Z wielką uwagą wysłuchałam dzisiejszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, którego gościem specjalnym był Glen Jergensen. Współpracujący z zespołem ekspert jest wykładowcą na duńskim Uniwersytecie Technicznym, a także, co warte podkreślenia, ma wieloletnie doświadczenie jako pilot cywilny. Jergensen, z którym po raz pierwszy można było się zetknąć w trakcie lektury wydanego w kwietniu tego roku raportu ZP, przedstawił w sposób niezwykle szczegółowy, a zarazem przystępny wnioski płynące z analizy ostatnich sekund lotu TU 154 M.
W chwili rozpoczęcia badań Jergensen uznał, że wersja przedstawiona przez MAK i KBWLLP jest zgodna z rzeczywistością, jednak wielomiesięczne badania i skomplikowane obliczenia dobitnie pokazały, że jest inaczej, a historia katastrofy opowiedziana przez obie komisje przedstawia absolutnie fałszywy obraz katastrofy. Ekspert z Danii zaznaczył, iż w dojściu do takich, a nie innych wniosków posłużyły mu obliczenia – całkowanie przyspieszenia pionowego od miejsca, w którym rosła brzoza, położenie samolotu ze współrzędnych geograficznych miejsca uderzenia w ziemię, moment bezwładności wyliczony na podstawie bardzo podobnego samolotu (Boeing 727-200), waga samolotu podana w raporcie MAK (78 ton) oraz analiza aerodynamiczna zachowania się maszyny po utracie końcówki skrzydła podanej przez MAK (1/3 długości).
Konkluzje duńskiego inżyniera są jednoznaczne. Otóż samolot po oderwaniu się końcówki lewego skrzydła w jednej trzeciej długości (ok. 6 m), tak jak to przyjęły komisje rosyjska i polska, utraciłby zaledwie 5% siły nośnej, co skutkowałoby jedynie przechyleniem w lewą stronę o około 30 stopni, a nie jak stoi w raporcie KBWLLP - 150, czy jak chce MAK - 210. Maszyna z powodzeniem kontynuowałaby lot , przelatując nad miejscem katastrofy na wysokości około 40 metrów, a zarazem 30 metrów na północ od niego. Wyniki badań Jergensena są z zgodne z analizą doktora Berczyńskiego, będącego także ekspertem ZP.
Mamy wiec taką oto sytuację, że oficjalne raporty przedstawiły zupełnie z księżyca wziętą historię z pancerną brzozą w tle, której nawet Mathcad nie przewidział.
Dlaczego tak się stało i jak naprawdę wyglądał przebieg katastrofy smoleńskiej?
Jergensen poszedł tym tropem i zadał sobie pytanie: jakie musiałyby być obrażenia samolotu, a konkretnie skrzydła, aby sytuacja opisana przez MAK i komisję Millera była możliwa? Odpowiedź, którą po wielu tygodniach obliczeń i analiz otrzymał była zaskakująca. Okazuje się, że opis katastrofy zawarty w wyżej przywołanych dokumentach, a konkretnie pozycja, w jakiej miał upaść samolot byłaby możliwa, ale tylko w jednym wypadku: w sytuacji, gdyby samolot stracił nie 1/3, ale 2/3 skrzydła, czyli nie 6 metrów, a około 12 metrów. Wówczas pozycja samolotu byłaby zbliżona do tej, którą znamy z oficjalnych raportów, z tą jednak różnicą, że kąt przechylenia w chwili upadku wyniósłby 130 stopni, a nie 150.
Rzeczywiście, kiedy przyjrzeć się zdjęciom wraku doskonale widać, że sytuacja, o której mówił Jergensen była możliwa: samolot mógł utracić nie 1/3, ale 2/3 długości skrzydła (zdjęcie wyżej: widać na lewym skrzydle miejsce oderwania się końcówki, następnie charakterystyczne „wybrzuszenie” i oderwanie się właśnie w około 2/3 długości). W tym momencie dla ekspertów Millera i Laska pojawiają się przysłowiowe schody, o których panowie chyba wiedzieli, stąd uciekli w oderwanie „końcóweczki” na brzozie.
Jak bowiem i czym uzasadnić utratę tak dużego fragmentu skrzydła, szczególnie, że w tym miejscu jest ono zdecydowanie mocniejsze, niż kilka metrów dalej?
Czy brzoza mogła mieć w tym swój udział?
W tym miejscu warto dodać, że według obliczeń Glena Jergensena samolot w chwili przelotu nad pancerną brzozą mógł być najniżej na 11 metrach, co absolutnie wyklucza szanse na spotkanie z drzewem na 5, czy nawet 7 metrach.
Co się stało ze skrzydłem? Jaka siła spowodowała, że w miejscu, w którym z punktu widzenia konstrukcji jest ono najmocniejsze, doszło do jego całkowitej destrukcji i w efekcie oderwania? Wydaje się, że jedynym logicznym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest eksplozja wewnątrz skrzydła, której następstwem był silny obrót samolotu i upadek w pozycji około 130 stopni, co potwierdzają też ślady na ziemi.
http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisje.xsp?unid=5748F114AAA1759EC1257BB2003707AB
P. S
Mam też małą niespodziankę dla wielbicieli teorii o błędzie pilotówJ
Miłej lektury!
https://picasaweb.google.com/lh/photo/FxUuNuCCJOP4YG4ECNsy0tMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink
Inne tematy w dziale Polityka