Niniejsza notkę dedykuję blogerowi Rk1,
któremu dzisiaj dwukrotnie zajumano chronometr.
W 1938 roku satyryk Tadeusz Wittlin, postanowił opublikować w formie książki zbiór swoich humoresek wydrukowanych wcześniej w tygodniku satyrycznym „Cyrulik Warszawski”. Po przygotowaniu maszynopisu zdecydował się nazwać tomik „Pięta Achillesa” i poprosił swego kolegę Eryka Lipińskiego o przygotowanie projektu okładki. Wykonana przez Eryka Lipińskiego akwarela przedstawiała nagiego Achillesa uciekającego przed powiększającym szkłem, przez które widać było ogromną piętę. Z przygotowanym manuskryptem tomiku Tadeusz Wittlin udał się do znajomego wydawcy Cukrowskiego, będącego wówczas właścicielem firmy Instytut Wydawniczy PLAN. Cukrowski przystał na wydanie tomiku, ale zgłosił dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczyło honorarium, które miało być niewysokie (200 zł plus procent od sprzedanych egzemplarzy), a drugie dotyczyło okładki:
Achilles jest na niej zupełnie nagi w całej okazałości. I gdyby te okładkę nam skonfiskowali, miąłbym kłopot i zbyteczne koszty, na które nie mogę sobie pozwolić.
Wydawca zasugerował, aby autor tomiku przedstawił najpierw jego okładkę tomiku w urzędzie cenzury, w celu uzyskaniu zgody na publikację. Tadeusz Wittlin zastosował się do tej rady:
Pędzę na Plac Teatralny do Ratusza. […] Wkrótce przyjmuje mnie szef cenzury. […] Siadam przed jego biurkiem, streszczam moją książkę i pokazuje okładkę namalowana przez Eryka. Cenzor ogląda rysunek i pocierając dłonią kark mówi z zakłopotaniem:
- Bardzo dobry projekt, mistrzu, ogromnie mi się podoba…. Tylko widzi pan, panie mistrzu, książka znajdzie się na wystawach, w oknach sklepowych… będą ją oglądały młode panienki, pensjonarki, a tutaj ten grecki bożek ma całe swoje przyrodzenie odrysowane szczegółowo… Jakby mu tak dać figowy listek, na przykład, to nie zaszkodziłoby, a obrazek byłby nawet bardziej klasyczny.
- A jeśli nie?
- Hm…. - okrągłym ruchem tłustej ręki cenzor głaszcze sobie łysinę i uśmiecha się z uśmiechem wyższości jak zawodowiec słuchający mądrzenia się amatora – Jeśli nie, to o ile o mnie chodzi, zgadzam się. Ode mnie ma pan, mistrzu, pełne zezwolenie. Nawet mogę dać panu na piśmie „imprimatur”, jeśli pan sobie życzy. Ale tym gorzej dla pana, wobec czego wolę mistrza uprzedzić, ponieważ widzę, że jako pisarz i poeta nie orientuje się mistrz w otoczeniu i nie wyznaje się w mentalności i uczuciach społeczeństwa naszej kochanej Polski. Pan, panie mistrzu, obraca się wyłącznie wśród warszawskiej elity, generał Wieniawa i tak dalej. A tymczasem generał Wieniawa tej książki wcale nie kupi, tylko dostanie od autora w prezencie, a dzieło pójdzie na cały nasz kraj. W różnych zaś miejscowościach, na kresach, nie na kresach, każdy starosta, burmistrz, proboszcz, dyrektor gimnazjum przodownik policji, działacz społeczny, to na swojej zagrodzie równy wojewodzie, zaraz okrzykną pana utwór jako niemoralny, usuną ze sklepów i kiosków i nie pozwolą sprzedawać, kupować ani czytać. […] nie chciałbym być w skórze szanownego autora.
- Przekonał mnie pan – mówię powstając.
- Rad jestem – odpowiada cenzor.
Rezultatem tej rozmowy było domalowanie Achillesowi figowego listka przez Eryka Lipińskiego, a po kilku tygodniach tomik "Pięta Achillesa" znalazł się w księgarniach.
***
Tadeusz Wittlin, Ostatnia cyganeria, Czytelnik, Warszawa 1989
Inne tematy w dziale Kultura