Rolą artysty od samego początku było szokowanie odbiorcy. Drogę tę obrał między innymi Charles Baudelaire – którego twórczość na stałe wpisała się w światowy kanon dzieł literackich. Zdaje się, że podobną ścieżką chce podążać polski reżyser Łukasz Barczyk – powodując wśród widzów skrajne emocje. Jego film - „Nieruchomy poruszyciel” - z pewnością je wzbudził. Podczas pokazu, reakcje sali były skrajne; część widzów z niesmakiem wyszła przed końcem seansu, część zaś jeszcze długo po zakończeniu projekcji nie mogła wyjść z podziwu. Pozostaje pytanie; co – prócz kontrowersji – może dać nam ten film?
Na pewno trzeba docenić odpowiednio dopasowany klimat. Pierwszy polski thriller erotyczny dzieje się w małym, szarym miasteczku przemysłowym na południu Polski. Bohaterami opowieści są na pozór zwykli ludzie; dyrektor fabryki (Frycz), jego bliscy współpracownicy oraz szeregowa pracownica (Żukowska). Tę monotonię przełamują emocje w nich drzemiące. Generał – bo tak wszyscy zwracają się do głównego bohatera – to człowiek kierowany chęcią posiadania władzy absolutnej. Nie liczy się ze zdaniem Kościoła, nie uznaje też „zwierzchnictwa” Boga. Respektu nie wzbudzają w nim współpracownicy ani nawet przełożeni. W domu zachowuje się jak tyran, nie zwracając uwagi na zdanie żony i syna. Teresa, będąca jego podwładną, to osoba zupełnie inna. Jest młodą matką, mającą problem z wiernością małżeńską. Prywatnie sprawia wrażenie osoby słabej, zagubionej, nie umiejącej sobie poradzić z własnym życiem. Los chciał, że prócz miejsca pracy, tych dwoje połączy coś jeszcze; podczas wizyty w jej domu, Generał odkrywa, że Teresa rozbudza w nim najdziksze pragnienia. Mimo, iż stara się o nich zapomnieć – te wracają ze spotęgowaną siłą.
Należy docenić również odwagę reżysera. Postanowił on pokazać miłość w sposób zupełnie inny od tego znanego nam z lektur szkolnych. Nie ma tu miejsca na romantyzm, idealizowanie czy patos - uczucie ocieka ona krwią oraz jest równoznaczne z pożądaniem. Bardzo poprawnie zaprezentowali się aktorzy. Jan Frycz, który ostatnio kojarzył się przede wszystkim z rolami w komediach romantycznych, postanowił przypomnieć nam swoją drugą twarz - pokazaną wcześniej chociażby w „Pręgach”. Dobrze należy ocenić również występy Mariety Żukowskiej oraz Andrzeja Chyry.
Niestety, choć pomysł na realizację bardzo dobry, film nie zachwyca. Zamiast budowania napięcia, widzowi serwowana jest bezsensowna przemoc. Sceny gwałtu oraz krew są szokujące tylko gdy są odpowiednio dawkowane. W pewnym momencie mamy wrażenie, że oglądamy ordynarny film pornograficzny – a przecież chyba nie o realizację takiego filmu chodziło reżyserowi? Na uwagę zasługuje fakt, że Łukasz Barczyk, chciał wywołać w odbiorcach wrażenie, iż „Generałem” może być każdy z nas – niestety po filmie, nie odkryłem go ani w sobie, ani w moim otoczeniu... Ciekawym (acz nieudanym...) zabiegiem było pominięcie chronologii faktów – sceny miały być połączone spójnymi emocjami. Szkoda, że zdało to egzamin ledwie w kilku przypadkach. Zbyt częste podróże między marzeniami, a rzeczywistością oraz momentami brak logiki (punkt kulminacyjny nijak ma się do pojawiającego się po nim płonącego lasu...) sprawiają, że wielu widzów może się poczuć zdezorientowanych.
Reasumując, na słowa pochwały zasługuje koncepcja filmu. Pomysł – jak na polskie kino – bardzo oryginalny. Do gry aktorów również nie można mieć zarzutów; odtwórcy ról bardzo dobrze wykonywali polecenia reżysera. Szkoda tylko, że ten w pewnym momencie porzucił myśl przewodnią na rzecz nieuzasadnionej przemocy.... Tę produkcję poleciłbym przede wszystkim osobom, które są gotowe na sceny brutalne, a na dodatek dość mają kasowych i kiczowatych produkcji, których (niestety) ostatnimi czasy mieliśmy wiele...Dominik Selerski
Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura