Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia
361
BLOG

Dwadzieścia lat w rozkroku

Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 0

www.kremlin.ru (CC)W ciągu dwudziestu lat Ukraina stała się na tyle silna, by utrwalić niepodległość, lecz za słaba, by odciąć macki Rosji. Kraj cywilizuje się, ale stoi w rozkroku między Moskwą a Brukselą, autorytaryzmem a demokracją.

W sypiącym się ZSRR nie spodziewano się niepodległości. 24 sierpnia 1991 roku zagłosowali za nią deputowani ukraińskiego parlamentu, będącego cząstką wielkiej radzieckiej struktury. Oderwanie się Ukraińskiej SRR od „macierzy” było działaniem koniunkturalnym, które przyniosło korzyści ówczesnej nomenklaturze, „czerwonym dyrektorom”, późniejszym oligarchom.

Ukraińcy nie obalili komunizmu. On upadł odgórnie. Oprócz wąskich kręgów dysydenckich, demokratyczna opozycja de facto nie istniała, podobnie jak Cerkiew jako instytucja społeczno-religijna. Nie było innych antyreżimowych ośrodków wpływu. Po prostu radziecka klasa polityczna podzieliła się i część nomenklatury stworzyła niepodległe państwo, przekształcając USRR w Ukrainę, zmieniając flagę i hymn narodowy.

Do dziś trwają nad Dnieprem spory, czy była to ewolucja, czy rewolucja. Pierwszy prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk twierdzi, że nie można inaczej nazwać zmiany systemu polityczno-gospodarczego w 1991 roku niż „rewolucją”. Według zwolenników ewolucji, nasi sąsiedzi przygotowali się do niepodległości, może nie tak intensywnie jak nad Wisłą, ale w sposób zasługujący na nie mniejszą uwagę. Ich ewolucja miała zacząć się od szistdesiatnyków, spontanicznego ruchu intelektualistów, pisarzy, malarzy, ludzi kina i teatru, którzy w latach sześćdziesiątych, korzystając z odwilży po śmierci Stalina, uczynili wiele dla krzewienia ukraińskiej kultury, powrotu do języka i korzeni. Później były ruchy dysydenckie, Ukraińska Grupa Helsińska, Ludowy Ruch Ukrainy, działacze pokroju Mychajły Horynia i Wiaczesława Czornowiła – wieloletni bywalcy radzieckich więzień.

Na pewno powstanie Ukrainy było jednym z najważniejszych wydarzeń XX wieku. Według Zbigniewa Brzezińskiego, trzecim po rozpadzie Austro-Węgier w 1918 roku i podziale Europy na dwa geopolityczne bloki w 1945 roku. Jednak Brzeziński dopiero w 1998 roku stwierdził, że państwo ukraińskie będzie istnieć. „Uważam, że samodzielna i niepodległa Ukraina jest faktem” – mówił wówczas „Gazecie Wyborczej”.

Wolne państwo powstało z radzieckich struktur, było więc splecione z rodzącą się Federacją Rosyjską i tamtejszymi elitami. Warto o tym pamiętać, gdyż Polakom zbyt łatwo przychodzi ocena, jak to Ukraina „niewiele” się zeuropeizowała w ciągu tych dwudziestu lat.

Kłody pod nogi nieustannie rzuca Moskwa, wciąż nie mogąc się pogodzić z utratą ziem, potencjału rolniczego, ekonomicznego, ludnościowego, strategicznego położenia między Wschodem a Zachodem. Początek lat dziewięćdziesiątych to czas prania mózgu Zachodowi przez Rosję, że Ukraina to zjawisko efemeryczne, kraj niestabilny, w którym prędzej czy później rozpocznie się wojna domowa, który ma (nota bene odziedziczony po ZSRR) arsenał jądrowy, a głowice nuklearne mogą uderzyć w cywilizację zachodnią. Później były szantaże energetyczne, „wojny gazowe”, dyskredytacja Ukrainy na arenie międzynarodowej po pomarańczowej rewolucji jako niegodnego i nieprzewidywalnego partnera, mieszanie się w sprawy wewnętrzne, groźby, że poprawa relacji Moskwy z Kijowem nastąpi pod warunkiem odejścia Wiktora Juszczenki.

Władza się zmieniła, a Rosja wciąż szantażuje, machając to kijem, to marchewką. W kwietniu premier Władimir Putin zachęcał Kijów do przystąpienia do unii celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem, co dałoby korzyści ukraińskim przedsiębiorcom, ale zamknęłoby drogę na rynki Unii Europejskiej, które mają być otwarte po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Brukselą, tworzącej strefę wolnego handlu. Podobno po odmowie i deklaracji, że Ukraina wybiera ofertę Unii, Władimir Putin miał rzucić władzom, że są chachłami i prędzej czy później przyjdą błagać o niższą cenę gazu.

Do utrwalenia dominacji Moskwy nad Dnieprem przyczyniła się Unia Europejska. W zachęcaniu Ukrainy do transformacji na wzór środkowoeuropejski nie zrobiła nic albo niewiele. Nie zaproponowała stowarzyszenia, o perspektywie członkostwa nie wspominając, odgrodziła się nową, szengeńską kurtyną, wprowadziła upokarzające wizy. Nie stała się magnesem przyciągającym ukraińskie elity polityczne, nie przekonała do rozumowania, że warto w krótkiej perspektywie stracić, by zyskać po latach, tak jak Polska.

I tak Ukraina stoi w rozkroku, a szef dyplomacji Kostiantyn Hryszczenko nazywa politykę międzynarodową Ukrainy „strategicznym balansowaniem”, dając nową definicję znanej już „wielowektorowości”.

Mimo to Ukraina się cywilizuje. Wprawdzie Euro 2012 nie stało się modernizacyjnym bodźcem na miarę XXI wieku, ale fragment drogi dojazdowej ze Lwowa do przejścia granicznego w Krakowcu-Korczowej już jest, a centrum Lwowa zaczyna przypominać unijną Europę. Dzieje się to powoli, bez strumienia pieniędzy z Brukseli.

Ukraina ma dwadzieścia lat i jest wciąż młodą panną, która popełnia błędy i miota się między jednym a drugim kawalerem, między autokratyzmem a demokracją, gospodarką sterowaną a wolnorynkową, umiłowaniem wolności a rządami „silnej ręki”. Osadzenie Julii Tymoszenko w areszcie jest podsumowaniem dwudziestoletniej historii. Procesy polityczne, podległość wymiaru sprawiedliwości, wszechogarniająca korupcja, lewe interesy, splot władzy z kryminałem, kompromitacja, populizm i oligarchizacja klasy politycznej – patologie ukraińskie można by długo wymieniać.

Jednak przez dwadzieścia lat wyrosło nowe pokolenie Ukraińców nieradzieckich, niemyślących w stylu Lenina i Breżniewa. Stąd nadzieja, że aby świętować czterdziestą rocznicę niepodległości Ukrainy, pojedziemy tam autostradą, bez zatrzymywania się na granicy.

Tomasz Kułakowski jest dziennikarzem Polskiego Radia IAR, stałym współpracownikiem „Nowej Europy Wschodniej”.

Tekst ukazał się na stronie „Nowej Europy Wschodniej”.


--
Zobacz także:
Paweł Wołowski Co dała niepodległość Ukraińcom i Białorusinom?
Z Ołeksandrem Paschawerem rozmawia Piotr Andrusieczko Dwadzieścia lat przeżyliśmy interesująco
Andrij Bondar  Historia jednego samozniszczenia
Piotr Andrusieczko Dwadzieścia lat po

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka