Mateusz Drabik Mateusz Drabik
91
BLOG

WYBIÓRCZA ADAPTACJA

Mateusz Drabik Mateusz Drabik Społeczeństwo Obserwuj notkę 1


Zarówno w dziejach świata, jak i na przestrzeni własnego życia dostosowujemy się do nowych możliwości. Kiedy dzielimy mieszkanie z obcymi osobami, to wychodząc, zamykamy na klucz nie tylko drzwi od mieszkania, ale też wynajmowany pokój. Lecz kiedy mieszkamy z rodziną, zamykamy już tylko drzwi wejściowe do mieszkania. Kiedy zostawiamy samochód pod blokiem to zamykamy go „na klucz”. Kiedy chowamy w przydomowym garażu nie musimy tego robić. Adaptujemy się do sytuacji, zamiast działać bezmyślnie. Kiedy mamy telefon, nie wysyłamy listów, żeby pogadać ze znajomym. Kiedy mamy nawigację GPS, nie musimy szukać się na mapie, ani patrzeć na drogowskazy. Nie chodzimy po mieście z menażką, tylko kupujemy napoje i przekąski w sklepach. Kiedy chcemy kogoś śledzić, to podrzucamy mu nadajnik, a nie wynajmujemy najemnika. Jeżeli potrzebujemy dowodu, wystarczy wyjąć z kieszeni telefon i zrobić nagranie albo zdjęcie. Jak siedzimy przed komputerem z internetem, to nie pytamy innych: jak to się pisze?, co to jest …?, jak dojadę do…?, jaki jest rekord w …?, jak przetłumaczyć na włoski zdanie …?, czy możesz iść i zapłacić w banku rachunki?, itd. Sprawdzamy i robimy to wszystko po prostu sami w internecie. Powód jest prosty: tak jest taniej, szybciej, o wiele pewniej, bardziej samodzielnie, itd. Jeżeli chcemy pogadać z kimś z Afryki, Japonii, Filipin, Rosji, Brazylii, Indii, Chin, czy skądkolwiek, to nie musimy nigdzie jechać. Możemy od tak, jak gdyby nigdy nic znaleźć jakiegoś człowieka na portalu społecznościowym i zapytać go o cokolwiek. Rozwój zmienia nasze życie na plus. Nie wykorzystywanie rozwoju cywilizacyjnego jest marnotrawstwem. Dawniej, do najprostszych czynności potrzebne było wiele osób, dużo pracy, a w dochodzeniu prawdy wielu popleczników. Dziś ludzie coraz częściej zajmują się tylko wisienkami na torcie, zaś proste zajęcia wykonują za nas maszyny, a przez to proza naszego życia znacznie się zmieniła.


 


Mimo to uważam, że są dzisiaj dwie sfery, w których ludzkość jest bardzo mocno zacofana mentalnie, kompletnie nie korzystając z możliwości, jakie daje nam rozwój. Pierwszą jest instytucja tzw. „szkoły publicznej”. Wymyślono ją w czasach, gdy wiedza była w bardzo drogich i elitarnych książkach, zwykle przepisywanych ręcznie latami. Procent osób znających treść wielu książek, a więc procent osób z wiedzą, był bardzo niewielki. Abstrahując od wszelkich innych kwestii i teorii, oficjalnie chodziło więc o to, aby w czasie, kiedy młody człowiek i tak nie jest w stanie pracować, dać mu dostęp do wiedzy, a dzięki temu przyspieszyć rozwój społeczeństwa. Czas pokazał, że umiejętność czytania w połączeniu z ogromnym zaufaniem do książek przyczyniła się do karier, takich jak ta Adolfa Hitlera, ale o tym może innym razem. Dziś żyjemy w czasach, kiedy absolutnie niemożliwe jest nie obcować z wiedzą, o umiejętności pisania czy liczenia nie wspominając. Odpowiedź na każde pytanie pojawia się ułamek sekundy po wpisaniu go w wyszukiwarkę internetową. Techniczne porady, jak wykonać dowolne prace ręczne znajdują się na licznych samouczkach wideo. Wszystkie możliwe książki można z łatwością kupić, a bardzo często nawet przeczytać za darmo. Internet „fruwa” wszędzie. Możemy iść do lasu na grzyby, a po drodze uczyć się składu chemicznego Jowisza. Abstrahując więc od interesu rządu do posiadania władzy nad mózgami młodych ludzi oraz mentalnością osób z demencją, dlaczego wciąż popieramy ten skrajnie zbędny system? W czasach, kiedy pełna wiedza dostępna jest w każdej sekundzie i dla wszystkich, każdego dnia miliony ludzi chodzi przymusowo słuchać o rzeczach, o których za 5 minut zapomną. Dlaczego każdy z nas marnuje 10 lat swojego życia kompletnie bez sensu? Tu już nawet nie chodzi o wybór między socjalizmem, a wolnym rynkiem. Bez względu na poglądy na ten temat, idea powszechnej edukacji w klasycznej formie jest ze wszech miar szkodliwa i zbędna.


 


Drugą sferą jest honorowanie państw, a często nawet kult państw. Rozumiem, że w interesie poszczególnych władz państw jest utrzymanie kontroli i zysków w takiej formie, jakie one są. Nie rozumiem natomiast tego, że w czasach, kiedy dowolny obcy człowiek, bez względy na odległość geograficzną, może być nam bliskim znajomym, dalej dzielimy obcych wedle jakichś post średniowiecznych kryteriów. Dawniej, kiedy ludzie nie byli świadomi otaczającego ich świata i odbierali proste bodźce z otoczenia, nie było wielkiego wyboru. Kiedy wódz plemienia polan stanął przed wyzwaniem: podbić, albo być podbitym, powstało nowe państwo. Trudno powiedzieć, co by dzisiaj było, gdyby od nazwy innego plemienia powstało inne państwo, albo gdyby plemiona między Bugiem, a Odrą zostały wchłonięte przez istniejące już państwa. Może byłoby lepiej, może gorzej – aczkolwiek prawdopodobnie nie miałoby to większego znaczenia dla losów świata. O kształcie państw decydowały ścierające się interesy władców, kierujących się swoimi zachciankami, zaś ludzi interesowało tylko to, czy zapewnia im sprawiedliwe prawo i bezpieczeństwo przed masowym zagrożeniem. Państwa były lepsze niż plemiona, gdyż wzrosła skala relacji cywilizowanych, czyli prawnych. Wcześniejsze walki plemion, które odbywały się na płaszczyźnie argumentu siły, zostały zastąpione ładem. Stałoby się to tak czy inaczej. Tereny na których żyjemy trafiłyby do cywilizacji bez względu na to, jakie osoby miałyby z tego powodu korzyści. Padło na Mieszka, jednak nie ma to dla nas znaczenia. Przez setki lat język polski stał się obowiązującym. Podobnie jak zwycięstwo Mieszka, ani to dla nas plus, ani minus. Język jak język. Pod koniec XVIII wieku, czyli w czasach, kiedy stan podziałów politycznych powoli przesiąkał do mas społecznych, państwo założone przez Mieszka zostało całkowicie podbite. Ogromnym błędem taktycznym nowych zarządców była naiwna determinacja do przymusowego oduczenia ludzi języka polskiego. Osoby niechętne temu procederowi, a czasem nawet chętne, były prześladowane z powodu języka i pochodzenia. Łącząc to z szybko rosnącą świadomością mas w XIX wieku, działania odniosły efekt odwrotny do zamierzonego, a u osób pochodzenia polskiego walka z prześladowaniem urosła do mitu upatrywania się wartości moralnej w języku i pochodzeniu samych w sobie. Poza tym, uruchomiły się zapisane w naszych genach od setek tysięcy lat instynkty do walki o przetrwanie w grupie. Przez kilkaset lat były uśpione, bo bezpieczeństwo dawało oddawanie dziesięciny, zaś potencjalna „konkurencja” do przetrwania była większości społeczeństwa nieznana. W ten sposób z identycznych chłopów pańszczyźnianych, mówiących z niezależnych od siebie przyczyn różnymi językami, staliśmy się milionowymi społeczeństwami, przeświadczonymi o byciu jakimiś mitycznymi „polakami”, „niemcami”, „francuzami”, itd., a co gorsza większość osób intuicyjnie traktuje pozostałych jako konkurentów do przetrwania. Śmieszność polega na tym, że dziś każdy dobrze wie, jak wygląda świat, ile osób na nim żyje i że znacznie lepszym rozwiązaniem jest wprowadzić sprawiedliwe zasady eksploatowania planety na skalę całego globu, niż marnować zasoby, czas i pieniądze na zupełnie niepotrzebne i absurdalne, grożenie sobie nawzajem jakimiś wojnami.


 


Świat rozwija się dzięki innowacyjnym pomysłom. Pomysły, bez których nie istniałaby znana nam cywilizacja to filozofia panów Sokratesa, Platona, Arystotelesa, itp., to etyka pana Jezusa Chrystusa, to prawo panów Tyberiusza Korunkaniusza, Gajusza, itp., to badania pana Kopernika czy odkrycia pana Tesli, itd. Było tych osób rzecz jasna więcej, jednak ważne jest to, czego dokonali, a nie w jakim języku mówili i jak miał na imię ich król, cesarz czy prezydent. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Dziś dawne cywilizacje się rozmywają, odrzucając głupie elementy każdej z nich i tworząc cywilizację globalną. Na całym świecie używamy wielu uniwersalnych wartości, jeździmy podobnymi samochodami, używamy takich samych sprzętów i programów do ich obsługi, mamy świadomość historii świata, znamy poszczególne kultury, korzystamy ze wspólnych, internetowych źródeł wiedzy, używamy tych samych linii lotniczych i połączeń morskich. Z roku na rok liczba osób, które nie mają dostępu do globalnej cywilizacji maleje, podobnie jak liczba osób żyjących w ubóstwie. Mimo to, dalej zdecydowana większość ludzi bez żadnego powodu utożsamia się ze sportowcem, który urodził się w tym samym wielomilionowym tworze, dalej rządy używają pieniędzy płaconych im w podatkach do cwaniakowania pomiędzy sobą nawzajem, dalej zgadujemy, jaki język może się nam przydać, zamiast lobbować do zarządców, aby zajęli się ustaleniem drugiego wobec rdzennych, globalnego języka światowego. Obudźmy się!


 


Podsumowując, bezmyślność marnowania 10 lat życia każdego człowieka w szkołach, oraz skala marnotrawstwa czasu i pieniędzy na przepychanki państwowe, to dwa przykłady na niewykorzystanie stanu rozwoju, jaki mamy wokół siebie. Zyski utracone, to straty. Jeżeli chcemy odzyskać nasze dzieci od państwowej niewoli w szkole, a w dorosłym życiu mieć taki komfort, jaki mamy przekraczając granicę województw, lecz na skalę światową, to musimy wyjść z ciemnoty umysłowej. Jedyny sposób, aby tego dokonać to dać się przekonać, a potem przekonywać innych.




http://www.MateuszDrabik.md

http://www.facebook.com/Mateusz.Drabik.MD

http://www.facebook.com/KonserwatywnyKosmopolityzm

http://www.MateuszDrabik.md http://www.facebook.com/Mateusz.Drabik.MD http://www.facebook.com/KonserwatywnyKosmopolityzm

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo