MłodaRP MłodaRP
77
BLOG

Jasność widzę, jasność!

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 7
Jeśli dzisiaj istnieje coś na kształt polskiej szkoły filmowej to z pewnością klasę pod tytułem komedia wychowuje Juliusz Machulski. Na ekranach pojawia się właśnie (26 grudnia) jego nowy film – „Ile waży koń trojański?”. Jest się czym podniecać!

Zosia (Ilona Ostrowska) jest szczęśliwą żoną Kuby (Maciej Marczewski), z którym wychowuje swoją córkę z pierwszego małżeństwa – Florentynkę (Sylwia Dziorek). W życiu Zosi wciąż obecny jest niechciany pierwszy mąż – Darek (Robert Więckiewicz). To powoduje u głównej bohaterki sporo refleksji, bo zastanawia się czemu wcześniej nie spotkała swojego obecnego męża i czemu ma córkę z beznadziejnym Darkiem, a nie wspaniałym Kubą. Chcąc znaleźć odpowiedź na nurtujące ją wątpliwości i pytania wypowiada życzenie – chce przenieść się w czasie by spróbować ułożyć sobie życie inaczej. Niespodziewanie życzenie się spełnia i Zosia budzi się w 1987 roku, co oznacza że jest ponad 20 lat młodsza (akcja filmu zaczyna się bowiem pod koniec roku 1999). Czy w przeszłości uda się jej odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Przekonajcie się sami. Ja spróbuję Was zachęcić do pójścia do kina.

Po pierwsze, klimat filmu. PRL odwzorowany fenomenalnie. Takie opinie można usłyszeć od starszych krytyków i ja na nich polegam. Scenografie, kostiumy i inne detale znakomicie obrazujące tamte czasy. Nie jest to może klimat rodem z filmów Barei, ale dla mnie jest to coś fenomenalnego. Klimatyczność buduje także muzyka. Ścieżkę dźwiękową filmu tworzą głównie bardzo znane kawałki z lat 80., na czele z „Nie mogę ci wiele dać” Perfectu w brawurowym (z przymrużeniem oka naturalnie) wykonaniu Roberta Więckiewicza. To wszystko składa się na niepowtarzalny klimat filmu. Naturalnie ktoś może zarzucić twórcom – najpewniej jakiś zbytnio oszołomiony dziennikarz – nostalgię za PRLem, ale co z tego. Według mnie widzowie to kupią i to jest najważniejsze. Poza tym osadzenie tego filmu w klimatach Polski Ludowej jest zabiegiem bardzo udanym pod względem artystycznym, a także pod względem wymowy i przesłania filmu.

Po drugie, humor. Juliusz Machulski ma niewątpliwy dar tworzenia filmów, w których dowcip jest czasem inteligentny, czasem głupi, czasem sytuacyjny, czasem tworzony przez postacie, ale zawsze śmieszny. To najważniejsze. „Ile waży koń trojański?” wywołuje szeroki uśmiech na twarzy widza praktycznie przez cały czas, a często doprowadza także do tarzania się ze śmiechu. Szczególnie bawią momenty, w których główna bohaterka jest zaskakiwana absurdalnością rzeczywistości końcówki realnego socjalizmu w Polsce. Mała dygresja podpowiada, że nowy film Machulskiego jest więc ciekawy pod względem socjologicznym, bo pokazuje jak dużo się w Polsce zmieniło i w jaki sposób przywykliśmy do nowego modelu naszego państwa. Film w sam raz na 20-lecie III RP, nieprawdaż? Ale miało być o humorze. Na plus zaliczymy jeszcze kilka sceny – tą z małym Robertem Kubica i młodym Donaldem Tuskiem, a także Janem Pawłem II. Celowo pozostawiam pewną dozę niedomówień i tajemniczości, by zachęcić Was do obejrzenia filmu, a nie zdradzać co jest w nim najbardziej zabawnego. Z pewnością mogę powiedzieć jedno – jest śmiesznie.

Po trzecie, aktorstwo. Brawa dla Ilony Ostrowskiej, dla której rola w filmie Machulskiego jest pierwsza tak dużą kreacją. Trzeba pochwalić aktorkę za to, w jaki sposób stworzyła postać Zosi. Jest autentyczna, zabawna i potrafi sprzedać widzowi historię swojej postaci. To ważne. Bardzo dobrze partnerują jej na ekranie Robert Więckiewicz i Maciej Marczewski. Ten pierwszy nie po raz pierwszy udowodnił, że jest znakomitym aktorem. W „Ile waży koń trojański?” wcielił się w postać biznesmana-cwaniaczka i sprawdził się znakomicie. Jego kreacja wzbudza chyba największy uśmiech na twarzach widzów. Inny jest Marczewski i jego postać. Tajemniczy, niby głębszy, ale również zabawny. Bardzo ciekawe przeciwieństwo bohatera Więckiewicza. Trochę jak Janusz Rewiński i Jan Englert w „Kilerze” albo Jerzy Stuhr i Olgierd Łukaszewicz w „Seksmisji”. Machulski ma rękę do męskich duetów na ekranie. Zresztą w ogóle ma rękę do robienia filmów i doboru aktorów. Co udowodnił w „Ile waży koń trojański?”.

Trójka to liczba doskonała. Obejmuje całokształt i dlatego też po wyliczeniu trzech podstawowych pozytywów nowego filmu Juliusza Machulskiego powinienem zakończyć, ale muszę jeszcze zrobić jakieś drobne podsumowanie, bo czym byłby tekst bez pointy. Pointa może być tylko jedna – do kin. Jest zabawnie, refleksyjnie, a do tego komediowo-romantycznie, czyli pozytywnie i do tego zabawnie, bo „Ile waży koń trojański?” to naprawdę udana komedia romantyczna. Na Święta i po Świętach warta obejrzenia. Jasność widzę, jasność. Dla polskiego kina jeśli będzie tworzyć takie filmy jak nowa produkcja Juliusza Machulskiego.
 
Marcin Żukowski
MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura