MłodaRP MłodaRP
20
BLOG

To nie to?

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 0
Sezon kinowy w pełni. Pierwsze skrzypce grają w nim filmy polskie, które pojawiają się w kinach jak grzyby po deszczu. Prawdziwie złota polska filmowa jesień. Czy „To nie tak jak myślisz, kotku” Sławomira Kryńskiego można odebrać jako pozytywny sygnał w polskiej kinematografii?Z pewnością jest to sygnałek. Bo sygnał to chyba za duże słowo. Chociaż po wyjściu z pokazu filmu słyszałem nawet głosy, że to jedna z najlepszych polskich komedii, ale umówmy się – tego typu głosy, dość mało poważne, zawsze się pojawiają. Fakt faktem, film Kryńskiego nie jest prostacki, głupi czy infantylny. Nie jest to jednak komedia na miarę naszych marzeń, a nawet możliwości. Sporo jest lepszych polskich śmiesznych filmów, ale „To nie tak jak myślisz, kotku” można zaliczyć do grona tych w miarę udanych. Może nawet coś więcej. Z pewnością dużym, chyba największym, plusem filmu jest gra aktorska. Jak zwykle znakomicie prezentuje się Jan Frycz. Dla mnie jest on w tym filmie numerem jeden. Chociaż niewiele ustępuje mu Jacek Borusiński, który naprawdę brawurowo wcielił się w rolę Bazyla, mało rozgarniętego asystenta doktora Hofmana (Frycz). Niezły w drugoplanowej roli był Michał Bajor. Dobry Tomasz Kot, ale bez rewelacji. Figura w swoim stylu, już trochę przejadłym, ale poprawnym. Z kobiecych kreacji najbardziej podobała mi się Małgorzata Buczkowska, która wcieliła się w kochankę doktora Hofmana. Przedstawiam bohaterów, aktorów i tak dalej, a nie napisałem jeszcze słowa o fabule. Dobra recenzja musi zawierać fragment streszczający fabułę, a więc o co chodzi w filmie?Doktor Hofman (Frycz) to znany lekarz, który jedzie na zjazd ludzi ze swojej profesji do Sopotu. Zabiera ze sobą kochankę, pielęgniarkę (Buczkowska). Zatrzymuje się w tym samym hotelu co jego żona (Figura), która do Sopotu przyjeżdża ze swoim kochankiem (Kot). Cała sprawa skończyłaby się skandalem i awanturą wewnątrz małżeństwa państwa Hofmanów, gdyby nie błyskotliwy plan doktora, który ma doprowadzić do zatuszowania zdrady, której się dopuszcza. W realizacji pomysłów na ukrycie swoich grzeszków Hofmanowi pomaga jego asystent – Jakub Bazyl (Borusiński). Mało rozgarnięty uczeń i powiernik doktora postanawia jednak przerosnąć mistrza. Tak oto przez 95 minut na ekranie oglądamy komedię omyłek, kłamstewek, absurdów i paradoksów. Czy warto?Myślę, że tak. Jest śmiesznie, nawet względnie często. Można się więc zrelaksować, zrobić sobie przerwę. Także warto, bo przecież taka jest właśnie rola komediowych filmów. Nie jest to z pewnością dzieło, które przejdzie do historii polskiego kina. Nie są to „Sami swoi”, „Nie lubię poniedziałku” czy nawet „Kiler”. Ale na weekend czy długi jesienny wieczór w sam raz. Przynajmniej pod koniec 2008 roku.Marcin Żukowski
MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura