelacji wnosiłem o uchylenie zaskarżonego wyroku w części oddalonego przez sędzię H. MURAS powództwa, lub uchylenie go w całości i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia, przez sąd pierwszej instancji, lub o uznanie w całości powództwa złożonego w apelacji, oraz nadanie wyrokowi rygoru natychmiastowej wykonalności. W apelacji zarzuciłem wyrokowi temu także, brak chronologii zdarzeń, nieprawidłowy opis poszczególnych czynów, błędy w datach, wiele niekonsekwencji, sprzeczność poszczególnych ustaleń z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego, napisanie nieprawdy, zaniechanie przez sędzię H. MURAS. o obowiązku informowania nas wyczerpująco o podejmowanych decyzjach, których ujemne skutki nas dotyczyły. Sędzia H. MURAS tolerowała blisko dwuletnie opóźnienie adw. Z. GINTOWTA w złożeniu pisma procesowego, oraz dwukrotne niestawienie się na rozprawach, nie  podejmując żadnych kroków by go zdyscyplinować, i przechodziła do porządku dziennego nad tym, że w świetle zebranych przeze mnie dowodów, wszystkie wyjaśnienia składane przez pozwanych, oraz ich pełnomocników, oraz świadków przez nich powołanych, godziły w obowiązek mówienia prawdy, zgodnie z art. 233 kk. Sędzia H. MURAS wykazywała rażącą bezczynność, błędne poglądy prawne, niewłaściwe gromadzenie materiału dowodowego, nie uwzględnianie wielu ważnych dowodów, i lekceważenie ich. Nie można też było moim zdaniem pominąć sprawy podstępnego działania sprzedawcy, który celowo ukrył przede mną wadę samochodu. Chciał bowiem w ten sposób wywołać moje przekonanie o tym, że auto nie ma wady. Była to najważniejsza sprawa, w której sędzia H. MURAS celowo i świadomie zaniechała przeprowadzenia dowodów, w wyniku czego dokonała błędnych ustaleń. Wreszcie umożliwiono mi dostęp do akt sprawy, i wtedy stwierdziłem, że numery poszczególnych kart zostały pozmieniane, a niektóry to na wet kilkakrotnie. Pierwszy tom akt kończył się na 139 stronie, podczas gdy tom drugi zaczynał się na stronie 200. Bardzo ważnym zdarzeniem w tej sprawie jest również dzień 18 stycznia 2001 r. ponieważ w dniu tym sędzia R.B. GÓRECKA otrzymała z rąk pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego nominację na urząd sędziego sądu apelacyjnego.. Dopiero po tej nominacji sędzi R. Góreckiej, moja apelacja wraz z aktami przekazana została z sądu okręgowego do sądu apelacyjnego. Szóstego lutego 2001 r., otrzymałem z sądu okręgowego odpis apelacji złożonej przez Forda, w której pozwani zarzucają wyrokowi wydanemu przez sędzię H. MURAS, sprzeczności ustaleń z treścią materiału dowodowego /sic!/, oraz błędną wykładnię prawa materialnego, wnosili o zmianę wyroku, z jednoczesnym zasądzeniem od nas na ich rzecz kosztów procesu, poprzez nie zasądzanie odsetek ustawowych od zasądzonej kwoty należności głównej. A w oparciu o ten skandaliczny wyrok, w który sędzia H. MURAS, uczyniła mnie winnym nieoddania Fordowi samochodu, którego Ford nie chciał ode mnie przyjąć, ponadto zażądali od nas, poczynając od 19 lutego 1994 r., do 10 maja 2000 r., haraczu w postaci 100 złotych dziennie za UWAGA!!!, „bezprawne używanie ich samochodu, przez ponad sześć lat”. W piśmie apelacyjnym wartość przedmiotu zaskarżenia, Ford określił na sumę 55.766.85 zł.Te bezczelnie bezwstydne roszczenie, nie tylko określało kim są pozwani i ich pełnomocnicy, ale przede wszystkim uzmysłowiło nam, czemu miało służyć to sformułowanie sędzi H. MURAS stwierdzające, że to my jesteśmy winni nieoddania Fordowi samochodu, którego Ford nie chciał od nas przyjąć. W skierowanej w dniu 21 lutego 2001 r., do sądu apelacyjnego odpowiedzi na apelację Forda, wykazałem w sposób dobitny absurdalność żądań Forda, wnosząc aby zgodnie z zasadą, że przestępstwo nie może się opłacać, żądanie Forda, sąd apelacyjny uznał za niczym niepohamowaną pazerność, oraz za usiłowanie wyłudzenia nienależnych sum pieniężnych, od ofiary przestępstw dokonanych przez Forda, a także próbę zastraszania nas. Ponieważ czyny prawem zabronione i niegodziwe jakich się dopuścili pozwani, uznane zostały przez sędzię H. MURAS, za działania w dobrej wierze, dlatego wydany w całkowitym oderwaniu od zebranego w sprawie materiału dowodowego wyrok, Ford odebrał jako przyzwolenie a nawet zachętę, do składnia tak absurdalnych żądań. Stanowiło to rażącą obrazę jednej z naczelnych zasad prawa cywilnego, która w tym procesie powinna być traktowana, a niestety nie była, jako materialne a mianowicie zasadę współżycia społecznego, zgodnie z art. 5 kpc. Przepis ten mówi wyraźnie, że nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno – gospodarczym przeznaczeniem tego prawa, lub zasadami współżycia społecznego, czyli zasadami słuszności i uczciwości.Tymczasem pozwani, którzy w sposób podstępny, licząc na niezasłużone korzyści majątkowe, świadomie zatajając prawdę, weszli w posiadanie naszych prawie ćwierć miliarda starych złotych, korzystali z nich obracając nimi przez ponad siedem lat, teraz biedacy czują się pokrzywdzeni wyrokiem sądowym i składają absurdalne żądania. Apelacja w mojej sprawie wraz z aktami, została złożona w sadzie apelacyjnym w dniu 23 lutego 2000 r. Przygotowując się do rozprawy apelacyjnej, zwróciłem się do sędzi Lidii MALIK- prezesa Sądu Okręgowego, z uprzejmą prośbą o udzielnie mi podstawowych informacji, dotyczących funkcji prezesów sądów i przewodniczących wydziałów, których była rozpatrywana moja sprawa. Mimo, że prośbę swoją poparłem opinią pani Ewy Kuleszy – generalnego inspektora ochrony danych osobowych, która stwierdziła , że ustawa o ochronie danych osobowych, nie stoi na przeszkodzie ujawnienia imion, nazwisk i funkcji osób publicznych. Jednak sędzia L. MALIK, odmówiła mi udzielenia informacji do których miałem prawo i o które prosiłem, co było kolejnym rażącym naruszeniem art. 61 konstytucji.Piętnastego lipca 2001 r., zwróciłem się do prezesa sądu apelacyjnego z uprzejmą prośbą, o rozważenia możliwości rozpatrzenia mojej apelacji jeszcze za mojego życia. Prośba moja została chyba uwzględniona, albowiem pismem z 28 września poinformowany zostałem, że rozprawa apelacyjna odbędzie się 31 października 2001 r. Zdając sobie sprawę z tego, że wśród wielu ułomności jakich mi niestety natura nie poskąpiła, jest także brak umiejętności sprawnego posługiwania się językiem prawniczym, oraz pogłębiająca ten defekt wrodzona nieśmiałość, wynikająca z szacunku i podziwu dla kobiet, i to bez względu na to czy mówię do kobiet w tunikach, czy w togach. Dlatego aby nie zapomnieć języka w gębie, swoje wystąpienie przed Sądem Apelacyjnym przygotowałem sobie na piśmie, licząc na to, że będę mógł to uczynić. Moje wystąpienie przed obliczem wysokiego sądu apelacyjnego, miało polegać nie na suchym odczytaniu przygotowanego wcześniej pisma, lecz na wielu dopowiedzeniach, oraz na przedstawieniach dowodów i krótkie ich omówieniach, ze szczególnym zwróceniem uwagi na bardzo ważne szczegóły. Po wpłynięciu moich akt sprawy do sądu apelacyjnego, sędzia Teresa Amelia BIELSKA - SOBKOWICZ – przewodnicząca I wydziału cywilnego Sądu Apelacyjnego, po dokładnym zapewne  zbadaniu akt, uznała, że sprawa nie może być rozpatrywana inaczej niż na rozprawie, a wyznaczając do składu orzekającego oprócz sędzi Izabelli FICK - BRZESKIEJ jako przewodniczącej składu, i sędzi Krystyny KAROLUS – FRANCZYK, wyznaczyła także sędzię R. B. GÓRECKĄ, obdarzając ja funkcją najważniejszą, bo funkcją sędziego referenta. Może to przypadek, ale ja w takie przypadki nie wieżę. Zważywszy na to, że sąd apelacyjny jest sądem nad sądem okręgowym, a ze stanem sprawy, w której ma orzekać, zapoznawany zostaje głównie a nawet jedynie, na rozprawie przez sędziego referenta, do którego podstawowych zadań należy, zwięzłe przedstawienie sądowi sprawy, to powierzenie tej funkcji sędzi R. GÓRECKIEJ, było nie tylko danie jej okazji do przedstawienia własnej, jednostronnej, będącej przedmiotem zaskarżenia wersją sprawy, ale przede wszystkim, możliwością bycia sędzią we własnej sprawie. Jest to również dowód na to, jak sąd i sędzia R.GÓRECKA, rozumieją konstytucyjne gwarancje /art. 176/ dwuinstancyjności postępowania sądowego. Przecież sąd apelacyjny, uznając zasadność moich wcześniejszych skarg, na postępowanie sądu okręgowego, przeprosił mnie w imieniu całego resortu sprawiedliwości i obiecał, że dalszy tok postępowania będzie przedmiotem zainteresowania nie tylko sądu apelacyjnego, ale także ministerstwa sprawiedliwości. Czy wyznaczenie do składu orzekającego sędziego,  powierzając mu najważniejszą rolę, na którego postępowanie się wcześniej skarżyłem, i za którego postępowanie zostałem przeproszony, ponieważ sąd apelacyjny skargę moją uznał za zasadną, jest spełnieniem przez sąd apelacyjny, tej obietnicy? Przecież o wszystkim co w tej sprawie się działo i to już od momentu wpłynięcia mojego pozwu do sądu okręgowego decydowała sędzia R. GÓRECKA, która jako przewodnicząca wydziału począwszy od wstępnego badania akt, poprzez wyznaczanie sędziów, kierowała, nadzorowała i kontrolowała całe postępowanie sądowe. To przecież sędzia R. GÓRECKA, zamiast działać jak adwokat Forda, i robić wszystko, łącznie z wzywaniem wyimaginowanych świadków, aby spółka uniknęła odpowiedzialności, powinna mając niezbite dowody przestępstwa, zarekwirować samochód na poczet strat jakie poniósł skarb państwa. Tego procesu w ogóle nie powinno być, tak mocne dowody przestępstwa doręczyłem sadowi okręgowemu, przeciwko Ford OMC - Motors Ltd., a jeżeli już, to powinien to być proces o odzyskani przeze mnie i przez skarb państwa pieniędzy od fachowców, czyli od założycieli przedsiębiorstw, którzy robią bardzo szybko wielkie pieniądze, kosztem uczciwych ludzi, których naciągnęli i wykantowali, doskonale wiedząc, że działają w złej wierze. Ten prowadzony per fas et nefas proces miał dwa cele, oba sprzeczne z zadaniami do jakich sąd został powołany, niestety oba zrealizowane bardzo skrupulatnie, uwolnić oszustów od winy i kary, i skrzywdzić uczciwych ludzi. To dzięki prowadzonemu pod nadzorem sędzi R. GÓRECKIEJ procesowi, uwikłany zostałem w oszukańczo – cwaniackie interesy, zrobiono ze mnie obywatela drugiej kategorii, a z pokrzywdzonego stałem się dłużnikiem oszustów.. 31 października 2001 r., odbyła się rozprawa apelacyjna, która przebiegała w sposób następujący. Poprosiłem sędzię I. FICK - BRZESKĄ przewodniczącą składu, o głos i podzieliłem się z sędziami moimi wątpliwościami. Wątpliwość moja dotyczyła tego, czy sędzia R. GÓRECKA która będąc przewodniczącą I wydziału cywilnego sądu okręgowego, a więc tam gdzie prowadzono pod jej nadzorem i orzekano w mojej sprawie, ma prawo być w składzie orzekającym w sądzie apelacyjnym, pełniąc nawet funkcję sędziego referenta, i czy taka sytuacja nie jest sprzeczna z art. 48 pkt.5 KPC. Przecież przewodniczący wydziału kieruje, zarządza, kontroluje, oraz nadzoruje prace wydziału. Rola przewodniczącego wydziału i jego wpływ na postępowanie będące przedmiotem tej apelacji, ma być właśnie rozpatrywana przez sąd. Sędzia przewodnicząca składu orzekającego I. FICK – BRZESKA, zapytała mnie czy składam wniosek formalny o wyłączenie sędzi R. GÓRECKIEJ z rozprawy. Odpowiedziałem , że sędzia R. GÓRECKA, powinna być wyłączona z rozprawy z mocy ustawy, a nie na mój wniosek. Sędzia R. GÓRECKA, wypełniając swoją rolę referenta, przedstawiła sądowi sprawę w wersji, która jest identyczna z wersja pozwanych, którą sąd okręgowy już od samego początku procesu przyjął za własną, stając się jak gdyby stroną w tym sporze. Dlatego referując sprawę sędzia R. GÓRECKA, kładła akcent przede wszystkim na to, że powód czyli ja „oglądał przez kilka dni”; konsultował z kilkunastoma osobami”; „kupił na Konwiktorskiej”; kilkakrotnie zmieniał”; „modyfikował; „rozszerzał”; „zażądał”; „nie oddał”; „nie przekazał”; „zażądał odsetek”; „zażądał odsetek od odsetek”; „ani nie okazał, ani nie podał”; „ujawnił dopiero na rozprawie”; „odstąpił”; „był zobowiązany a nie uczynił tego”; ‘wysunął kolejne żądania”. Krótko mówiąc same pejoratywy. Ani słowa nie powiedziała sędzia R. GÓRECKA o tym, że pozwani świadomie oszukali, podstępnie zataili, nie dopełnili obowiązku, szli w zaparte, fałszowali dokumenty, poświadczyli nieprawdę, nie dopełnili obowiązku mówienia prawdy, sprzedawali samochody sprowadzone na podstawie sfałszowanych przez siebie dokumentów, sprzedawali samochody sprowadzone do Polski z bezprawnym pominięciem cła i podatku, utrudniali proces składając wnioski bez merytorycznego uzasadnienia służące jedynie przewlekaniu sprawy, nie stosowali się do wezwań i poleceń sądu, obrażali powagę sądu, i uchybiali godności zawodu przez lekceważenie obowiązków procesowych i adwokackich, o tym sędzia R. GÓRECKA nie powiedziała sądowi ani słowa.Takie jednostronne przedstawienie sprawy, zmieniało optykę sądu apelacyjnego o 180 stopni. Ale chyba o to właśnie chodziło sędzi R. GÓRECKIEJ. Po wysłuchaniu tej tak tendencyjnie jednostronnej relacji sędzi R. GÓRECKIEJ, wypowiedzianej poniekąd we własnej sprawie, sąd w prawdzie udzielił mi głosu, ale w tej samej prawie chwili, zabronił mi mówić, nakazując złożenie przygotowanego wystąpienia, do akt sprawy i zapowiadając ogłoszenie wyroku za dwa tygodnie i zakończył rozprawę. Po przybyciu 14 listopada 2001 r., do sądu w celu wysłuchania werdyktu, na który oprócz nas i sędzi I. FICK - BRZESKIEJ, nikt się nie stawił, dowiedzieliśmy się tylko tyle, że wyrok ogłoszony będzie za następne dwa tygodnie. Na ogłoszeniu wyroku w dniu 27 listopada 2001 r., byliśmy znowu sami, tylko z sędzią R. GÓRECKĄ, która z nieukrywaną satysfakcja poinformowała nas o tym, że sąd  apelacyjny moja apelację odrzucił w całości, obciążając mnie kosztami procesu, natomiast apelację Forda uwzględnił prawie w całości, zwalniając go nawet od kosztów sądowych za apelację.Tak więc historia tego procesu zatoczyła koło. Ponieważ od sędzi R. GÓRACKIEJ się wszystko zaczęło i na sędzi R. GÓRECKIEJ się skończyło, choć miałem nadzieję, że nie definitywnie. Sąd apelacyjny zasądził od Forda jedynie zwrot ceny samochodu, bez żadnych odsetek, za równoczesnym zwrotem samochodu Fordowi. Oznaczało to, że mogę sobie  za tę sumę kupić jedynie, pół samochodu tej kasy, jaki kupiłem osiem lat temu. Naszą ośmioletnią gehennę, zafundowaną nam najpierw przez oszustów z Forda, a potem przez sędziów, sędziowie wycenili jedynie na 9.820 zł., bo tylko tyle sędzie zasądziły dodatkowo od Forda tytułem odsetek. Trwały rozstrój zdrowia, zaburzenia snu, depresję, palpitację serca, cierpienia emocjonalne, są dla sędzi bezcenne. Ford w piśmie przesłanym mi 27 grudnia 2001 r., demonstrując największy stopień szyderstwa, wyraził zadowolenie z okazji „pomyślnego dla obu stron zakończenia sporu”, zaprosił mnie do ponownego skorzystania z jego usług. Przysłał też 9.820 zł., a zwrot 22. 500 ceny samochodu, uzależnił od przeglądu technicznego samochodu. Potwierdzając tym samym,  że nie ma nic bardziej groźnego, od demoralizujących wyroków , których nieuniknionym następstwem jest buta jawnych winowajców. W czasie ogłaszania wyroku, miałem nieodparte wrażenie, że sędzia R. GÓRECKA, nie jest sędzią, lecz  funkcjonariuszem jakiejś sitwy prawników, który ma ogromną satysfakcje z tego właśnie, że spełnia groźbę, pomocnika wymiaru sprawiedliwości adw. Z.  GINTOWTA, który na samym początku procesu zapowiedział nam, że proces będzie bardzo długotrwały i  wyniszczający, a ustawowe odsetki od należności głównej, nigdy nie będą nam wypłacone, gdyż on spowoduje ich zablokowanie. O groźbie tej poinformowałem sąd a dowód tego znajduje się w aktach sprawy. Wyrok ten jest materialnym dowodem na to, że bezprawie dotyka nas nie tylko na wielkomiejskiej ulicy.O wyroku tym można powiedzieć tylko tyle, że właśnie takie wyroki miał na myśli pan prezydent Aleksander Kwaśniewski mówiąc „Jeśli nie ma kary adekwatnej do winy, to taki fakt urąga sprawiedliwości. Jeżeli w ogóle czyn przestępczy nie jest osądzony, to wtedy jest to bezprawie , rozsadzające wszelkie zasady państwa prawnego”. Wyrokiem tym nie tylko zostałem w moim subiektywnym odczuciu skrzywdzony, ale przede wszystkim zostałem oszukany i to dwukrotnie, raz przez oszustów z Forda , drugi raz przez sędziów, co jest stwierdzeniem nie tylko obiektywnym, ale też łatwym do udowodnienia. Wyrok ten ma się też nijak do wypowiedzi najpoważniejszych autorytetów prawniczych, jak np. prof. Roman Hausner – prezes NSA, który uważa , że wszyscy powinni zawierzyć, że sąd odwoławczy podejmując kontrolę trafności zaskarżonego wyroku, wychwyci ewentualne błędy sądu pierwszej instancji i wyrok ostateczny będzie sprawiedliwy. Z tym problemem sąd odwoławczy również sobie doskonale poradził, delegując do wychwycenia karygodnych błędów osobę, której postępowanie,  jest przedmiotem zaskarżenia. Symptomatyczne jest to, że taki właśnie wyrok, w takiej właśnie sprawie, zbiegł się z podpisaniem przez Polskę, konwencji o konfiskacie dochodów pochodzących z przestępstwa, i ze złożeniem w sejmie rządowego projektu ustawy w tej sprawie. Pisemne uzasadnienie wyroku, które otrzymałem 16 stycznia 2002 r., jest rozwleczoną na 19 stron maszynopisu, bezkrytyczną urzędniczo – prawniczą nowomową, pełną samochwalstwa dotyczącego staranności z jaką badano zgromadzony materiał dowodowy. Uzasadnienie wyroku nie odnosi się do meritum, pełno w nim nieprawdy i sformułowań, które kompromitują ludzi i instytucję, które je napisali, oraz demaskują ich prawdziwe intencję. Prawie w całości poświęcone jest prawu zatrzymania, tak jakby ten problem był istotą tego ośmioletniego procesu. Sam sąd uznawszy, że jego wyjaśnienia są tak zagmatwane, że zalecił mi przeczytanie sześciu stron książki T. Wiśniewskiego „ Prawo zatrzymania w kc”.  Oczywiście, że przeczytałem  bardzo uważnie, i to nie tylko te kilka stron, ale całą licząca prawie 400 stron książkę i to dwukrotnie, a raz to nawet wspak. Nigdzie nie znalazłem tekstu, gdzie byłoby napisane, że oszuści, krętacze i złodzieje, niesłusznie nazywani biznesmenami, po przyłapani ich na przestępstwie, mają prawo zatrzymać sobie nieuczciwie zdobyte łupy. W jednym z akapitów uzasadnienia, sędzie sądu apelacyjnego napisały, że „brak jest podstaw do przyjęcia, że sędzia ma udzielać pouczeń i wskazówek stronie występującej bez adwokata”. Stwierdzenie to jest nie tylko sprzeczne z art. 5 kpc., ale kłóci się z wypowiedzią sędzi H. SZACHUŁOWICZ – prezesa sądu apelacyjnego w Warszawie, która w jednym z wywiadów powiedziała: „pamiętajmy, że wśród naczelnych zasad kpc, przewidziany jest obowiązek udzielania stronom występujących w sprawie sądowej bez adwokata potrzebnych wskazówek, co do czynności procesowych, oraz pouczenie o skutkach prawnych tych czynności i skutkach zaniedbań”. Czy w świetle tych przepisów, sędziowie sądu okręgowego nie mieli obowiązku poinformowania mnie osiem lat temu, że mam obowiązek oddania samochodu Fordowi? Czyż uczynienie tego przez sędziów dopiero po ośmiu latach, nie upoważnia mnie do stwierdzenia, że sędziowie zastosował świadomą pułapkę przeciwko mnie. Jeszcze jedna kuriozalna wypowiedz sędziów z uzasadnienia wyroku zasługuje na skomentowanie. „sąd nie dysponuje wiedzą fachową, która umożliwiłaby mu, ustalenie czy rzecz jest obarczona takimi wadami, które uzasadniają odstąpienie od umowy. Uważam, że aby to stwierdzić nie jest potrzebna żadna wiedza fachowa, a tym bardziej opinia biegłego. Wystarczy zwykła ludzka uczciwość i przyzwoitość by stwierdzić, że dokumenty są pofałszowane w sposób bardzo widoczny, a po przesiedleńcu nie ma ani śladu. A poza tym najwyższym biegłym jest zawsze sędzia. Przytoczone wyżej wypowiedzi sędziów, nie kompromitują ich samych, lecz tych, którzy miernych urzędników, nie tylko wynieśli do godności sędziowskiej, ale awansowali na kolejne szczeble sędziowskiej kariery. Proces prowadzony był w sposób pozwalający sparafrazować jednego z największych „humanistów”, który jest winien śmierci wielu milionów istnień ludzkich, który zwykł był mawiać, „nie ważne jak głosują, ważne kto liczy głosy”. Nie jest ważne jakie obowiązują prawa, jakie są ustawy, ważne kim są ci, co mają obowiązek ich stosowania. Ciekaw jestem bardzo i wdzięczny byłbym za udzielenie mi odpowiedzi, czy sędzia Marek CELEJ, do tej „dziesięciotysięcznej kadry sędziowskiej, pracujących ciężko i sprawnie, oraz rzetelnie orzekającej, zalicza również tych sędziów, którzy prowadzili postępowanie i orzekali w sprawie przeze mnie opisanej. Zastanawiam się nad tym, jak to jest możliwe, że prosta, bardzo dobrze udokumentowana sprawa, która znalazła się w sadzie okręgowym I wydział cywilny, gdzie trafia większość głośnych spraw  i od samego początku zajmowali się nią zawodowi sędziowie, uważani za najbardziej doświadczonych w tym wydziale, co znajduje potwierdzenie w prowadzonych przez ich sprawach, przybrała tak skandaliczne zakończenie. Przecież sędzia A.M. ORŁOWSKA szybko awansowała do sądu apelacyjnego. Sędzia H. MURAS, też jest doświadczoną sędzią, wprawdzie umorzyła sprawę, tuż przed kolejnym terminem rozprawy, w której miał być przesłuchany ważny świadek, ale samo prowadzenie sprawy w której stronami byli pan prezydent, pan premier i były skarbnik SdRP, o czymś świadczy. Sędzia J.  KABAT - REMBELSKA – obecnie NSA, i R. GÓRECKA z S.A., to przecież dwie z trzech ze składu orzekającego w sprawie jaką pan prezydent Aleksander Kwaśniewski wytoczył dziennikowi „Życie”. A sędzia T.  BIELSKA - SOBKOWICZ – obecnie w SN, przewodniczyła trzyosobowemu składowi orzekającemu w rozprawie apelacyjnej w sprawie dziennik „Życie” przeciwko panu prezydentowi. Jeden ze swych wspaniałych programów „Zawsze po 21”, pan redaktor Krystian Przysiecki, opowiadając o sytuacji w sądzie elbląskim spuentował, że „jest to sprawiedliwość po elbląsku. Ponieważ opisana przeze mnie sprawa, działa się w sadzie warszawskim, który czy tego chcemy czy nie, jest wizytówką działalności całego wymiaru sprawiedliwości, możemy zatem powiedzieć, że jest to nie tylko sprawiedliwość po warszawsku, a nawet po polsku. W oparciu o obiecany przez sąd apelacyjny i ministerstwo sprawiedliwości nadzór nad postępowaniem w mojej sprawie, pozwalam sobie mieć nadzieję, że sędzia Barbara Piwnik – minister sprawiedliwości, która sama siebie określa jako, „stary rzemieślnik”, zbada czy przewodniczący wydziałów i sędziowie, właściwie wykonywali swoje obowiązki, prowadząc postępowanie w sprawie tu opisanej, i czy przy wydawaniu wyroku, dobro państwa było dla nich najwyższym dobrem. A jako prokurator generalny ustali kto i dlaczego umorzył postępowanie w sprawie podejrzanego pochodzenia samochodów, które sprzedawał Ford.  Zachowując ustawowy termin w dniu 15 lutego 2002 r., wniosłem do Sądu Najwyższego prośbę o kasację. A przyjęcie jej uzależnione jest od tego, czy jednoosobowy przedsąd znajdzie w niej zagadnienie prawne, godne tego by zajął się nim SN. Jedyna nadzieja jest w tym, że badania tego nie będzie dokonywała sędzia, która kilka miesięcy temu uważała, że osobą która najlepiej zapozna sąd apelacyjny z moją sprawą będzie sędzia R.GÓRECKA6 stycznia 2003 roku, zostałem poinformowany, że Sąd Najwyższy w osobie sędziego Tadeusza ERECINSKIEGO – prezesa Izby Cywilnej, uznał moją skargę za oczywiście bezzasadną i odmówił przyjęcia mojej skargi do rozpoznania. 7 lipca 2003 r. na podstawie art. 35 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, złożyłem skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, i czkam cierpliwie bardzo długo. Niestety, do dokumentów wysłanych do Strasburga, nie mogłem dołączyć dokumentu będącego niezbitym dowodem na to, że sędziowie dopuszczali się czynów haniebnych, albowiem w postępowaniu sądowym, posługiwano się kłamstwem Takim dowodem jest pismo L. MALIK - prezesa sądu okręgowego do H. SZACHUŁOWICZ - prezesa sadu apelacyjnego, w którym w kilku miejscach napisano nieprawdę. Pismo to zostało bezprawnie wyjęte z moich akt. Dokonała tego sędzia wizytator Małgorzata MANOWSKA. Te ewidentne mataczenie, nie było przeszkodą w tym, by minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, mianował M. Manowską wiceministrem sprawiedliwości, a teraz na dyrektora KSSiP w Krakowie. No ale jaki minister taki i wiceminister. „Ślubuję uroczyście na powierzonemu mi stanowisku sędziego służyć wiernie Narodowi Polskiemu, stać na straży prawa, obowiązki mojego urzędu wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać bezstronnie według sumienia i zgodnie z przepisami prawa, dochować tajemnicy państwowej i służbowej, a w postępowaniu kierować się zasadami godności i uczciwości”.Taka jest treść ślubowania, które na ręce prezydenta RP, składają będący nieskazitelnego charakteru, niezawiśli sędziowie, którzy swoją wierną służbę Narodowi Polskiemu wypełniają ubrani w czarne togi przyozdobione fioletowymi żabocikami. Ślubowanie podobnej treści składają pomocnicy wymiaru sprawiedliwości czyli adwokaci, mający zielone żabociki przy adwokackich togach, oraz działający także w naszym imieniu prokuratorzy z czerwonymi żabocikami.


 

 

                                                                      


BICO
O mnie BICO

Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo