W mieście Łodzi otwarto zdrój miejski (taki wodopój dla mieszczan). Otwierał wodopój prezydent miasta Łodzi dr Jerzy Kropiwnicki.
Obywatel pewien zaczepił prezydenta słownie, ten jako chrześcijanin odwdzięczył mu się kubkiem z wodą z wodopoju, obywatel wodę wylał pod nogi prezydenta i jako ten dziad posłuszny spieprzył gdzieś tam. Prezydent zoczył, że opodal stoi drab miejski nowocześnie zwany strażnikiem. Nieco zdenerwowany małą aktywnością draba, stwierdził: -„Do k.... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma”. Potem zainteresował się nie do końca regulaminowym strojem draba miejskiego, ale oddajmy głos Prezydentowi Miasta Łodzi dr. Jerzemu Kropiwnickiemu:
Nie sądzę, bym nazwał strażnika "chujem", jak sugeruje Autor notatki. Zacytowane przez niego zdanie miało brzmieć: "gdzie chuju masz czapkę?!". A ponieważ twierdzi, iż wokół pracowały mikrofony i dyktafony, to proszę o przyjęcie następującej umowy: jeśli dysponuje on takim nagraniem, to ja przeproszę strażnika publicznie na Waszych łamach - bo w żadnym przypadku takimi słowami człowieka poniżać nie wolno. Jeśli zaś takich nagrań nie macie, to p. Redaktor na Waszych łamach - przeprosi mnie.
Z wyrazami szacunku
Jerzy Kropiwnicki
To wycinek listu, jaki prezydent Kropiwnicki skierował do naczelnego łódzkiego „Expressu Ilustrowanego", która to gazeta hecę opisała. Na to naczelny odpowiedział tak:
W naszym artykule ani razu nie napisaliśmy wprost, jak nazwał Pan funkcjonariusza straży miejskiej. W Pańskim liście natomiast dwukrotnie (raz nawet w wersji wytłuszczonej) pojawia się wulgarne określenie, którego Pan w rzeczywistości użył. Ot, takie Pańskie freudowskie przejęzyczenie, mimowolne przyznanie się do winy.
Marcin Kowalczyk
redaktor naczelny
"Expressu Ilustrowanego"
Tak to sobie korespondują w mieście Łodzi prezydent z naczelnym.
Swoją drogą rozumiem zainteresowanie prezydenta tym elementem odzieżowym, bo to jego konik. Jedną z pierwszych decyzji Kropiwnickiego jako prezydenta sławnego miasta Łodzi, było wprowadzenie uroczystego galowego stroju głowy miasta. Otóż ubrał on tę głowę w gustowną "maciejówkę" ze szkolną tarczą zamiast orzełka a resztę ciała głowy grodu nad Łódką, przystroił szarfą w kolorach miasta (jednak bez napisu, a mogłoby być np.: Miss Łodzi, albo Ostatnie pożegnanie) z nieco większą tarczą.
Swego czasu sugerowałem wprowadzenie jeszcze jednego elementu do insygniów władzy miejskiej miasta Łodzi – miotłę wierzbową z trzonkiem oplecionym szarfą w kolorach miasta (symbolizowałaby dbałość o porządek i czystość w mieście), niestety głowa miasta nie podchwyciła tego pomysłu. A szkoda.

No cóż, jako łodzianin jestem zadowolony, że w wolny dzień Trzech Króli będę mógł do woli nachłeptać się wody źródlanej z wodopoju. Zaiste powiadam wam – nasze miasto nie ma innych problemów. Że miasto trochę biedne i bezrobotne? Że drogi dziurawe a "pociung" jedzie z miasta Łodzi do miasta Warszawy niemal dwie godziny (128 km)?
Pieniądze to nie wszystko - a reszta to... strażnik bez czapki.
Tak to w mieście Łodzi ziszcza się prawda wypisana na drzwiach chlewiku-wytwórni "mamrota" w jednym z polskich filmów z M. Kondratem w roli głównej.
PS
Cosik mi się zdaje, że to co powyżej jest znakomitą ilustracją dzisiejszej polityki – zarówno tej lokalnej z miasta Łodzi jak i w całej Polszcze.
(cytaty i zdjęcie - Polskapresse)
Od zawsze nie podobało mi się to, co mnie otaczało. I - o dziwo - pomimo, że fundament mych przekonań nie zmienił się, to nadal mam wiele zastrzeżeń do rzeczywistości. Nie potrafiłem cieszyć się starym systemem, bo byłem zbyt liberalny, nie mogę i obecnym, bo jestem zbyt socjaldemokratyczny. Jak się człowiek nie obróci to system ma z tyłu, a i system go tam ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka