Michel Onfray to kolejny z wielkich, aczkolwiek nie do końca dobrze poznanych filozofów francuskich. Cóż, takie kierunki, jak racjonalizm czy ogólnie całe Oświecenie było właśnie domeną ludzi z krajów Wielkiej Rewolucji. I w książce Onfraya widać wyraźnie odwołanie do poprzedzających go niewątpliwie wybitnych postaci – Woltera, Rousseau i innych. On sam, urodzony w roku 1959, zajmuje się myślami Epikura, Freuda czy Nietzschego. Zwłaszcza nawiązania do tego ostatniego są w książce wyraźnie. Co więcej, podejmuje i uzupełnia o swoje przemyślenia poglądy także innych: Fouriera, Feuerbacha, Marksa, Deleutze’a, Foulcaulta. Nie jest to jednak tylko przywołanie czegoś, co już znamy. To swoiste rozwinięcie wątków, wybieganie w przyszłość, próba stworzenia nowego, ateistycznego świata. Onfray współgra z anglosaskimi ateuszami – Dawkinsem, Dennettem czy Harrisem, co nie jest tutaj przypadkiem. Mateusz Kwaterko kończy wstęp stwierdzeniem, że nie są to prace powstałe tylko na skutek rosnącego fundamentalizmu religijnego, ale – być może – zapowiedź nowego, lepszego jutra. Jutra, gdzie zwycięży racjonalizm, sceptyzm i hedonizm. Wtedy Onfray byłby jednym z kartografów nowego świata.
Kim więc jest Michel Onfray? Pochodzący z uboższej rodziny, 51-letni dziś profesor filozofii jest badaczem szerokich prądów filozoficznych. Zajmuje się etyką, polityką, erotyką, pedagogiką, epistemologią oraz estetyką, a także religią. Na swym koncie ma ponad 30 pozycji, z czego w Polsce ukazały się tylko dwie: „Traktat teologiczny” oraz „Antypodręcznik filozofii”. Założył także Uniwersytet Ludowy w Caen, który nie wydaje żadnych dyplomów, jest bezpłatny a wykłady tam się odbywające dotyczą głównie filozofii oraz historii sztuki. W tym „Ogrodzie Epikura” najważniejszą rzeczą jest nauka filozofowania i sztuka życia.
Sama książka jest poświęcona Raoulowi Vaneiemowi, autorowi głośnej pozycji „Rewolucja życia codziennego”, belgijskiemu pisarzowi, mediewiście, polihistorowie. Był to jeden z mentorów Rewolucji 1968 roku, tak więc – poglądy posiadał lewicowe, chciał rewizji dzisiejszego świata. Można go zakwalifikować do dzisiejszych alterglobalistów. Onfray uznał, że jego poglądy będą warte takiej dedykacji, co dla Vaneidema z pewnością jest miłe.
Książka Francuza lizy 243 strony, cztery rozdziały, została wydana przez Państwowy Instytut Wydawniczy, seria Biblioteka Myśli Współczesnej, w 2009 roku w Polsce (we Francji w 2005), przełożył i wstępem opatrzył Mateusz Kwaterko.
Onfray, „Civitas ludzi” jak napisał Kwaterko, pisze językiem arcyciekawym, interesującym, dzięki czemu czytelnikowi czyta się przyjemnie. Poruszana jest tutaj kwestia dzisiejszej religijności, historia wielu zjawisk i osób z religiami związanymi. Jak pisałem, autor temat pojmuje bardzo szeroko, swoje stanowisko popiera sporą ilością przykładów. Choć nawiązania do innych filozofów dla znawców tematu są niezaprzeczalne, Onfray nie używa przypisów. Można stwierdzić, że pozycja ta jest wypadkową zebranego wcześniej materiału oraz przedstawienie go w nowym, jasnym świetle. Michel atakuje wszystkich i wszystko, co nie znaczy, że nie zostawia marginesu interpretacji czytelnikowi. Owszem, może niektórych razić bezpośrednie analizowanie Biblii czy Koranu, jednakże dla autora wydaje się to najoczywistszym rozwiązaniem. Uważa, że interpretacja przez teologów i/lub kapłanów jest często naciągana i nieadekwatna do stanu rzeczywistego. Dla lepszego zrozumienia tematu już w Przedmowie przenosi Nas w rejony powstania religii monoteistycznych. Ukazany kontrast jest ogromny, a rozumowanie Onfraya jak najbardziej logiczne. Racjonalistyczne podejście, używanie rozumu, nowoczesna fizyka i chemia oraz zwykła zdolność analizowania – to narzędzia Onfraya w „walce”. Choć i z tą walką bywa u niego różnie. Przeglądając Internet natrafiłem na różnego rodzaju analizy książki, od peanów na cześć autora do zmieszania jego dzieła z błotem. Uważam, że Onfray ma wizję świata po upadku religijności. To, co ma nastać, to laicka kultura, która jest wykorzeniona ze wszelkich objawów religijności, gdzie autorytetami moralnymi są filozofowie, człowiek cieszy się życiem doczesnym, moralność ustanawiana jest indywidualnie po rozważeniu za i przeciw swych czynów. Przypomina to lekko tezę wygłoszoną w „Państwie” Platona. Jednakże dla Onfraya to moralny kręgosłup jest zły, podaje przykład pedofila. Otóż według autora „Traktatu..” osoba ta, po uprzednim rozważeniu swej postawy, stwierdziła, iż woli seks z niepełnoletnim/nią, i za swoje czyny w świetle prawa może ponieść konsekwencje. Po rozprawie sądowej zostanie skazany na więzienie, gdzie zostanie zgwałcony na „dzień dobry”, wyjdzie po kilku latach bez wyleczenia z choroby. Onfray nie neguje samego skazania, choć według niego dzisiaj religia jest wszechobecna nawet, jeśli tego nie chcemy. Używa terminu „chrześcijański ateizm”, ponieważ wyrośliśmy w kulturze, na chrześcijaństwie bazującej. W myśleniu sędziów czy polityków jest wszechobecne myślenie w kontekście religijnym. Nawet ateuszem, wyrzekający się wiary, mogą być przeciwni i religii, i wierze, jednak ich myślenie pozostanie w kanonach Kościoła. Podaje przykłady z Francji, gdzie prawodawstwo ewidentnie nie przeczy świętym księgom, a nawet je potwierdza. Sam pisze: „sędzia nie może wydać wyroku pod zawieszonym na ścianie krucyfiksem, wersetem Tory czy koraniczną surą oraz to, że kodeks cywilny i kodeks karny podkreślają niezależność prawa od religii i Kościoła to tylko pozory. We francuskim prawodawstwie nie znajdziemy ani jednej ustawy, zapisu czy prawa kolidującego w zasadniczy sposób z zaleceniami katolickiego, rzymskiego, apostolskiego Kościoła. Brak krzyża na sali rozpraw nie jest jeszcze dostatecznym gwarantem autonomii prawa wobec religii.” To jeszcze nie koniec, gdyż przeszkadza mu: Fundamenty logiki prawnej wyrastają z pierwszych linijek Księgi Rodzaju. Stąd żydowska (Pentateuch) i chrześcijańska (Biblia) genealogia francuskiego kodeksu cywilnego. Aparat, technika, logika i metafizyka prawa pochodzą w prostej linii od urojonych wyobrażeń pierwotnego raju: człowiek jest wolny, czyli odpowiedzialny za swoje czyny, a więc potencjalnie winny. Jednostka, ponieważ jest obdarzona wolnością, może dokonywać świadomych wyborów. Każdy czyn stanowi przeto następstwo swobodnej decyzji wolnej, jawnej i dobrze poinformowanej woli. Neguje wiele więcej w judeochrześcijańskiej tradycji. Dla niego cała religijność to uśmiercenie życia doczesnego. Istotnie, gloryfikowanie życia w Raju, który wywodzi się z piasku, jak pisał, jest niedorzeczne. Argumentuje to brakiem wiary w życie pozagrobowe, tym, że ludzie są oszukani wizją fantastycznego miejsca w zaświatach, przez co bardziej poświęcają się jej, niż czerpaniu radości z życia doczesnego. Jeżeli nie ma Boga, to nie ma Raju, a jak nie ma Raju, to należy żyć pełnią życia. Czysty hedonizm. Autor „Traktatu…” był głosicielem i wielkim miłośnikiem tego poglądu filozoficznego. Uważał go za przyszłą podstawę nowego świata.
Często odnosi się do kwestii Boga. Jeżeli – przypuśćmy - istnieje, to jak wygląda? Każde stworzenie czyni Boga na własny rzutek, stąd uzasadnione, z Bóg osłów miałby wielkie uszy a Bóg pszczół wielkie, groźne żądło. Uważamy jednak zwierzęta za niezdolne do wyższych uczuć, co jest równoznaczne z brakiem wiary w jakąkolwiek wyższą ideę.
Co się tyczy analizy samych ksiąg, zauważa tu wiele sprzeczności i niejasności. Passusy z Koranu czy Biblii owszem, są wyjaśnieniem wielu problemów ludzi, ale niejednokrotnie razem zebrane są ze sobą sprzeczne. Wynika stąd też wiele zakazów i nakazów, poglądów atakujących wolne myślenie, potwierdzające religijne odrzucenie kobiet, itd.. Przykłady? Onfray je mnoży. Analizuje niektóre cytaty wielokrotnie, co jest oznaką ograniczania ludzi, którzy nie potrafią otworzyć swych umysłów. Pozostają zamknięci, indoktrynowani przez kapłanów i „święte” księgi. Po analizie Koranu i biblii Michel Onfray wyciągnął jeszcze kilka ciekawych wniosków. Religie opierają się na przeciwnościach, czarne-białe. Nic nie jest średnie, chłodne. Może być tylko dobre, lub złe. Chrześcijaństwo ma obsesję na punkcie czystości. Zarazki, choroby, rozkłady, zgnilizna – nie są lubiane. Co więcej, pamiętamy, iż trędowaci nosili na szyjach specjalne dzwonki, ostrzegające o tym, że się zbliżają. Również okres u kobiety – jest on zły, gdyż w tym czasie kobieta jest niepłodna. A wtedy uprawianie z Nią seksu może być czystą przyjemnością. Tu już poruszona została kolejna kwestia, mianowicie – seks będący wyłącznie prokreacją. Dla ascetycznych rabinów miłosne igraszki są niedopuszczalne, jako niemiłe Jedynemu. Także inteligencja – nie jest to bynajmniej dar porządany. Bo jakże można analizować „święte” skądinąd dla wielu ludzi księgi? Stosować metodologię, czytać dosłownie? Absolutnie wykluczone. Wiąże się z tym nienawiść do nauki, gdyż podważa ona podstawowe dogmaty religii. Zwłaszcza najnowszy rozwój fizyki, chemii i biologii godzi w nauczanie Kościołów. Jeżeli jakaś praca się duchownym nie spodobała, wpisana została na Indeks Ksiąg Zakazanych a autor prześladowany.
Można wymieniać by w nieskończoność, mnożyć odpowiednie argumenty. Trzeba przyznać, nawet, jeśli jest się człowiekiem religijnym, że są bardzo trafne i zaskakująco prawdziwe. Osobiście, zgadzam się z autorem w wielu kwestiach. Mam nadzieję, że ludzie sięgną po ta pozycję i sami się do niej odniosą. Uważam, że nastanie lepszego, nowego, laickiego w pełni świata jest możliwe – pytanie tylko, kiedy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości